Kilka słów od autora:
Na wstępie chciałem podziękować wszystkim, którzy
wzięli udział w konkursie i zadali pytanie. Jestem pewien, że nawet jeśli moja
kariera nabierze tępa, ten wywiad będzie najdłuższym jakiego kiedykolwiek
udzieliłem. Kto wie, może po latach, gdy już nie będę miał pomysłów na kolejne
powieści, wydam to w formie wywiadu – rzeki? Na przykład odpowiedź na te
pytania z roku 2017 i dekadę później. Socjologicznie to mogłoby być nawet
ciekawe. Oczywiście pisząc to wprowadzenie napisałem „2016” i musiałem
poprawiać. Też tak macie? Przejdzie mi pewnie dopiero w okolicy czerwca, gdy
już będę musiał przyznać przed samym sobą, że nie mam dwudziestu kilku lat, a
przerażające „dzieści”. Bo tym właśnie jest dla mnie 2017 - rokiem dorosłości. Ale
o tym później….
Patrycja Fornal
Czy przy
pisaniu książki miał Pan wszystko poukładane w głowie i przelewał Pan myśli na
papier (bądź na klawiaturę), czy pisał Pan a następnie wprowadzał miliony
poprawek?
Podczas pisania jestem
bardzo chaotyczny. Bywało, że napisałem fragment tekstu, który bardzo mi się
podobał, ale po czasie dochodziłem do wniosku, że nie pasuje do postaci z
danego wątku, więc przyklejałem go w inne miejsce książki. Zamysł był taki, że
pomimo różnych sytuacji życiowych, bohaterowie odczuwają podobne emocje, więc
mogłem sobie pozwolić na dowolną manipulację akapitami. Miałem jednak na
samoprzylepnych karteczkach porozpisywane pewne ramy, w obrębie których mogłem
się poruszać, by finalnie tekst był spójny, a nie był tylko jakimś literackim
freestylem, wyrzucanym z siebie na chybił – trafił.
Czy widziałby
Pan swoją powieść na wielkim ekranie? Jeśli tak, to kto grałby główne role?
Widzę ją raczej w
teatrze niż w kinie, choć kilka dni temu kupiłem karnet i teraz bez ograniczeń
chodzę na wszystko. Zastanawiam się wręcz czy się nie przemeldować do jednego z
multipleksów skoro mam tam filmy, jedzenie, toaletę… Niczym Torbicka kocham
kino, spędzam w nim mnóstwo czasu. Oczywiście gdy widzę wzmiankę „Na motywach
powieści” myślę sobie, że komuś się poszczęściło. To niezwykłe móc zwizualizować
własne myśli, zobaczyć jak postaci ożywają na ekranie. Lubię głos
Dorocińskiego, mógłby być narratorem w „Zdobywcach oddechu”. Wspomniałem
jednak, że widzę adaptację na deskach teatru, bo książce patronują aż dwa.
Teatr Nowy Proxima oraz Teatr74. W teatrze uwielbiam to, że świat stwarza się
tu i teraz, na naszych oczach. To co się wydarzy jest niepowtarzalne, bo nigdy
kolejna sztuka nie zostanie odegrana identycznie. Myślę, że moja powieść ma potencjał
teatralny, bo sklejona jest z emocji. Na film za mało w niej fabuły.
Anonimowy
Jak długo
powstawała książka i co podczas tego procesu było dla Pana najtrudniejsze?
Książka powstawała
kilka lat i najtrudniejsza była wytrwałość. Zdarzało mi się odkładać ten tekst
na kilka miesięcy z przekonaniem, że do niego nie wrócę. Podobno moją książkę
trudno się czyta, bo jest kumulacją odczuć i dziwnych zdań. Jeszcze trudniej te
zdania się wymyślało, proszę mi wierzyć. Myślę jednak, że wyszło to tej książce
na dobre. Od łatwych powieści są inni, widać tak miało być.
Anonimowy
Twoja książka
staje się bestsellerem. Dzwoni pani Janda z propozycją stworzenia spektaklu na
podstawie powieści. Oczywiście się zgadzasz bo wiadomo. Kogo widziałbyś jako
odtwórców (nie tylko) głównych ról?
Krystyna Janda to nie
tyle osoba, ile zjawisko. Gdyby zadzwoniła do mnie z taką propozycją, mimo
młodego wieku, w pierwszym odruchu umieram na zawał, a potem z nieba obserwuję
wzrost liczby sprzedanych egzemplarzy mojej książki, bo wiadomo, że śmierć jest
najlepszą reklamą. Mam na półce wszystkie książkowe wydania felietonów i
wywiadów z panią Krystyną. W sztuce zagrałaby matkę Zbyszka. Co ciekawe,
marzyłbym też o obsadzeniu Marii Seweryn. Wcale nie „po rodzinie”, raczej „po
warunkach”. Uwielbiam jej mimiczność. Zagrałaby Lenę, przyjaciółkę jednego z
głównych bohaterów. W obsadzie znalazłoby się jeszcze miejsce dla aktora - kameleona
Dawida Ogrodnika. Jako facet z porażeniem nie mogłem się nie zachwycić tym, jak
w jednym z filmów oddał specyfikę MPD. Znalazłoby się też miejsce dla
Dorocińskiego. Pewnie byłby Wiktorem.
Magia
słowa
Co było Pana
inspiracją do stworzenia tej książki?
Życie! Moje, znajomych,
osobiste i cudze. Poza tym standardowo – bardzo inspirujące są dla mnie:
muzyka, film, teatr. Gdy odczuwam emocje, nie potrafię się uporać z nimi
inaczej, jak tylko okiełznując je za pomocą liter. To lepsze niż rzucanie
garnkami, czy tłumienie ich w sobie. Ja wolę rzucać słowami, ale nie na wiatr!
Zdarza mi się także rzucać mięsem, również w książce. To też inspirujące,
wyzwalające, potrzebne.
Anonimowy
Czy osobiste
wydarzenia z życia miały wpływ na strukturę książki ?
Pewnie! Pisanie to
terapia. Czasami nie potrafiłem uporać
się z tym, co usłyszałem gdy ktoś mi się zwierzał, więc zapisywałem to sobie,
by wpierw ułożyć na kartce, a dopiero potem w głowie. A czasami po prostu
chodziło o mój ból. Ta książka złożona jest nie tyle ze słów, ile z łez.
Niekiedy to płacz ze śmiechu, czasami ze wzruszenia, bezsilności, cierpienia. Jest
bardzo osobista nie tylko dla mnie, ale także dla tych, których fragmenty życia
w niej zachowałem, niczym żyjątka w pleksi. Zdziwiliby się Państwo wiedząc, ile
różnych osób z mojego otoczenia odtworzyłem na tych niespełna dwustu stronach. Choć
oczywiście dosyć szczątkowo.
Another
Desire
Słyszałam, że
mistrzowsko posługuje się Pan językiem i nie stroni od zabaw słownych, czy
wynika to z Pana "naturalnego" stylu, czy jest to jednak umiejętność
nabyta poprzez praktykę?
Zawsze tak budowałem
zdania. Współpracownicy niejednokrotnie żartowali z tego, że maila do
kontrahenta piszę przez dwadzieścia minut i jest on zawsze pełen „gdyż”, „iż”,
„albowiem”. Postanowiłem kiedyś, że napiszę powieść własnym językiem, by nikt
nie miał wątpliwości, że to mój głos w sprawie. Nie mogła ona wyglądać inaczej.
Kolejne też rozpoznać będzie można po swoistej budowie zdań. I tylko pani,
która redagowała tekst i robiła korektę załamywała ręce pisząc w komentarzach:
„To błąd czy celowy zabieg, bo już wszystkiego mogę się po panu spodziewać?!”.
Niekiedy chodziło po prostu o moją dysleksję, przyznawałem się wówczas uczciwie
:-)
Kinga
McAlvares
Każdy miewa
czasem sny, które fabułą dorównują najlepszym bestsellerom. Czy kiedyś w swojej
twórczości wykorzystałeś własne marzenie senne?
Własne nie, ale jest w
książce fragment o tym, że cierpiący na Zespół Downa syn jednego z głównych
bohaterów leży bezwładnie w łóżku. Napisałem, a potem zreflektowałem się, że
przecież to nie symptom tego schorzenia! Zmieniłem więc tekst, przedstawiając
to jako sen, koszmar ojca o tym, że jego syn jest w jeszcze gorszym stanie, niż
w rzeczywistości. Pozwoliło mi to ukazać, jak bardzo martwi się on o swoje
dziecko. Ja sam rzadko śnię, albo po prostu snów nie pamiętam. Kupiłem niedawno
spore łóżko na antresoli i teraz budzę się praktycznie w chmurach, bo stoi przy
oknie na ostatnim piętrze bloku. Zasypiam i budzę się niczym w marzeniu sennym.
Tak to sobie zrekompensowałem :-)
Twórczość
jakiego autora jest najbardziej bliska Twojemu serduszku? Inspirujesz się
jego/jej językiem? Stylem?
Uwaga, teraz będę sypał
nazwiskami! Notujcie, by udać się niezwłocznie do biblioteki. Dorota Masłowska,
Anna Janko, Jacek Dehnel i jeszcze Agnieszka Kłos, która popełniła niewielką,
ale arcyciekawą książeczkę „Całkowity koszt wszystkiego”. Jasne, że się
inspiruję. Plakaty Dehnela i Masłowskiej wisiały u mnie nad łóżkiem latami.
Ważne, by się inspirować, a nie uprawiać grafomanię. W mojej książce monolog
Andżeli jest fragmentem w stylistyce debiutu Masłowskiej. Celowo, by nie
zapomnieć o swoich korzeniach i fascynacjach, które sprawiły, że w ogóle
usiadłem do klawiatury. Taki ukłon w kierunku młodzieńczej idolki.
Shina0990
Co próbujesz
przekazać i nauczyć w swoich książkach?
Słowo się rzekło, rok 2017
z założenia ma być dla mnie rokiem dorosłości. By stać się dorosłym trzeba
jednak nazbierać doświadczeń, coś przeżyć, także narobić głupstw. O tym jest
moja książka. Pokazuje, że to, co nagromadziliśmy dotychczas buduje nas, jest
wartością dodaną. Finalnie nawet złe przeżycia mogą przynieść coś dobrego.
Macie jakieś blizny na ciele? Czym się wyróżniają? Grubością, twardością,
chronią nas, stając się mocną tkanką. Dobrze wiem czym jest walka o kolejny
oddech. Wiem też, że każdorazowo warto było go zaczerpnąć. Jak przystało na
pedagoga, choć obecnie tylko na papierze, tego właśnie uczę, by być zdobywcą
oddechu.
Czy był ktoś
kto nie wierzył, że uda ci się wydać książkę?
Wymieniać alfabetycznie
czy randomowo? Stado ludzi. Na przykład ja sam. „Zdobywcy oddechu” to mój
debiut literacki, ale nie pierwsza książka, którą napisałem. Nie, nie jestem ghostwriterem,
to nie ja stworzyłem te wszystkie książki Kasi Cichopek ;-) Kiedyś chciałem być
autorem powieści dla młodzieży, napisałem „M.T.G” (skrót od „mamy to gdzieś”),
ale wydawcy nie byli na szczęście zainteresowani moimi planami podboju rynku
wydawniczego i rozdawaniem autografów na piórnikach, linijkach i zeszytach do
religii (w ramach buntu). Na szczęście, bo dużym komfortem jest debiutowanie książką,
z której jest się po prostu zadowolonym. Miałem jednak uraz, rozsyłałem maile i
maszynopisy drugiej książki, mając gdzieś z tyłu głowy, że pewnie i tak nie
zwróci mi się koszt ksera i bindowania. A jednak!
Donata
Bosak
Czy planuje
Pan spotkanie autorskie w rodzinnych stronach?
Odbyły się jakieś
rozmowy z lokalnymi promotorami kultury w gminie z której pochodzę, ale na
razie niestety nic konkretnego z tego nie wynikło. Oczywiście jestem otwarty
na wszelkie propozycje, bo spotkania z czytelnikami to duża frajda. Jestem
egotystą, więc siłą rzeczy chętnie opowiadam o swojej pracy. Plotka głosi, że
słuchanie o tym jest przyjemne dla odbiorców. Na szczęście!
Skąd u Pana
ten niepowtarzalny styl, niby ciężki ale z dużą dozą humoru?
Myślę, że to wynika z
wypracowanego przez lata dystansu do siebie i otoczenia. Gdybym urodził się ze
zdrowymi nogami, pewnie biegałbym za piłką, a nie przesiadywał w bibliotece.
Tym bardziej, że w dzieciństwie mieszkałem tuż obok stadionu. Idąc tym tropem
nie pokochałbym książek, nie napisałbym „Zdobywców” i nie odpowiadał teraz na
to pytanie. Stanowczo za dużo w tej historii „nie”. A ja staram się być na co
dzień „na tak”. Jestem optymistą, bo mam ten komfort, że mogę swoje czarne
myśli przelewać na papier i tym samym uwalniać się od nich. Przełamuję je
żartem, bo przecież i tak wiadomo, że wszyscy umrzemy :-) Zbyt proste
komunikaty brzmią złowieszczo, więc ich unikamy. Zawoalowanie jest więc
konieczne, by było znośnie.
Gab
riela
Pełno jest
różnych pytań, które mogłabym zadać, ale najbardziej ciekawi mnie to, jako
książkoholika, który autor jest Pana ulubionym? Potrafi Pan wybrać jego/jej
najlepszą książkę?
Anna Janko „Dziewczyna
z zapałkami”. Najlepiej w pierwszym, białym wydaniu, bo jest ładniejsze, a
ładne książki przyjemniej się czyta :-)
Gdyby mógł
się Pan stać jedną z postaci ze swoich książek, kim by Pan został? Skąd taki
wybór?
Byłbym Wiktorem, bo ma
on coś czego nie mam ja, a przecież po to rozważamy stanie się kimś innym, by
coś zyskać. Wiktor ma kochającą żonę, dwoje synów, którzy mimo wszystko dają mu
wiele radości. Jeśli miałbym mu czegoś pozazdrościć, to właśnie tej
stateczności, tego, że już ma fundamenty, jest ukorzeniony. To wciąż przede
mną.
Montagne
Skąd pomysł
na tytuł książki?
Początkowo miała
nazywać się „Świat stoi przed nami potworem”, ale odkryłem, że pan Świetlicki
mnie ubiegł. Swoją drogą to ciekawe, że wpadliśmy na to samo zdanie.
Wydawnictwo proponowało „Nie kochaj mnie na zabój”, ale nie chciałem, by ktoś
odebrał ten tekst jako romansidło, choć owszem, mowa tam także o romansach,
tyle że między innymi homoseksualnych. A tego zwolennicy Harlequinów mogliby
nie zdzierżyć. „Zdobywcy oddechu” to wyrwany z kontekstu fragment zdania, ale
świetnie oddający klimat powieści i jej przesłanie.
Czy ma Pan
kolejną książkę w planach? Jeśli tak, czy uchyli Pan rąbka tajemnicy o czym
będzie powieść?
O psychoterapii. Bardzo
chcę się rozwijać i brać uwagi czytelników (o ironio) pod uwagę, więc w „Sajko”
będzie więcej dialogów i osadzenia akcji w konkretnych realiach. Pozostaniemy
jednak w Krakowie i nadal będzie o relacjach społecznych i nieradzeniu sobie z
emocjami. Mam wrażenie, że takie książki są po prostu potrzebne, bo można się z
nich uczyć na cudzych błędach.
KINGA18
Skąd Pana
pomysł porównania życia do czekolady? Przecież czekolada jest smaczna i raczej
porównujemy ją z życiem beztroskim, kolorowym i spełnionym, chyba że Gorzka
Czekolada :)
Kupiłem niedawno
trampolinę i wstawiłem ją do pokoju. Postanowiłem „wyskakać” te wszystkie
zdradliwe kostki. Do życia spełnionego porównują czekoladę tylko ci bez nadwagi
;-) We fragmencie cytowanym na okładce chodziło o porównanie do wyrobu
czekoladopodobnego. Nie wiem, czy teraz, w epoce ludzi zamkniętych w
korporacyjnych boksach, zarabiających w tysiącach, a nie w setkach, produkuje
się jeszcze czekolady czekoladopodobne. Ja pamiętam ich smak z dzieciństwa. Ten
posmak margaryny, poczucie, że mnie ktoś próbuje oszukać, wmówić, że to
smaczne.
Małgorzata
Stępień
Skąd pomysły
na tytuły książek, które Pan pisze? Czy decyzje o tytule książki podejmuje Pan
przed napisaniem książki, czy może jak jest już gotowa?
To zależy. Niewydana, o
której wspomniałem wcześniej, została zatytułowana już na etapie pierwszych
napisanych zdań, bo od początku byłem świadom, że zwrot „mamy to gdzieś”
ukierunkowuje tworzony tekst. „Zdobywcy oddechu” zostali wyłonieni w wyniku
kilkutygodniowych rozważań, zaś pisana właśnie „Sajko” została tak nazwana, bo
lubię to angielskie słówko i jako tytuł pasuje mi do klimatu książki.
Która z
napisanych przez Pana książek jest zarazem Pana ulubioną?
„Zdobywcy oddechu”, bo
to mój pierwszy sukces na gruncie wydawniczym.
Małgosia
Xxookds
Proszę podać
tytuł książki, która w największym stopniu wpłynęła na Pana życie. Dlaczego
właśnie ta pozycja?
Największy wpływ na
mnie jako na autora bezapelacyjnie miała „Wojna polsko-ruska pod flagą
biało-czerwoną”, bo zobaczyłem wtedy, że można wyrazić siebie własnymi słowami,
bez oporów, ram i konwenansów. Gdy pierwszy raz ją czytałem, ledwie dobrnąłem
do połowy. Rzuciłem w kąt, wróciłem jednak do niej po paru miesiącach i może trafiła
wtedy na inny okres w życiu, bo doczytałem do końca, a dosłownie dzień później
zacząłem czytać po raz drugi. Od tamtego czasu przeczytałem ją już
kilkukrotnie, między innymi przygotowując się do matury, bo polski zdawałem na
podstawie tekstów Masłowskiej.
Jakie jest
Pana największe marzenie dotyczące pisarstwa? Otrzymanie ważnej nagrody,
zdobycie rzeszy czytelników, napisanie książki o konkretnej tematyce?
Dosłownie kilka dni
temu otrzymałem maila od wydawnictwa, że zgłoszono mnie do Nagrody Literackiej Nike.
Wsparcie osób z którymi współpracuję ma dla mnie duże znaczenie, bo choć nie
łudzę się, że jestem autorem najlepszej książki wydanej w minionym roku, miło
mi, że ktoś kto się na tym zna twierdzi, że mam szanse zostać docenionym. Gdy
zaczynałem pracę nad „Zdobywcami oddechu” i pokazałem próbki tekstu między
innymi mojej przyjaciółce Joannie, po zapoznaniu się z nimi odparła, że na
rozdanie Nike pójdzie ze mną jako osoba towarzysząca, co mam jej od razu
obiecać. Nie wiem czy będzie to w 2017, czy 2025, ale owszem, jest to moim
marzeniem.
Aga
Zet
Gdyby
wylądował Pan na bezludnej wyspie, ale miał wcześniej możliwość zabrania ze
sobą jedynie 5 przedmiotów, to co spakowałby Pan do walizki? Czy znalazłaby się
tam jakaś książka? Jeśli tak, to jaka?
Pięć rzeczy? A więc na
spryciarza: zabrałbym laptopa z tysiącami MP3, czytnik z książkami (tak, tak,
bardzo dużo książek czytam w formie e-booków, choć niegdyś uważałem, że to
zbrodnia), kanister pasty do zębów, bo nie ma nic gorszego niż ból zęba, gdy
pojawi się dziura. Wziąłbym z sobą coś prądotwórczego, bo na cholerę byłby mi
laptop bez elektryczności? Lampkę, bo lubię czytać w nocy. I kota, choć to nie
rzecz, ale skoro on widzi we mnie tylko sługusa do karmienia, pojenia i
pieszczot, to ja na potrzeby tego pytania mogę widzieć w nim rzecz. Skrajnie
irytującą i kochaną zarazem.
Jakie są Pana
sposoby na zaproszenie pod swój dach weny, jeśli jej aktualnie nie ma? Czy robi
Pan wtedy coś szczególnego, czy może czeka aż wena sama przyjdzie?
Słucham Nosowskiej i
zazdroszcząc jej celności zdań podejmuję własne próby. Moja wena ogólnie jest
chyba słuchaczką, bo zdarzało mi się wpadać na dobre pomysły w trakcie
koncertów lub podczas słuchania płyt ulubionych wokalistek. Najlepszy sposób,
to zacząć pisać. Nie ma złych zdań, są tylko niewystarczająco dobre. Wychodzę z
założenia, że wszystko co się napisało można przecież
skasować, więc najważniejsze jest próbowanie. Przecież nie każdy mój tekst jest
wysyłany do wydawcy, czy publikowany na oficjalnej stronie. Sam dla siebie
bywam czasem strasznie kiepskim autorem, wy macie dostęp tylko do tego, co mi
wyszło :-) Parzę sobie kubek gorącej herbaty i jazda! To świetna zabawa,
polecam każdemu.
W imieniu swoim oraz Czytelników mojego bloga pięknie dziękuję Przemysławowi
za wspaniały wywiad.
Książkę "Zdobywcy oddechu" otrzymuje Małgosia Xxookds :)
Uzasadnienie autora:
Zwyciężczynią jest Małgosia Xxookds za pytanie o
marzenia, bo to najlepiej oddaje przesłanie mojej książki. Chodzi przecież o to
by walczyć o siebie, o oddech. Marzyć, myśleć o przyszłości i do czegoś w życiu
dążyć. Amen.
Serdecznie gratuluję! :)
Zwyciężczynię proszę o podanie adresu do wysyłki - mój adres mailowy:
kasiatuszek@gmail.com
kasiatuszek@gmail.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRewelacyjny wywiad :D
OdpowiedzUsuńGratuluję zwyciężczyni :)
Bardzo ciekawy wywiad :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam Zdobywców Oddechu i przyznam, że książka ma w sobie coś, nieszablonowa propozycja czytelnicza o każdym z nas. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy, miejscami niezwykle zabawny wywiad. Niby długi, a czytało się szybko i z dużą przyjemnością. Gratuluję panu Przemkowi podejścia do życia!
OdpowiedzUsuńGratulacje :) A wywiad ciekawy, fajne mieliśmy pytania. :)
OdpowiedzUsuń