niedziela, 6 listopada 2016

Ostatni dzień roku- K. Misiołek




"(...) Czasem ogarniały mnie takie ponure, pełne goryczy wizje - czułam, że wszystko to,
co nas spotyka, to tylko rządzący się własnymi prawami przypadek
niemający nic wspólnego z żadną karmą, losem czy przeznaczeniem.
Idziesz w prawo - wpadasz pod rozpędzony autobus,
idziesz w lewo - spotykasz faceta swojego życia.
Stoisz w miejscu - spada ci na głowę cegła, 
ruszasz - wpadasz na największego wroga.
Wszystko wydawało mi się takie upiornie pochrzanione, 
pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, ponure." "


"Ostatni dzień roku" to moje drugie spotkanie z piórem Katarzyny Misiołek. Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką autorki była "Niekochana", którą wspominam bardzo pozytywnie i z pewnym sentymentem. Krótka opinia o niej (tutaj - z dzisiejszej perspektywy uważam, że trochę nieudolna) była jedną z pierwszych, jaka pojawiła się na początku działalności mojego bloga. Trafiłam na nią przypadkiem w bibliotece i tak bardzo spodobał mi się styl pisania autorki, że postanowiłam poznać pozostałe jej książki. Ponieważ "Ostatni dzień roku" nie była dostępna w bibliotece w moim mieście, zdecydowałam, że ją kupię. To było kilka miesięcy temu. Niestety przez jakiś czas nie mogłam nigdzie trafić na tę powieść w normalnym formacie. Dlatego też skusiłam się na nią w wersji pocket (nie przepadam za bardzo za takowymi, ale zależało mi bardzo na tej książce). Jakie wrażenia wywarła na mnie ta publikacja? Czy moje kolejne spotkanie z twórczością pisarki było równie udane? Zapraszam na moja opinię :)