wtorek, 5 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Głupia książka - M. Bieniek




"Zapadła cisza, wszyscy pogrążyliśmy się w zadumie, rozmyślając nad tym, co nas spotkało. 
Czytamy książki, oglądamy filmy, słyszymy o niewiarygodnych historiach 
i przeważnie traktujemy je jak fikcję. "To się nie mogło wydarzyć" - myślimy. 
Lekceważąco podchodzimy do nieszczęść, które przytrafiają się anonimowym ofiarom, 
gdzieś tam, daleko. Inaczej sprawa zaczyna wyglądać, gdy tragedia dotknie nas osobiście. 
Wszystko nabiera wtedy innego wymiaru, jest stokroć bardziej przerażające."


Dawno nie czytałam książki, która rozbawiłaby mnie do łez. A tak się stało w przypadku powieści "Głupia książka". Uśmiech nie znikał z mojej twarzy od pierwszej do ostatniej strony. Świetnie się bawiłam w trakcie jej czytania. Prawdę mówiąc, przed podjęciem decyzji o jej otrzymaniu do recenzji, trochę się wahałam. Ale tak bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, że byłam ogromnie ciekawa, o czym tak naprawdę opowiada. Przez chwilę nawet pomyślałam, że może będzie beznadziejna i po kilku stronach stwierdzę, że nie dam rady jej przeczytać. Z jednej strony jej tytuł wydaje się zabawny, ale przecież równie dobrze mógł świadczyć o tym, że za nim kryje się jakaś bezsensowna opowieść. Nie spodziewałam się natomiast, że to będzie świetna komedia kryminalna, od której nie będzie można się oderwać. 

Główna bohaterka wraz z mężem, którego nazywa Miśkiem oraz córką Majką mieszkają w dwupiętrowym domu. Ostatnimi czasy często doświadczają przykrych incydentów, jakimi są włamania i kradzieże do ich posiadłości. Policjant zasugerował im kupno dużego, groźnie wyglądającego psa. Rodzina wzięła sobie słowa funkcjonariusza do serca i pojechała po psa. Wybrali owczarka niemieckiego, wabił się Harnaś. Pewnego dnia, kobieta została sama w domu, towarzyszył jej tylko pies. Mąż pojechał w delegację, a córka na wczasy nad morze. Główna bohaterka - malarka, lubiąca gry komputerowe, postanowiła wyjątkowo tego wieczora spać na dole (sypialnia znajduje się na piętrze). Włączyła telewizor, obejrzała kilka filmów i zasnęła. Ze snu wybudziły ją dziwne odgłosy. Zapaliła zatem światło i dostrzegła faceta w kominiarce. Była przerażona. Harnaś rzucił się na mężczyznę (bardziej w celu wylizania go niż wyrządzenia mu krzywdy), który spadł ze schodów. Gdy kobieta do niego podeszła, okazało się, że on nie żyje. Zamiast zadzwonić na policję, wykonała telefon do siostry Lilii, która natychmiast pojawiła się w domu kobiety. Dostrzegły, że włamywacz miał przy sobie pistolet. Z wrażenia Lila upiła się nalewką z czeremchy amerykańskiej. Następnie postanowiły zatelefonować do Danusi - emerytowanej policjantki, która również szybko zjawiła się w domu przyjaciółki. Skontaktowała się ze znajomym inspektorem Tomaszem Mazurkiem, który przyjechał z policjantami. Okazało się, że złodziej miał klucze do domu, a ponadto, że był kuzynem Miśka. Rozpoczyna się zatem śledztwo...

Skąd złodziej miał klucze do domu rodziny? Dlaczego postanowił się włamać do domu swoich krewnych? Czego tak naprawdę tam szukał? Czy działał na czyjeś zlecenie?  W jaki sposób przyjaciele zamierzają przeprowadzić śledztwo? Dokąd się udadzą w tym celu? Jak potoczą się dalsze losy rodziny i ich znajomych?

""Matko Boska" - to jedno przyszło mi do głowy, 
gdy po półgodzinnym oczekiwaniu Lila pojawiła się na schodach.
Oczywiście szpilki, długa biała suknia z rozpierdakiem do pępka, 
perełki na szyi i maleńka kopertówka.
Popatrzyła na mnie z niesmakiem i pokręciła głową.
- Pasujemy do siebie jak pięść do nosa. - Skrzywiła się. - Nie ma w tobie krzty elegancji.
- Kobieto! Idziemy na wycieczkę, z buta, po wertepach, oglądać ruiny!
- Tym ruinom też się przyda trochę klasy.
Ciekawe, co powie po przejściu kilometra. Uśmiechałam się w duchu, 
myśląc o tym, jak bardzo różnimy się od siebie."

Powieść "Głupia książka" wywołuje ciepłe, przyjemne i pozytywne uczucia. Można się przy niej zrelaksować, zapomnieć o problemach i troskach. Napisana jest lekkim i łatwo przyswajalnym stylem. Ukazana w niej historia przedstawiona jest w przezabawny i figlarny sposób. Bohaterów nie da się nie lubić, są świetnie scharakteryzowani, każdy z nich wnosi coś swojego i niepowtarzalnego, wyróżnia się z grona znajomych pewnymi cechami. Najbardziej polubiłam Lilę za jej nietypowy styl bycia oraz niesamowite, urocze i dowcipne wypowiedzi. Uwagę zwraca również młodszy inspektor Tomasz Mazurek, który zabiegał o względy Lilii, co wychodziło mu całkiem nieźle. Misiek z żoną mieli naprawdę cudownych przyjaciół, na których w każdej chwili mogli polegać i dzięki którym potrafili przetrwać trudne dla nich momenty. Wszyscy zaangażowali się w to śledztwo, które było istną komedią. Pragnęli poznać prawdę, wymyślali intrygi, plany działania, narażając swoje zdrowie i życie.

"Głupia książka" jest idealnym rozwiązaniem na smutny, ponury i pochmurny dzień. Zawiera dużą dawkę humoru, pozytywnej energii i zabawy. Czyta się ją bardzo szybko, podzielona jest na kilkustronicowe rozdziały. To nie jest typ książki, która skłania do głębszych refleksji czy przemyśleń, raczej stanowi niezłą rozrywkę i zapewnia lepsze samopoczucie. Uświadamia, że rodzina i przyjaciele odgrywają istotną rolę w naszym życiu, że zawsze możemy liczyć na ich wsparcie i pomoc. A ponadto, po przeczytaniu książki, nasuwa się jeden konkretny wniosek. Pies, który pojawia się w domu, nie tylko ubarwia i upiększa nasze życie, ale przede wszystkim odmienia je na zawsze.

Jeśli chcecie się przekonać, dlaczego powieść nosi tytuł "Głupia książka" -  koniecznie po nią sięgnijcie!

 
"Policjant, który mnie przesłuchiwał był (nie obrażając nikogo) typowym przedstawicielem swojej profesji. Daleko mu było do takiego Tomka, na przykład. Oficjalny, sztywny i zezujący na prawe oko.
Na dokładkę pocił się niemiłosiernie, a nie był typem faceta zaprzyjaźnionego z antyperspirantami.
Bolała mnie głowa, było duszno, a buty, które założyłam w biegu, obcierały mi pięty. 
Ból głowy wywołuje u mnie nadwrażliwość na wszelkiego rodzaju zapachy.
Siedząc w domu, wiem, co gotuje gospodyni w obejściu oddalonym o kilometr.
Mogłabym dorabiać na lotnisku jako pies tropiący narkotyki pochowane w bagażach przemytników.
Perfumy i dezodoranty odpadają, bo powodują odruch wymiotny. 
Żyć nie umierać. Jestem migrenowcem, dlatego nauczyłam się z tym jako tako funkcjonować.
Siedziałam więc, skupiając się przede wszystkim na tym, 
by nie zwymiotować policjantowi na biurko."



Tytuł : "Głupia książka"
Autor : Marzena Bieniek
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 210


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

9 komentarzy:

  1. Lubię książki, przy których można się pośmiać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że będzie idealna do czytania na wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy zaczęłam czytać Twoją recenzję pomyślałam o tym, że nie pamiętam, kiedy ostatnio śmiałam się przy czytaniu książki. Bywa, że raz czy dwa wybuchnę śmiechem, bo dialog lub opis jest idealnie napisany. Humor bohaterów mi odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku tej książki uśmiech obecny jest przez cały czas :)

      Usuń
  4. wcale nie taka głupia ta Głupia książka ;D

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.