poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Bankiet wysuszonych kasztanów - J. Stańda




"Zapatrzona w jasną dal za oknem zamyśliła się. Dlaczego ten świat się tak zmienił?
Dawne wartości straciły na znaczeniu, a zyskały popularność te, 
które w przeszłości były powodem głębokiego wstydu i społecznego wykluczenia, 
jak to się ładnie określa w wiadomościach telewizyjnych. 
Ludzie się pogubili, zniknął im z oczu drogowskaz w kierunku przyzwoitości,
 na którą składają się delikatność, dobroduszność, wspaniałomyślność, prawość i uczciwość, 
filar dobra poprzednich pokoleń. 
Czy kiedyś odnajdą to ostateczne i jednocześnie elementarne źródło moralności?"


"Bankiet wysuszonych kasztanów" to jedna z nowości sierpniowych Wydawnictwa Psychoskok. Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę? Mianowicie, przekonał mnie do tego jej opis, zapowiadający optymistyczną historię, a poza tym miała ona stanowić oderwanie się na chwilę od powieści obszernych poruszających dość trudne tematy. I rzeczywiście opowieść ujęta została w książce w humorystyczny sposób, ale przedstawia ważne kwestie dotyczące życia osób starszych. Opowiada bowiem o samotności ludzi w podeszłym wieku, ich pobycie w szpitalu na jednym z oddziałów, podejściu pracowników służby zdrowia do tychże osób, a przede wszystkim o niespełnionych i przyszłych marzeniach. Bowiem każdy z nas o czymś marzy, pragnie zrealizować swoje plany, bez względu na wiek i stan zdrowia. 

W jednym z miejscowych szpitali na oddziale geriatrii w sali numer dwa spotykają się przypadkiem cztery staruszki. Pierwsza na oddział trafia pani Kuruc, która zapadła w śpiączkę jadąc na pocztę w celu wysłania listu do córki. To kobieta siedemdziesięcioletnia, emerytowana salowa. Mieszka sama, mąż ją zostawił, a córki nie widziała od dziesięciu lat. Ze względu na swoją tuszę porusza się o kuli inwalidzkiej, zatem wielu czynności nie może wykonywać samodzielnie. Każdego dnia może jednak liczyć na pomoc pewnej opiekunki. Pani Kurunc czuje się bardzo samotną osobą, dnie spędza na oglądaniu wszelakich seriali. Drugą pacjentką oddziału jest Pani Kobel - osiemdziesięciodwuletnia wdowa, której pasją jest ogrodnictwo. To energiczna i stanowcza osoba.  Jest niepocieszona, że trafiła do szpitala, bowiem nieustannie myśli o swojej działce. Okazuje się, że zdiagnozowano u niej zapalenie oskrzeli i problemy z nerkami. Kobieta utrzymuje kontakt z synem, ale niestety jej relacje z synową i wnuczką nie należą do najłatwiejszych. Adoruje ją pan Albert - sąsiad z działki, ale staruszka odrzuca jego przyjaźń. Kolejną kobietą, która zjawia się w sali jest pani Mirela Kowine - wykształcona, siedemdziesięciopięcioletnia, która w młodości należała do zespołu pieśni i tańca. Do szpitala przywieziono ją, gdy zasłabła, jest niezdolna do samodzielnego poruszania się. To osoba przewrażliwiona, złośliwa, niecierpliwa, lubiąca rozkazywać innym, jednocześnie przywiązująca dużą uwagę do swojego wyglądu. Najstarszą pacjentką na oddziale jest pani Anastazja - dziewięćdziesięciodwuletnia kobieta ze zdiagnozowaną anemią. Pracowała jako wykładowczyni matematyki. Jest bardzo oczytana, inteligentna i pewna siebie. Syn przebywa za granicą, a jedyną osobą, która ją odwiedza jest jego kolega. Któregoś dnia w sali pojawia się Oliwia Rostocka z podejrzeniem astmy. To niespełna czterdziestoletnia dyrektor działu personalnego w korporacji. Staruszki nie darzą sympatią nowo przybyłej. Na dodatek uważają, że kobieta może im przeszkodzić w realizacji pewnego pomysłu...

Czy pani Kuruc skontaktuje się z córką? Czy pani Kobel zdecyduje się na wspólne życie z panem Albertem? Czy staruszkom uda się osiągnąć zamierzony cel? O czym marzą kobiety? Czy uda im się porozumieć z Oliwią Rostocką? Co wydarzy się na oddziale geriatrii w sali numer dwa?

"- Na starość wszelka nadzieja staje się już tylko urazą, mniej lub bardziej demonstrowaną. 
To, co kiedyś wydawało się godne zainteresowania, było przedmiotem marzeń i pożądania, 
dziś unaocznia niemoc i bezradność starca 
- wyznała niespodziewanie filozoficzną prawdę pani Mirela."
 
Bohaterki książki narzekają na oddział geriatrii, na którym się znalazły. Ordynatora nazywają kurdupelkiem, a starszą asystentkę oddziału traktują lekceważąco, niekiedy nawet ją obrażając. Są przygnębione warunkami w jakich muszą przebywać wbrew sobie. Uważają, że łóżka są niewygodne, a jedzenie bardzo okrojone, niezachęcające i niezbyt smaczne. Podawane jest nie tylko w małych ilościach, ale przede wszystkim nieświeże i powtarzające się każdego dnia. Salowa kilkakrotnie oferowała pacjentkom tygodniowy abonament oferujący lepsze i bardziej urozmaicone jedzenie, ale ponieważ jego koszt wynosił trzysta złotych, to staruszki nie zdecydowały się na taki luksus. Ich niewysokie emerytury im na to nie pozwalały. Na dodatek, aby obejrzeć jakikolwiek program telewizyjny, trzeba było dokonywać zapłaty w kwocie dwóch złotych za godzinę rozrywki. Kobiety zatem postanowiły poprawić sobie warunki pobytu w szpitalu i obmyśliły pewien plan. Gdy jednak na oddziale pojawiła się Oliwia Rostocka, zaczęły się obawiać, że ich pomysł nie dojdzie do skutku. Pragnęły pozbyć się nowej lokatorki sali numer dwa, która swoim podejściem do osób starszych i w ogóle do życia wzbudzała w nich negatywne uczucia. Nie rozumiały młodszej koleżanki, dla której priorytetami było dążenie do kariery, osiągnięcie wysokiej pozycji, zarabianie mnóstwa pieniędzy, a tym samym rezygnacja z założenia rodziny. Dla kobiet, które przeżyły czasy wojny, poświęciły swoje życie dla dobra rodziny, dbały o dom, stworzyły swoim dzieciom dogodne na tamte możliwości warunki, zachowanie czterdziestoletniej pacjentki było niezrozumiałe. Tym bardziej, że nieustannie narzekała na wszelkie trudności i niewygody mające miejsce we współczesnym świecie. Zresztą nie tylko ona wykazywała się brakiem szacunku i zrozumienia wobec staruszek, dołączyli do niej bowiem pracownicy szpitala. Staruszki czuły się zatem niepotrzebne, zepchnięte na margines, bezużyteczne. Czy jednak Oliwia zacznie doceniać starsze kobiety i okaże im wyrozumiałość? Czy zmieni swoje podejście do życia?
"Bankiet wysuszonych kasztanów" jest wbrew pozorom lekką, przyjemną i optymistyczną mini powieścią. To lektura warta uwagi, tym bardziej, że skłania do wielu przemyśleń i rozważań. Dialogi zawarte w książce niekiedy przepełnione są bólem będącym wynikiem traumatycznych przeżyć, tęsknotą, ale wywołują również uśmiech na twarzy. Osoby starsze mają swoje obawy, świadome są swoich ograniczeń, czują się samotne, często wymagają pomocy i opieki innych, ale pomimo to, wykazują chęć życia, wolę walki, cieszą się każdą chwilą, a przede wszystkim mają również marzenia, które pragną zrealizować...


"W każdej z sal można było poznać różne życiorysy, ważne i nieważne, urozmaicone, 
niebanalne i dojmująco bezbarwne, nieciekawe. 
I bez względu na to, jakie one były, ich zakres zaczyna się w szpitalnej sali, 
przepełnionej, pomimo ciepłego przyjemnego wieczoru, przygnębieniem i apatią."




Tytuł : "Bankiet wysuszonych kasztanów"
Autor : Joanna Stańda
Wydawnictwo : Psychoskok
Rok wydania : 2016
Ilość stron : 144


Serdecznie polecam!


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.


1 komentarz:

  1. Nie czytałam jeszcze, ale zapiszę sobie tytuł w kolejce na spokojniejszy czas.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.