"Niegdyś myślałam, że urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą, że jestem dzieckiem miłości,
bo od kiedy pamiętam, zawsze otaczali mnie kochający ludzie.
Z czasem okazało się, że może urodziłam się blisko tej gwiazdy,
ale z pewnością nie pod nią.
A moje życie, które dotąd obfitowało w barwy łagodnej lecz soczystej tęczy,
zaczęło przybierać kolory jesiennej burzy.
W dodatku nie przestawało padać."
"Kiedy wiosna nie nadchodzi" to według mnie jedna z piękniejszych przeczytanych przeze mnie książek. Przyznaję, że kiedy tylko się o niej dowiedziałam, od razu wiedziałam, że muszę koniecznie podjąć się jej lektury. Przede wszystkim kierowałam się pozytywnymi o niej opiniami, ale także bardzo spodobały mi się prosta, niebanalna okładka oraz intrygujący tytuł. Ponadto jej opis sugerował, że będzie to przyjemna i wzruszająca powieść. I rzeczywiście tak było.
Julia to trzydziestopięcioletnia kobieta, mieszkająca w pięknym i dużym domu w Warszawie i prowadząca swoją własną firmę reklamową. Uwielbia pić kawę z dodatkiem cynamonu. Niedawno przygarnęła znalezionego kotka, którego nazwała Tao. Od kilku lat jest też mężatką, ale chyba raczej tylko na papierze. Marcina poznała w Kazimierzu Dolnym, parę miesięcy później wzięli ślub. Po jakimś czasie kupili chatkę w ich ukochanym mieście, której właścicielem był starszy samotny człowiek - Bernard. Rok później Marcin otrzymał możliwość rocznego wyjazdu do USA w celu podjęcia bardzo dobrze płatnej pracy. Oczywiście skorzystał z takowej szansy, jednak mija osiem lat, a on nadal nie wraca do Julii. Kobieta cały czas na niego czekała, bo bardzo go kochała. Nie rozumiała, dlaczego Marcin nie wraca zza oceanu. Ponadto ani razu w ciągu tych kilku lat nie przyleciał do niej i nie wyjaśnił. Julia nie mogła go odwiedzić, ponieważ nie dostała wizy. Pewnego dnia kobieta za namową swojej najlepszej przyjaciółki Weroniki, podejmuje decyzję o rozwodzie, o czym informuje męża. Poza tym otrzymuje od Weroniki list napisany przez matkę Julii, w którym ujawniona zostaje pewna tajemnica. Julia wybiera się zatem w podróż do Kazimierza Dolnego, a towarzyszy jej oczywiście kot Tao.
Jak Marcin zareaguje na wiadomość o rozwodzie ? Czy postanowi jednak wrócić do Julii ? Czy wyjaśni, dlaczego przez tyle lat przebywał w Stanach ? Co było zawarte w liście napisanym przez matkę Julii ? Jaką kobieta skrywała tajemnicę ? Co się wydarzy w trakcie pobytu Julii w Kazimierzu Dolnym ? Jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki ? Jak zakończy się ta historia ?
Bardzo polubiłam bohaterów książki, a w szczególności Bernarda - ciepłego, życzliwego człowieka z wielkim sercem, sympatycznego Mateusza oraz szczerą i bezpośrednią Weronikę. Julię natomiast z jednej strony podziwiam za tak długie oczekiwanie na powrót męża. Bardzo go kochała i miała nadzieję, że on kiedyś powróci. Każdego dnia czekała na niego, kupowała mu nawet prezenty na święta, których nigdy nie zobaczył i które znalazły swoje miejsce w szafie, zapełniając ją. Nie rozumiała, co się stało. Przecież mieli tyle wspólnych planów i marzeń do zrealizowania. Czyżby Marcin nie darzył jej nigdy uczuciem ? Czyżby pomyliła się co do niego ?
Z drugiej strony nie rozumiem zachowania główniej bohaterki. Czekała tyle lat na kogoś, kto nawet nie raczył jej ani razu odwiedzić, a nawet wyjaśnić przedłużającego się pobytu za oceanem. Byli młodym małżeństwem, a ich kontakt sprowadzał się tylko do rozmów telefonicznych. Julia skupiała się tylko na pracy i rozmyślaniu o Marcinie, tym samym zapominając o sobie, swoich potrzebach, spokoju i ułożeniu sobie życia na nowo. Nie wierzyła, że może jeszcze kogoś pokochać. To nie było łatwe, jeśli każda rzecz, każde miejsce czy każda usłyszana piosenka przypominały jej o mężu, który po prostu ją porzucił.
Jedyną osobą, której nie darzyłam sympatią był Marcin - mąż Julii. Dlaczego ? Po pierwsze, dlatego, że zostawił ukochaną kobietę na tak długo zupełnie samą. Po drugie, że nie było go przy niej, kiedy żegnała rodziców czy w czasie świąt. Po trzecie, że był zwykłym tchórzem, nie potrafiącym wytłumaczyć zaistniałej sytuacji i swojego pobytu w Stanach i nie mającym odwagi wyznać prawdy. Nie rozumiałam go nawet wtedy, gdy ostatecznie dowiedziałam się na zakończenie książki, dlaczego postąpił w taki, a nie inny sposób.
"Kiedy wiosna nie nadchodzi" to przepiękna, wzruszająca i porywająca powieść. Już początek wywołał u mnie łzy wzruszenia, później to nastąpiło również w wielu innych momentach. Książka mnie bardzo wciągnęła i dosłownie ją pochłonęłam. Nie mogłam się nawet na chwilę od niej oderwać. To opowieść o porzuceniu, przyjaźni, miłości, odnajdywaniu przeszłości, silnych więzach rodzinnych oraz odnalezieniu szczęścia i nowej życiowej drogi. Napisana jest prostym i lekkim językiem. Nie zawiera żadnych zbędnych ubarwień czy opisów. Dzięki temu czyta się ją z ogromną przyjemnością i wielkim zaangażowaniem. Nie przeszkadzało mi nawet to, że w pewnym momencie zawarte w książce wydarzenia zaczęły być przewidywalne. Ponadto w powieści w cudowny sposób został ukazany Kazimierz Dolny. Przedstawione opisy urokliwych uliczek, pięknego rynku i wspaniałych widoków z Góry Trzech Krzyży, zachęciły mnie do odwiedzenia tego urzekającego miejsca.
Reasumując, "Kiedy wiosna nie nadchodzi" to książka, która mnie zachwyciła, wzruszyła, a czasem wywoływała uśmiech na twarzy. Skłania do refleksji nad życiem, ale również zachęca do realizacji własnych marzeń, poszukiwania miłości i szczęścia oraz odnalezienia swojego miejsca w życiu. To powieść, z której wypływa mnóstwo pozytywnych emocji i której czytanie sprawia, że serce mocniej bije. Książka zapewne na długo pozostanie w mojej pamięci i sercu. Teraz pozostaje tylko jedno - udać się do Kazimierza Dolnego i poczuć ten ukazany w książce cudowny klimat...
Tytuł : "Kiedy wiosna nie nadchodzi"
Autor : Anna Wysocka - Kalkowska
Wydawnictwo : Psychoskok
Rok wydania : 2014
Ilość stron : 256
Serdecznie polecam !
Jedyną osobą, której nie darzyłam sympatią był Marcin - mąż Julii. Dlaczego ? Po pierwsze, dlatego, że zostawił ukochaną kobietę na tak długo zupełnie samą. Po drugie, że nie było go przy niej, kiedy żegnała rodziców czy w czasie świąt. Po trzecie, że był zwykłym tchórzem, nie potrafiącym wytłumaczyć zaistniałej sytuacji i swojego pobytu w Stanach i nie mającym odwagi wyznać prawdy. Nie rozumiałam go nawet wtedy, gdy ostatecznie dowiedziałam się na zakończenie książki, dlaczego postąpił w taki, a nie inny sposób.
"Kiedy wiosna nie nadchodzi" to przepiękna, wzruszająca i porywająca powieść. Już początek wywołał u mnie łzy wzruszenia, później to nastąpiło również w wielu innych momentach. Książka mnie bardzo wciągnęła i dosłownie ją pochłonęłam. Nie mogłam się nawet na chwilę od niej oderwać. To opowieść o porzuceniu, przyjaźni, miłości, odnajdywaniu przeszłości, silnych więzach rodzinnych oraz odnalezieniu szczęścia i nowej życiowej drogi. Napisana jest prostym i lekkim językiem. Nie zawiera żadnych zbędnych ubarwień czy opisów. Dzięki temu czyta się ją z ogromną przyjemnością i wielkim zaangażowaniem. Nie przeszkadzało mi nawet to, że w pewnym momencie zawarte w książce wydarzenia zaczęły być przewidywalne. Ponadto w powieści w cudowny sposób został ukazany Kazimierz Dolny. Przedstawione opisy urokliwych uliczek, pięknego rynku i wspaniałych widoków z Góry Trzech Krzyży, zachęciły mnie do odwiedzenia tego urzekającego miejsca.
Reasumując, "Kiedy wiosna nie nadchodzi" to książka, która mnie zachwyciła, wzruszyła, a czasem wywoływała uśmiech na twarzy. Skłania do refleksji nad życiem, ale również zachęca do realizacji własnych marzeń, poszukiwania miłości i szczęścia oraz odnalezienia swojego miejsca w życiu. To powieść, z której wypływa mnóstwo pozytywnych emocji i której czytanie sprawia, że serce mocniej bije. Książka zapewne na długo pozostanie w mojej pamięci i sercu. Teraz pozostaje tylko jedno - udać się do Kazimierza Dolnego i poczuć ten ukazany w książce cudowny klimat...
"Pomyślałam, że nie jest tak strasznie, jak się spodziewałam, jest trudno, ale daję radę.
Jednak to prawda, jeśli raz pokocha się jakieś miejsce,
to nawet gdyby stało się w nim coś niewyobrażalnie złego czy krzywdzącego,
to wciąż pozostanie tym samym miejscem.
Może będzie nam trudno dalej w nim funkcjonować,
ale z pewnością nie przestaniemy go kochać.
Tak, jak nie można z dnia na dzień przestać kochać człowieka.
Można próbować o nim zapomnieć, zgubić go gdzieś pośród licznych zajęć.
Nie można jednak przestać kochać,
bo wrysował się na zawsze w krajobraz naszego serca.
Może więc łatwiej jest w ogóle nie kochać, ale jak wtedy żyć ?"
Tytuł : "Kiedy wiosna nie nadchodzi"
Autor : Anna Wysocka - Kalkowska
Wydawnictwo : Psychoskok
Rok wydania : 2014
Ilość stron : 256
Serdecznie polecam !
Za możliwość przeczytania książki w formie e-book serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Psychoskok.
książka piękna aczkolwiek strasznie mnie wkurzyła, może nie sama książka co oczywiście postać Marcina....co za dupek! od samego początku nie rozumiałam jego postępowania i szczerze mówiąc nie interesowały mnie powody jego tak długiej nieobecności. Kiedy już dowiedziałam się co było przyczyną - tym bardziej byłam wściekła. Bardzo kibicowałam Julii i ucieszyłam się, że podjęła słuszną decyzję o rozwodzie. Książkę czytałam również z wielką przyjemnością choćby dla samego Kazimierza Dolnego - miasta, które odwiedziłam i wciąż ( pomimo upływu lat) pamiętam! Myślę, że pojadę tam jeszcze przynajmniej raz! Recenzja jak zwykle Kasiu na wysokim poziomie, pięknie napisana, nieukazująca zbyt dużo co powoduje, że natychmiast chce się przeczytać książkę!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń