"- Nie może istnieć dobro bez zła.
Jeśli wszystko byłoby białe i nie byłoby czerni, to biel by nie miała racji bytu,
bo nie byłaby już bielą.
Dopiero czerń na zasadzie kontrastu powoduje, że biel istnieje.
Muszą ze sobą współistnieć."
Zapewne wspominałam kiedyś - być może przy okazji innej recenzji - że nie przepadam za horrorami, a nawet zapierałam się, że nigdy po nie nie sięgnę. Unikałam ich (oraz co po niektórych thrillerów) głównie ze względu na pojawiające się w nich drastyczne, krwawe i przerażające w moim odczuciu sceny. Nawet kilka lat temu chciałam się przemóc i zaczęłam oglądać pewien film, ale po paru minutach zrezygnowałam, to krótko mówiąc - nie na moje nerwy. Potem przez jakiś czas nie mogłam spać w nocy, bo przypominałam sobie pewne obrazy. Nie mogły wyparować z mojej głowy. Kiedy otrzymałam wiadomość z propozycją przeczytania i zrecenzowania horroru zatytułowanego "Wigilijna zamieć", w pierwszej chwili chciałam oczywiście odmówić, ale okazało się, że to horror paranormalny, a duchów nigdy się nie bałam i nie boję się nadal. I w związku z tym podjęłam się lektury tejże książki. Jakie wrażenia na mnie wywarła? Zapraszam na moją opinię :)
Wojciech Rudziński ma czterdzieści lat, jest mężem i ojcem. Od ponad dwunastu lat mieszka
w Eastbourne, w południowej Anglii. Pracuje w branży techniczno -
przemysłowej. Ukończył studia
licencjackie na BWSH w Koszalinie na kierunku pedagogika
resocjalizacyjna, być może tego akcenty będą zauważalne w tej i w
przyszłych powieściach i opowiadaniach. Kilka słów od autora: "Uważam, że samo pisanie dla
opowiedzenia interesującej historii może być fajne, ale myślę, że
podwójna korzyść przyniesie ukryte w niej przesłanie, które zmusi
czytelnika do refleksji, zarówno nad najbardziej podstawowymi
wartościami, które wpływają na stosunki międzyludzkie, jak też nad tymi
większego formatu. Dlaczego horror? Może dlatego, że na tle
ekstremalnych sytuacji natura ludzka ukazuje się taka, jaka jest
naprawdę, a może być piękna i tego w ludziach poszukuję. Wychowałem się w
domu wolnym od przesądów, ale moi dziadkowie opowiadali mi różne
niesamowite historie, które chyba miały wpływ na dalsze życie i chyba to
właśnie oni pośrednio przyczynili się do powstania tego pierwszego
opowiadania. A będzie ich znacznie więcej - obiecuję :)."
Wigilijny wieczór pewnego roku. Tomek wraca właśnie od kolegi. Spieszy się do rodzinnego domu na wieczerzę. Jest zimno, ciemno, wieje silny wiatr i intensywnie pada śnieg. Droga wiedzie przez las, co tym bardziej utrudnia i spowalnia jazdę. Mężczyzna rozmyśla o swoim życiu, o służbie wojskowej w policji, którą ma rozpocząć za trzy tygodnie, o czekających na niego rodzicach, gorącym posiłku i ciepłej świątecznej atmosferze. Nagle dostrzega policyjną nysę. Policjanci informują go, że panują bardzo trudne warunki na drodze i proponują, aby lepiej zawrócił, a także ostrzegają go, aby w żadnym wypadku nie zatrzymywał się na leśnym parkingu. Tomek przytakuje i rusza w dalszą drogę, pragnie czym prędzej dojechać do domu. W pewnym momencie ogarnia go niepokój. Czuje, że nie jest w samochodzie sam, że ktoś zajmuje miejsce na tylnym siedzeniu. Odwraca się i zauważa cień o dziwnym kształcie. Jest tak zaaferowany zjawiskiem, że traci kontrolę nad pojazdem i ulega wypadkowi. Okazuje się, że auto znalazło się w rowie. Rozgląda się po okolicy i wtem uświadamia sobie, że właśnie się rozbił na leśnym parkingu, przed którym ostrzegali go policjanci. Mężczyzna postanawia udać się po pomoc...
Zanim zdecydowałam się na lekturę tegoż opowiadania, najpierw zaczerpnęłam kilka informacji na jego temat. A konkretnie, czy zawiera fragmenty, przez które zdecydowanie bym nie przebrnęła. Zapewniono mnie, że to jest horror paranormalny, nie uwzględniający żadnych barbarzyńskich i krwawych scen. Następnie zapoznałam się kilkustronicowym darmowym fragmentem na stronie Wydawnictwa Witanet i muszę przyznać, że niezwykle mnie zaintrygował. Przyznaję, że po przeczytaniu zaledwie paru stron poczułam lekki niepokój. A w pewnym momencie nawet obejrzałam się za siebie, bowiem odniosłam wrażenie, że ktoś za mną stoi. Z jednej strony wiedziałam, że to przecież niemożliwe, ale jednak poczyniłam ten gest, zwykły odruch. Zasiano we mnie nutkę niepewności i swego rodzaju napięcia. Wówczas utwierdziłam się w przekonaniu, że muszę przeczytać tę książkę, tym bardziej, że udostępniony za darmo fragment skończył się w interesującym momencie i wzbudził moją ciekawość. Przesłałam zatem pozytywną odpowiedź do autora i z niecierpliwością wyczekiwałam książki. Gdy już do mnie dotarła, nie zabrałam się od razu za jej lekturę. Moje zdenerwowanie się wzmogło, naprawdę zaczęłam obawiać się tej opowieści. Dlatego też między innymi zwlekałam z jej lekturą. Aczkolwiek byłam na tyle zaintrygowana i tak bardzo pragnęłam się dowiedzieć, co wydarzyło się w wigilijną noc, że wreszcie postanowiłam zacząć czytać. A nastąpiło to bardzo późnym wieczorem pewnego zimowego dnia.
Pierwsze kilkanaście stron pochłonęłam bez większych emocji, bowiem już znałam ich treść (darmowy urywek). Owszem, towarzyszyło mi nieznaczne zdenerwowanie, ale mniej intensywne niż kiedy po raz pierwszy pochłonęłam te kilka kartek. Kiedy już minęłam moment, na którym zakończono dostępny dla wszystkich skrawek opowieści, wtedy z każdą kolejno przewracaną stroną czułam coraz to większą ciekawość, a przede wszystkim specyficzny, niepowtarzalny nastrój oraz tajemniczość. Bez wątpienia odczuwałam zimową wieczorową aurę, przenikliwe zimno, a także lęk na samą myśl, że to ja mogłabym znaleźć się w ciemnym lesie. Słyszałam szum drzew, świst wiatru przeszywającego moje ciało, odgłos skrzącego śniegu pod moimi stopami oraz niebywałą samotność pośród przerażającego krajobrazu. Moja wyobraźnia rozpoczęła swą pracę na pełnych obrotach i wtedy postanowiłam, że nigdy przenigdy nie wybiorę się do lasu. Lekturę opowiadania kontynuowałam z ogromną wnikliwością i zainteresowaniem. Towarzyszyło mi również podekscytowanie. Im bardziej zagłębiałam się w przedstawioną historię, tym bardziej mnie ona fascynowała, ale nie przerażała (tak jak wspomniałam wcześniej, duchów i tym podobnych się w ogóle nie boję i nie budzą one we mnie strachu). Zatem jakiś wzmożony dreszczyk grozy się nie pojawił, ale zaznałam wielu zupełnie innych emocji. Mianowicie pragnęłam czym prędzej dociec sensu i celu zaistniałych wydarzeń w życiu głównego bohatera, chciałam poznać jego dalsze losy, czy sobie poradzi, czy podoła zadaniu mu wyznaczonemu, czy uda mu się wydostać z tamtego świata, z - można by rzec - pułapki na niego zastawionej. Wyraźnie odczuwałam wszystkie targające nim emocje, wraz z nim (i nie tylko) rozpoczęłam podróż do przeszłości, doświadczyłam niezwykłych zdarzeń, przemierzałam poszczególne punkty prowadzące do celu. To było coś innego, niespotykanego (bynajmniej dotąd w literaturze tego nie spotkałam), frapującego, tajemniczego i skupiającego uwagę. Te wszystkie czynniki sprawiały, że nie mogłam oderwać się od lektury. Aczkolwiek muszę też przyznać, że bywały fragmenty, budzące zniesmaczenie i wstręt, głównie miało to miejsce w momencie opisów zjaw czy istot. Ale nie były aż tak ohydne czy paskudne, ażeby wywołać we mnie strach. Nie stały się powodem mojej bezsenności i nie śniły mi się po nocach. Ponadto bardziej skupiałam się na pewnych elementach, znakach czy postawach, aniżeli na wyglądzie tychże zjawisk.
Przechodząc do fabuły - no cóż - nie ukrywam, że miałam zupełnie inne jej wyobrażenie. Oczekiwałam czegoś całkiem innego, choć nie potrafię dokładnie tego sprecyzować. Po prostu spodziewałam się całkiem innej historii, a otrzymałam coś kompletnie odmiennego, z czym musiałam i bardzo chciałam się zmierzyć. Niestety nie mogę za nadto rozpisać się na temat ukazanej opowieści, bo wówczas mogłabym zbyt wiele zdradzić. Pragnę zauważyć, że książka liczy zaledwie sto dwadzieścia osiem stron. Mogę jedynie zdradzić, że charakteryzuje się tajemniczością, nieprzewidywalnością i nagłymi zwrotami akcji. Wielokrotnie byłam zaskakiwana, co niewątpliwie jest pozytywem tejże powiastki. Nie odnotowałam ani jednego momentu znudzenia czy znużenia. Bardzo interesujące były dialogi prowadzone między głównym bohaterem a pojawiającymi się nieustannie zjawami. Skłaniały one bowiem do myślenia, zatrzymania się na chwilę i zadumy nad podanymi słowami, a także zawierały istotny przekaz. Sadzę, że każdy z nich odnalazłby w nich coś dla siebie i odebrał je na swój własny sposób. Poza tym w historii można dostrzec nawiązania do kościoła, religii, świętej księgi, Boga, drogi krzyżowej, kapłanów, co nie każdemu czytelnikowi może przypaść do gustu. Więcej niestety nie zdradzę, ażeby nie odbierać Wam przyjemności z lektury tegoż opowiadania. Jedynie wspomnę jeszcze o zakończeniu, które okazało się niezwykle zaskakujące i zadziwiające, a jednocześnie wywołało mały niedosyt i ponownie obudziło ciekawość tego, co dalej nastąpi.
Moim zdaniem opowiadanie jest bardzo dobrze napisane, lekkim i zrozumiałym językiem. Zaletą są na pewno ciekawe i plastyczne opisy miejsc (lasu, kościoła, kapliczki), otaczającego krajobrazu oraz zaistniałych faktów. Dodatkowo powiastka ta bogata jest w wiele pięknych i wartościowych cytatów, zmuszających do refleksji i pozwalających zrozumieć sens pewnych wydarzeń mających miejsce w życiu nie tylko głównego bohatera, ale przede wszystkim nas samych. Z przyjemnością i niebywałym zaciekawieniem chłonęłam każdą kolejną stronę, czasami zapominając, że mam do czynienia z horrorem. To było dla mnie pierwsze, ale jakże interesujące spotkanie z tymże gatunkiem.
Podsumowując, "Wigilijna zamieć" to w moim odczuciu lekki horror, uwzględniający fascynującą opowieść, będący swoistą podróżą do przeszłości oraz interesującą wędrówką w głąb siebie, uświadamiający, że nigdy nie uciekniemy przed nieuniknionym, nie oszukamy przeznaczenia, a także uzmysławia, że śmierć niekoniecznie jest końcem wszystkiego tu - na ziemi, a jedynie początkiem nowego etapu. Moim zdaniem, to naprawdę udany debiut, który serdecznie polecam. Z chęcią poznam kolejne opowiadania autora. Z niecierpliwością będę ich wyczekiwać. Tymczasem zachęcam do lektury powiastki "Wigilijna zamieć".
Zanim zdecydowałam się na lekturę tegoż opowiadania, najpierw zaczerpnęłam kilka informacji na jego temat. A konkretnie, czy zawiera fragmenty, przez które zdecydowanie bym nie przebrnęła. Zapewniono mnie, że to jest horror paranormalny, nie uwzględniający żadnych barbarzyńskich i krwawych scen. Następnie zapoznałam się kilkustronicowym darmowym fragmentem na stronie Wydawnictwa Witanet i muszę przyznać, że niezwykle mnie zaintrygował. Przyznaję, że po przeczytaniu zaledwie paru stron poczułam lekki niepokój. A w pewnym momencie nawet obejrzałam się za siebie, bowiem odniosłam wrażenie, że ktoś za mną stoi. Z jednej strony wiedziałam, że to przecież niemożliwe, ale jednak poczyniłam ten gest, zwykły odruch. Zasiano we mnie nutkę niepewności i swego rodzaju napięcia. Wówczas utwierdziłam się w przekonaniu, że muszę przeczytać tę książkę, tym bardziej, że udostępniony za darmo fragment skończył się w interesującym momencie i wzbudził moją ciekawość. Przesłałam zatem pozytywną odpowiedź do autora i z niecierpliwością wyczekiwałam książki. Gdy już do mnie dotarła, nie zabrałam się od razu za jej lekturę. Moje zdenerwowanie się wzmogło, naprawdę zaczęłam obawiać się tej opowieści. Dlatego też między innymi zwlekałam z jej lekturą. Aczkolwiek byłam na tyle zaintrygowana i tak bardzo pragnęłam się dowiedzieć, co wydarzyło się w wigilijną noc, że wreszcie postanowiłam zacząć czytać. A nastąpiło to bardzo późnym wieczorem pewnego zimowego dnia.
Pierwsze kilkanaście stron pochłonęłam bez większych emocji, bowiem już znałam ich treść (darmowy urywek). Owszem, towarzyszyło mi nieznaczne zdenerwowanie, ale mniej intensywne niż kiedy po raz pierwszy pochłonęłam te kilka kartek. Kiedy już minęłam moment, na którym zakończono dostępny dla wszystkich skrawek opowieści, wtedy z każdą kolejno przewracaną stroną czułam coraz to większą ciekawość, a przede wszystkim specyficzny, niepowtarzalny nastrój oraz tajemniczość. Bez wątpienia odczuwałam zimową wieczorową aurę, przenikliwe zimno, a także lęk na samą myśl, że to ja mogłabym znaleźć się w ciemnym lesie. Słyszałam szum drzew, świst wiatru przeszywającego moje ciało, odgłos skrzącego śniegu pod moimi stopami oraz niebywałą samotność pośród przerażającego krajobrazu. Moja wyobraźnia rozpoczęła swą pracę na pełnych obrotach i wtedy postanowiłam, że nigdy przenigdy nie wybiorę się do lasu. Lekturę opowiadania kontynuowałam z ogromną wnikliwością i zainteresowaniem. Towarzyszyło mi również podekscytowanie. Im bardziej zagłębiałam się w przedstawioną historię, tym bardziej mnie ona fascynowała, ale nie przerażała (tak jak wspomniałam wcześniej, duchów i tym podobnych się w ogóle nie boję i nie budzą one we mnie strachu). Zatem jakiś wzmożony dreszczyk grozy się nie pojawił, ale zaznałam wielu zupełnie innych emocji. Mianowicie pragnęłam czym prędzej dociec sensu i celu zaistniałych wydarzeń w życiu głównego bohatera, chciałam poznać jego dalsze losy, czy sobie poradzi, czy podoła zadaniu mu wyznaczonemu, czy uda mu się wydostać z tamtego świata, z - można by rzec - pułapki na niego zastawionej. Wyraźnie odczuwałam wszystkie targające nim emocje, wraz z nim (i nie tylko) rozpoczęłam podróż do przeszłości, doświadczyłam niezwykłych zdarzeń, przemierzałam poszczególne punkty prowadzące do celu. To było coś innego, niespotykanego (bynajmniej dotąd w literaturze tego nie spotkałam), frapującego, tajemniczego i skupiającego uwagę. Te wszystkie czynniki sprawiały, że nie mogłam oderwać się od lektury. Aczkolwiek muszę też przyznać, że bywały fragmenty, budzące zniesmaczenie i wstręt, głównie miało to miejsce w momencie opisów zjaw czy istot. Ale nie były aż tak ohydne czy paskudne, ażeby wywołać we mnie strach. Nie stały się powodem mojej bezsenności i nie śniły mi się po nocach. Ponadto bardziej skupiałam się na pewnych elementach, znakach czy postawach, aniżeli na wyglądzie tychże zjawisk.
Przechodząc do fabuły - no cóż - nie ukrywam, że miałam zupełnie inne jej wyobrażenie. Oczekiwałam czegoś całkiem innego, choć nie potrafię dokładnie tego sprecyzować. Po prostu spodziewałam się całkiem innej historii, a otrzymałam coś kompletnie odmiennego, z czym musiałam i bardzo chciałam się zmierzyć. Niestety nie mogę za nadto rozpisać się na temat ukazanej opowieści, bo wówczas mogłabym zbyt wiele zdradzić. Pragnę zauważyć, że książka liczy zaledwie sto dwadzieścia osiem stron. Mogę jedynie zdradzić, że charakteryzuje się tajemniczością, nieprzewidywalnością i nagłymi zwrotami akcji. Wielokrotnie byłam zaskakiwana, co niewątpliwie jest pozytywem tejże powiastki. Nie odnotowałam ani jednego momentu znudzenia czy znużenia. Bardzo interesujące były dialogi prowadzone między głównym bohaterem a pojawiającymi się nieustannie zjawami. Skłaniały one bowiem do myślenia, zatrzymania się na chwilę i zadumy nad podanymi słowami, a także zawierały istotny przekaz. Sadzę, że każdy z nich odnalazłby w nich coś dla siebie i odebrał je na swój własny sposób. Poza tym w historii można dostrzec nawiązania do kościoła, religii, świętej księgi, Boga, drogi krzyżowej, kapłanów, co nie każdemu czytelnikowi może przypaść do gustu. Więcej niestety nie zdradzę, ażeby nie odbierać Wam przyjemności z lektury tegoż opowiadania. Jedynie wspomnę jeszcze o zakończeniu, które okazało się niezwykle zaskakujące i zadziwiające, a jednocześnie wywołało mały niedosyt i ponownie obudziło ciekawość tego, co dalej nastąpi.
Moim zdaniem opowiadanie jest bardzo dobrze napisane, lekkim i zrozumiałym językiem. Zaletą są na pewno ciekawe i plastyczne opisy miejsc (lasu, kościoła, kapliczki), otaczającego krajobrazu oraz zaistniałych faktów. Dodatkowo powiastka ta bogata jest w wiele pięknych i wartościowych cytatów, zmuszających do refleksji i pozwalających zrozumieć sens pewnych wydarzeń mających miejsce w życiu nie tylko głównego bohatera, ale przede wszystkim nas samych. Z przyjemnością i niebywałym zaciekawieniem chłonęłam każdą kolejną stronę, czasami zapominając, że mam do czynienia z horrorem. To było dla mnie pierwsze, ale jakże interesujące spotkanie z tymże gatunkiem.
Podsumowując, "Wigilijna zamieć" to w moim odczuciu lekki horror, uwzględniający fascynującą opowieść, będący swoistą podróżą do przeszłości oraz interesującą wędrówką w głąb siebie, uświadamiający, że nigdy nie uciekniemy przed nieuniknionym, nie oszukamy przeznaczenia, a także uzmysławia, że śmierć niekoniecznie jest końcem wszystkiego tu - na ziemi, a jedynie początkiem nowego etapu. Moim zdaniem, to naprawdę udany debiut, który serdecznie polecam. Z chęcią poznam kolejne opowiadania autora. Z niecierpliwością będę ich wyczekiwać. Tymczasem zachęcam do lektury powiastki "Wigilijna zamieć".
Cytaty:
"(...) Zawsze uważał się za samodzielnego i samowystarczalnego,
lecz nagle zdał sobie sprawę jak bardzo jego istnienie związane było zawsze
z fizyczną obecnością innych ludzi.
Gdyby cokolwiek mu się tu przydarzyło byłby zdany tylko na siebie.
Czy tak czuli się pionierzy odkrywający nowe tereny?
Samotnicy żyjący w średniowieczu?
Nic w tym atrakcyjnego.
Wiązał się z tym chyba przede wszystkim strach!
Tu się czuł przede wszystkim bardzo samotny.
A może nie do końca?"
"- Wszystkie nasze czyny mają swoje konsekwencje - głos towarzysza ocknął go z zamyślenia.
- Nie mówię tu tylko o nagrodzie, czy karze.
Mówię o długofalowych skutkach naszych czynów.
Złe słowo, co gorsza zły czyn, powodują czyjeś łzy, rozpacz. Cierpienie drugiego człowieka.
Czasem na całe życie.
Sprawcy, nawet jeżeli chwilowo czują wyrzuty sumienia, najczęściej szybko zapominają.
Ofiary też by chciały, ale nie zawsze mogą..."
"(...) Wszystko ma swój początek i koniec. Tam gdzie coś się kończy, coś innego zaczyna się."
"Teraz naprawdę przeszły go dreszcze.
Zapragnął nagle znaleźć się jak najdalej stąd.
Nawet w unieruchomionym samochodzie.
Pożałował, że go opuścił nie czekając na pomoc.
A najlepiej być po prostu w domu i jeść sałatkę i krokiety.
Pobożne życzenia.
Był w ostatnim miejscu na ziemi, w którym kiedykolwiek chciałby się znaleźć.
Miejsce z koszmaru, bądź biesiada z psychopatą z dala od cywilizacji,
sam nie wiedział co gorsze."
"- Tak samo jest z dobrem i złem.
Nie mogą istnieć bez siebie, bo jeżeli wszystko byłoby dobre to takim już by nie było.
Staje się widoczne dopiero na tle zła."
"(...) - Narodziny nie są początkiem, tak jak i śmierć nie jest końcem."
"(...) Każdy w życiu błądzi, ale ideałem ma być znalezienie własnej drogi do perfekcji.
Z drugiej strony każdy ma coś do spełnienia w życiu,
żadne istnienie nie jest pozbawione sensu.
Każdy musi znaleźć tylko własną ścieżkę."
Tytuł: "Wigilijna zamieć"
Autor: Wojciech Rudziński
Wydawnictwo: Witanet
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka
Autor: Wojciech Rudziński
Wydawnictwo: Witanet
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka
Ilość stron: 128
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorowi - Wojtkowi Rudzińskiemu.
Pierwszy raz widzę tę książkę. Bardzo dobra, wyczerpująca recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie Wiolu :) Miło mi :)
UsuńKsiążka to nie mój klimat, ale recenzję przeczytałam z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Dziękuję :)
UsuńTakże wcześniej nie słyszałam o tej książce. Choć niewielkich rozmiarów wydaje się być interesująca :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam! :)
UsuńW życiu o tej książce nie słyszałam, ale teraz też nie mam jej w planach :D Nie wydaje się zła, ale jakaś taka...Nie w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Rozumiem, nie każdemu czytelnikowi może ta pozycja przypaść do gustu :)
UsuńCieszę się, że to taki udany debiut. Jak najdzie mnie ochota na krótka powiastkę, to będę pamiętała o powyższym tytule.
OdpowiedzUsuńKasiu, zawsze piszesz wyczerpujące recenzje i może nie do końca czytamy w podobnych klimatach, ale Twoje opinie podczytuję z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę widzę i czytam o niej pierwszy raz. Myślę sobie, że czasem dobrze jest trafić na historię, której się w ogóle nie spodziewamy - przynajmniej zaskakuje nas już na początku :)
Pozdrawiam!
Dziękuję Ci pięknie, Marzenko :) Bardzo mi miło :)
UsuńTak, to prawda :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja też nie przepadam za horrorami, chociaż kiedyś bardzo lubiłam ;) ale zwyczajnie z nich wyrosłam ;) Jednak po te paranormalne od czasu do czasu sięgam ;) "Wigilijna opowieść" mogłaby mnie zaciekawić, do tego książka liczy zaledwie 128 stron, mogłabym ją gdzieś wcisnąć w napięty terminarz ;). Ciekawa recenzja - zachęciła mnie do lektury :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zapodajesz cytaty - lubię to. Po książkę jednak raczej nie sięgnę, nie jest to pozycja dla mnie. Nie mniej pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu miałam dokładnie jak Ty - gatunek horroru omijany był szerokim łukiem. Jednak gdy w moje ręce wpadła powieść Kinga - przepadłam.
OdpowiedzUsuń"Wigilijna opowieść" mogłaby mnie zaciekawić i wydaje mi się, że pochłonęłabym ją w jeden wieczór.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Super recenzja! ��
OdpowiedzUsuń