"(...) Czasem nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak codzienne wybory,
w naszych oczach mało znaczące, wpływają na całe nasze życie. Krusząc nadzieje.
Niszcząc perspektywy. Zabijając naszego ducha."
Interesujący tytuł stanowiący połączenie malarstwa i alkoholizmu,
ciekawa i zwracająca uwagę okładka oraz frapujący opis zapowiadający
zajmującą lekturę sprawiły, iż postanowiłam sięgnąć po debiut literacki
Patryka Beniamina Grabca. Nie ukrywam, że po omówionej w nim historii,
poruszającej bez wątpienia niezwykle ważny temat, oczekiwałam
zaintrygowania, zaangażowania, refleksyjności, szczegółowego i
sensownego ujęcia problematyki oraz zobrazowania owej pod względem
psychologicznym, a nade wszystko ogromu emocji związanych z przeżyciami
osoby zmagającej się z chorobą alkoholową. Tymczasem, będąc już kilka
dni po spotkaniu z piórem autora, przyznać muszę, że, może nie jedynymi,
ale głównymi przymiotami określającymi moje wrażenia są niedosyt i w
pewnym sensie rozczarowanie. Natomiast pozytywną stroną owej powiastki z
pewnością jest to, iż nadal o niej myślę. W jakim dokładnie kontekście?
Zapraszam na moją krótką opinię.
Patryk Beniamin Grabiec - autor książki "Pędzle w kieliszku", która jest jego debiutem literackim. Nie udało mi się niestety znaleźć jakichkolwiek informacji o autorze.
Młody mężczyzna, Janek,
pomimo upływu lat nadal nie może zapomnieć o traumatycznej przeszłości, o
zaistniałych wówczas bolesnych zdarzeniach, nie potrafi zrozumieć i
wybaczyć, a przede wszystkim nie umie zacząć normalnie funkcjonować i
korzystać z życia. Ukojenia poszukuje w alkoholu. To jego przyjaciel,
pocieszyciel i wybawca. On zapewnia mu tymczasowy spokój, wyzwala
uśmiech i co najważniejsze pozwala na chwile wymazać z pamięci
dramatyczne momenty, których doświadczył będąc kilkuletnim chłopcem.
Samotny, zraniony, pozbawiony perspektyw i chęci do życia, pełen żalu i
pretensji, ograbiony z pasji, która niegdyś była całym jego światem,
zatraca się w piciu. Jeszcze tylko jeden kieliszek, jedna butelka, ten
jeden, ostatni raz i przestanie. Ale to nie jest takie proste. Pojawiają
się kolejne problemy, wypowiedzenie z pracy, brak pieniędzy, a na
dodatek właścicielka mieszkania, które wynajmuje żąda zapłaty za czynsz.
Daje mu miesiąc. Janek zwraca się o pomoc do przyjaciół. Zostaje
zatrudniony w magazynie. Poznaje wspaniałą kobietę, brygadzistkę
Wiktorię. Nie pije. Wreszcie jest szczęśliwy, spełniony, zaczyna
malować. I nagle przeszłość wraca... I znowu to samo...
Mocny
w swym przekazie, ujmujący i chwytający za serce prolog zapowiada,
wydawać by się mogło, wstęp do emocjonującej opowieści. Niestety, w moim
odczuciu tylko ów początek wyzwala głębsze odczucia. Bowiem kontynuacja
losów głównego bohatera i tym samym jego dalsze poczynania oraz
pogrążanie się w uzależnieniu, o ile wywołują poniekąd zrozumienie i
współczucie, a także skłaniają poniekąd do przemyśleń, o tyle nie w
pełni poruszają, a chyba powinny - tak mi się wydaje. Nadane intensywne
tempo akcji nie pozwala zatrzymać się na dłużej i skupić na konkretnych
sytuacjach mających miejsce w życiu człowieka wpadającego w nałóg.
Miałam wrażenie, jakbym przeglądała pojedyncze obrazy w formie
przesuwających się klatek wyświetlanych za pomocą projektora. Moim
zdaniem wszystko działo się za szybko, aż nadto zwięźle zostało ukazane,
zbyt pobieżnie potraktowano poszczególne wątki, które aż prosiły się o
rozwinięcie (mam na myśli m.in.: sytuację Staszka, znajomość z Mariolą,
przeszłość Wiktorii). Warto byłoby pokusić się o poszerzenie, czy - w co
poniektórych momentach - w ogóle ujęcie opisów będących ujawnieniem
nie tylko przeszłych wydarzeń, które znacznie wpłynęły na życie
bohaterów, ale również ich myśli, uczuć, przeżyć, doświadczeń. Powiastka
moim zdaniem stanowi zlepek pewnych krótkich faktów (fragmentów) z
życia Janka (i nie tylko), które oczywiście się ze sobą łączą, ale w
ogólnym rozrachunku nie mają kompletnego i wyrazistego wydźwięku. Na pewno niejako brakuje konkretnego
spojrzenia na aspekty psychologiczne. Są tylko zdawkowe zarysy zdarzeń,
którym gdzieniegdzie towarzyszą refleksje bohatera, ale bardzo okrojone.
Zakończenie, choć oczywiste, nieco mnie zaskoczyło, ale nie w pełni
usatysfakcjonowało. Pozostawiło nutkę niedosytu. Uważam, że sama fabuła i
jednocześnie podjęcie się istotnego zagadnienia było jak najbardziej
dobrym, a nawet trafionym pomysłem, aczkolwiek jego wykonanie nie
zadowala, do mnie nie do końca przemówiło. Potencjał, owszem
książka ma, ale niewykorzystany w stu procentach.
Kreacja
bohaterów niestety również wymaga dopracowania i doprecyzowania.
Praktycznie informacje o nich są bardzo ograniczone, w przypadku
niektórych ukazane zaledwie w dwóch zdaniach. Głównym bohaterem jest
Janek - alkoholik, porzucony przez matkę, wychowany przez apodyktycznego
i stanowczego ojca, który nie tylko nadużywał alkoholu, ale i przemocy.
To on rozpalił w synu iskierkę do malarstwa, dawał mu lekcje, rzadko
kiedy chwalił, a częściej ganił i bił, bo na przykład młody chłopak
pędzel trzymał nie tak, jakby on sobie tego życzył i jak według niego
powinien. Po śmierci ojca, Janek coraz częściej zaglądał do kieliszka,
aż kompletnie przepadł i oddał się w ręce nałogu. Niby chciał się z
niego wyrwać, ale zawsze coś stawało mu na przeszkodzie. Zawsze znalazł
się powód do tego, aby zajść do baru i zwyczajnie się napić.
Przesiadywał tam godzinami, poznawał kobiety, zapraszał do domu.
Alkohol, praca, do której się spóźniał i to nowo poznawane dziewczyny, z
którymi spędzał upojne noce i które traktował przedmiotowo. To było
jego życie, zapomnienie. To była jego ucieczka od rzeczywistości, a
zwłaszcza od pełnej bólu i cierpienia przeszłości. Do czasu. Zawsze mógł
liczyć na Mariolę (przyjaciółka), Staszka (przyjaciel i barman), na
Wiktorię (samotną matkę i brygadzistkę) i jeszcze na kogoś, przynajmniej
tak myślał. Szkoda, że o tychże postaciach, poza łączącymi ich
relacjami z Jankiem, niewiele wiadomości można nabyć. Tym samym nie
jest dane nie tylko utożsamienie się z bohaterami, ale również
przeżywanie czy też współodczuwanie wraz z nimi ich życiowych dylematów i
rozterek. A niewątpliwie każde z nich zmaga się z własnymi "demonami", o
czym świadczą jawiące się w książce ledwo zauważalne wzmianki. Krótko
mówiąc, portrety postaci są według mnie po prostu mizernie wyrażone.
Powiastka napisana jest
prostym i lekkim stylem. Z pewnością przystępny rozmiar czcionki oraz
mnóstwo dialogów wpływają na płynniejsze zaznajamianie się z lekturą.
Właśnie dialogi... No cóż, moim zdaniem wiele z nich jest zbędnych i
pozbawionych sensu w odniesieniu do całokształtu historii. Zdecydowanie
można by zastąpić takowe głębszą treścią.
"Pędzle
w kieliszku" to zaledwie ponad stu siedemdziesięciostronicowa proza
podejmująca niezwykle ważny i potrzebny temat zmagania się z
uzależnieniem od alkoholu i wszelkimi tego konsekwencjami. To też krótka
opowieść o kluczowym wpływie dzieciństwa na dorosłość, a także o
podejmowaniu prób radzenia sobie z traumatyczną przeszłością i
poszukiwaniu sposobów zatarcia obrazów wyzwalających smutek, ból i
niepokój. Niewątpliwie to historia refleksyjna, z przesłaniem. W moim
mniemaniu jednak owa problematyka nie została należycie i precyzyjnie
zobrazowana, i to jest właśnie powodem mych myśli o niej. Niepełne
odzwierciedlenie emocji bohaterów, niedokładny research, nieskrupulatne
skupienie się na fabule i jej ujęciu, niepełna (lub żadna) kreacja
postaci oraz zastosowanie dialogów nic ciekawego nie wnoszących do
treści sprawiają, że owa mini powieść jest po prostu przeciętna.
Naprawdę wielka szkoda, tym bardziej, że potencjał owa publikacja na
pewno ma, a i zamysł był bardzo dobry.
Cytaty:
"Dźwięk uderzenia skórzanym pasem zabrzmiał głośno w pokoju, odbijając się od pustych ścian.
Chłopiec zagryzł zęby. Wiedział, że ojciec weźmie jeszcze jeden zamach.
Znów przeraźliwy ból przeszył jego ręce. Łzy zaczęły samoczynnie wypływać z oczu.
bezbronny posłusznie poddawał się karze."
"(...) Wino było jego przepustką do śmiechu i zapomnienia."
"Pochłonięty emocjonalną burzą, uciekł instynktownie do wódki.
Pragnął znów zapomnieć o rzeczywistości.
Przyćmić na chwilę wszystkie problemy, z jakimi musiał się zmierzyć. Znał do tego najszybszą drogę."
"(...) To nie seks jest najbardziej intymny.
To wspólne przeżywanie emocji, których często boimy się pokazać samym sobie."
"(...) To ten dzień. Dzień, w którym kolejny kamień milowy zostanie przekroczony.
Zostawi za sobą przeszłość i przyszłość da mu życie, jakiego pragnie."
"- (...) Jeśli człowiek może żałować czegokolwiek, to właśnie sytuacji,
w której nie okazał uczuć drugiej osobie."
"(...) Mało kto już zadaje sobie trud zrozumienia drugiego człowieka.
Wszyscy biegną przed siebie, nie spoglądając na innych. Nie chcą tracić czasu.
Odrzucają wszystko, co im przeszkadza."
Chłopiec zagryzł zęby. Wiedział, że ojciec weźmie jeszcze jeden zamach.
Znów przeraźliwy ból przeszył jego ręce. Łzy zaczęły samoczynnie wypływać z oczu.
bezbronny posłusznie poddawał się karze."
"(...) Wino było jego przepustką do śmiechu i zapomnienia."
"Pochłonięty emocjonalną burzą, uciekł instynktownie do wódki.
Pragnął znów zapomnieć o rzeczywistości.
Przyćmić na chwilę wszystkie problemy, z jakimi musiał się zmierzyć. Znał do tego najszybszą drogę."
"(...) To nie seks jest najbardziej intymny.
To wspólne przeżywanie emocji, których często boimy się pokazać samym sobie."
"(...) To ten dzień. Dzień, w którym kolejny kamień milowy zostanie przekroczony.
Zostawi za sobą przeszłość i przyszłość da mu życie, jakiego pragnie."
"- (...) Jeśli człowiek może żałować czegokolwiek, to właśnie sytuacji,
w której nie okazał uczuć drugiej osobie."
"(...) Mało kto już zadaje sobie trud zrozumienia drugiego człowieka.
Wszyscy biegną przed siebie, nie spoglądając na innych. Nie chcą tracić czasu.
Odrzucają wszystko, co im przeszkadza."
Tytuł: "Pędzle w kieliszku"
Autor: Patryk Beniamin Grabiec
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Autor: Patryk Beniamin Grabiec
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 175
Kategoria: literatura obyczajowa
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Odpuszczę sobie ze względu na polskie realia, których nie potrafię czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
polecam-goodbook.blogspot.com
Książkę mam już w swojej biblioteczce, ale jeszcze nie miałam okazji jej czytać.
OdpowiedzUsuńNo to miałam nosa, że się na nią nie zdecydowałam :)
OdpowiedzUsuńHmm a ja mimo wszystko chyba jednak spróbuję sama się przekonać czy też mi do gustu do końca nie przypadnie :)
OdpowiedzUsuńDebiuty bywają trudne :P. Nie pociąga mnie tematyka, choć niewątpliwie jest ważna, ale męczenie się przy książkach jesienią tylko mnie dobija...
OdpowiedzUsuńMarta
Tematyka z jednej strony ważna, a z drugiej trudna. Myślę że to wartościowa lektura :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że temat został troszkę niedopracowany. To ważne, żeby pojawiały się jednak książki poruszające takie problemy. No ale powinny być jednak odpowiednio napisane!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że tematyka książki jest ważna, ale zdecydowanie bym jej nie kupiła. Aczkolwiek gdyby bohaterką była kobieta to jeszcze mogłabym się zastanowić.
OdpowiedzUsuńMam w planie. Na pewno to mądra i wartościowa książka, tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńRaczej unikam takich tematów, ale chyba dodam do swojej listy. Novae res chyba dosyć często wydaje debiutantów? Ciekawe jak odbywa się taki proces :)
OdpowiedzUsuń