wtorek, 21 lutego 2017

Przedpremierowo: Najpierw mnie pocałuj - L. Moggach




"- W życiu chodzi o jakość, a nie o ilość,
i każdy człowiek ma prawo sam osądzić,
czy jego życie jest warte życia czy nie."


Przez ostatnie miesiące naprawdę miałam ogromne szczęście, bowiem zwykle napotykałam bardzo dobre, wyśmienite, a niekiedy doskonałe książki, które z przyjemnością pochłaniałam. Zresztą zawsze wybieram takie pozycje, co do których jestem przekonana, że trafią w mój czytelniczy gust. Najczęściej sugeruję się kolejno okładką, tytułem i opisem, a dopiero na końcu opiniami innych osób, jeśli takowe już się pojawią. Czasem natychmiastowo podejmuję decyzję co do wyboru danej publikacji, a niekiedy potrzebuję więcej czasu, aby dokładnie i na spokojnie sobie przemyśleć i przeanalizować. W przypadku "Najpierw mnie pocałuj" przede wszystkim zaintrygował mnie tytuł (okładka nie zrobiła na mnie większego wrażenia), a gdy zapoznałam się z jej opisem, postanowiłam po nią sięgnąć. I niestety to nie była dobra decyzja... Zapraszam na moją opinię.

Lottie Moggach - przez piętnaście lat była dziennikarką piszącą m.in. dla Timesa, Financial Timesa, Elle i GQ. Najpierw mnie pocałuj jest jej powieściowym debiutem. Wszystko wskazuje na to, że Lottie odziedziczyła pisarski talent po matce - Deborah - autorce takich bestsellerów, jak choćby Tulipanowa gorączka i Hotel Marigold. (źródło: okładka książki "Najpierw mnie pocałuj")

Leila to młoda kobieta, która po śmierci mamy całkowicie zamknęła się w sobie. Pracowała w domu jako tester programów komputerowych. Rzadko wychodziła z mieszkania, tylko wtedy, gdy musiała. Mnóstwo czasu spędzała serfując po Internecie. Pewnego dnia zalogowała się na forum filozoficznym Czerwona Pigułka, gdzie często się wypowiadała, udzielała, z czasem bardziej angażowała. Została tam doceniona i awansowała, uzyskując miano elitarnego użytkownika. Poznała wiele osób - tylko wirtualnie, nigdy bowiem uczestnicy forum nie spotkali się w rzeczywistości. Do czasu propozycji Adriana - założyciela serwisu, który ją (i jak się okazało kilka innych osób) zmanipulował, wykorzystał jej naiwność i nieuwagę i zachęcił do uczestnictwa w pewnym projekcie. Poprosił o spotkanie w realu, gdzie wyjaśnił cel misji i zaproponował za to wynagrodzenie. Mianowicie pewna kobieta o imieniu Tess pragnęła popełnić samobójstwo, ale nie chciała ranić swoich bliskich. Dlatego też Leila miałaby wcielać się w nią na Facebooku i Gmailu przez jakieś pół roku (licząc od dnia "wymeldowania się" Tess), aby wszyscy znajomi i rodzina wierzyli, że Tess wciąż żyje. Leila zgodziła się na udział w misji, całymi dniami przesiadywała w Internecie, prowadząc rozmowę z Tess, poszukując niezbędnych informacji do prawidłowej realizacji planu, całkowicie poświęciła się temu, zaangażowała emocjonalnie, zatraciła się w świecie wirtualnym, tym samym zapominając o sobie, o otaczającej ją rzeczywistości. Z łatwością przychodziły jej kłamstwa, łączenie faktów, skrupulatne zbieranie danych i ich analizowanie, pisanie postów, fotomontaże, odpowiadanie na maile. Stała się zupełnie kimś innym, przywłaszczając sobie tożsamość drugiej osoby...

Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że nie jestem wielką znawczynią thrillerów. Ci, którzy mnie znają i śledzą mojego bloga wiedzą, że bardzo rzadko sięgam po ten gatunek literacki, mogłabym policzyć na palcach obu rąk thrillery, które przeczytałam. Unikam ich głównie z powodu szczegółowych opisów drastycznych, krwawych scen, które się w nich pojawiają (oczywiście nie zawsze i nie w każdej książce). Dlatego, zanim postanowię przeczytać jakąkolwiek powieść tego rodzaju, najpierw zasięgam opinii w tej kwestii, a potem ewentualnie się na nią decyduję. W przypadku książki "Najpierw mnie pocałuj" nie widziałam takowej potrzeby. Tak bardzo zaintrygował mnie jej opis, że od razu podjęłam decyzję o jej lekturze. Byłam jej ogromnie ciekawa, tym bardziej, że porusza ważne zagadnienia, zdecydowanie na czasie. Kiedy ją otrzymałam, nie ukrywam, że się lekko zdziwiłam. Bowiem w zapowiedziach widniała zupełnie inna okładka z przysłoniętą twarzą kobiety na różowo-czarnym tle, natomiast ja dostałam egzemplarz w czarnej oprawie z wypisanym czerwonymi literami tytułem. W sumie ani jedna ani druga nie przypadły mi do gustu, ale gdybym miała dokonać wyboru, to pewnie wskazałabym tę z samymi napisami, bo według mnie jest nijaka - tak jak zawartość książki.

Zacznę może od pozytywów, których jest niewiele, a ściślej mówiąc jeden. Albowiem autorka poruszyła w powieści bardzo ważny temat, dotyczący destrukcyjnego wpływu Internetu oraz zagrożeń wynikających z nowo zawieranych za jego pośrednictwem znajomości. We współczesnym świecie za pomocą Internetu dokonujemy zakupów, opłacamy rachunki, oglądamy filmy, słuchamy muzyki, ale przede wszystkim komunikujemy się ze znajomymi, poznajemy nowych ludzi, zamieszczamy na portalach społecznościowych zdjęcia, dzielimy się wrażeniami i doświadczeniami, osiągnięciami, sukcesami, ale też porażkami (choć zdecydowanie rzadziej), logujemy się na przeróżnych forach, udzielamy się na nich, prowadzimy dyskusje, wymieniamy się opiniami, oceniamy, krytykujemy, zachwalamy, wyrażamy własne zdanie i tak dalej - można by pisać w nieskończoność. Tym sposobem narażamy się poniekąd na niebezpieczne sytuacje, niby zdajemy sobie z tego sprawę, aczkolwiek nie do końca. Wiele osób ucieka w wirtualny świat, aby zapomnieć o dramatycznych, traumatycznych przeżyciach, szuka pocieszenia, pragnie odreagować. Niektórzy czują się samotni, nieakceptowani w realnym świecie. A Internet służy im do nawiązywania nowych kontaktów, poszukiwania akceptacji, aprobaty, szacunku. Mogą stać się anonimowi, mają całkowitą swobodę, mogą wcielić się w inne role, w życie innych osób. Udawać kogoś, kim nie są, a być może kim chcieliby być. Tak właśnie było w przypadku głównej bohaterki o imieniu Leila, która po śmierci matki czuła się opuszczona, bezsilna, osamotniona. Dlatego coraz więcej czasu spędzała przed monitorem komputera, aktywnie działając na forum, a potem wirtualnie przejmując życie innej kobiety. W ten sposób okłamywała nie tylko innych ludzi (bliskich Tess), ale przede wszystkim siebie. Najbardziej właśnie skrzywdziła siebie.

Trzeba przyznać, że autorka miała naprawdę dobry pomysł na fabułę, aczkolwiek niestety w moim odczuciu kiepsko wypadła jego realizacja. Szczerze mówiąc, tak nużącej i monotonnej książki to jeszcze nie miałam okazji przeczytać, a raczej lepszym określeniem byłoby wymęczyć. Prawda jest taka, że zaledwie po trzydziestu stronach lektury tegoż thrillera zwyczajnie zasnęłam. Kompletnie mnie nie wciągnęła ukazana historia. Opis gonił opis. I nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że były żmudne, nudne, zbyt szczegółowe, krótko mówiąc nieciekawe. Uważam, że spokojnie większą zawartość tej książki (zbędne opisy, nie wnoszące nic szczególnego) można by usunąć. To mnie zniechęciło i następnego dnia postanowiłam odłożyć tę książkę. Nawet już miałam w ogóle zrezygnować z jej kontynuowania, ale stwierdziłam, że dam jej drugą szansę. I pewnego dnia ponownie do niej zasiadłam, szło mi opornie, naprawdę musiałam się mobilizować. Myślałam tylko o tym, ażeby czym prędzej ją skończyć. A najgorsze było to, że pomimo przewracanych kolejnych kartek, miałam nieustanne wrażenie, że zamiast ich ubywać, ciągle ich przybywa. Owszem, mogłam ją odstawić na półkę i zapomnieć. Ale ja z reguły tak szybko się nie poddaję (a poza tym, przecież sama chciałam tę książkę). Miałam poniekąd nadzieję, że może się rozkręci w jakimś momencie i powiedzmy, że tak się stało, ale dopiero po ponad połowie książki (wtedy coś zaczęło się dziać). Wówczas poczułam się zainteresowana, chciałam poznać odpowiedzi na podstawowe pytania: czy Tess rzeczywiście popełni samobójstwo? czy cały projekt i zamiana kobiet wyjdą na jaw? jak zakończy się ta historia?. No cóż. Rozwiązanie sprawy nie zaskoczyło mnie i tyle.

Opowieść ukazana jest z perspektywy Leili. Zastosowana została narracja pierwszoosobowa. Akcja toczy się w przeciągu kilku dni sierpnia 2011 roku, kiedy to główna bohaterka przebywa w Hiszpanii w celu odnalezienia Tess. W trakcie pobytu tam wraca wspomnieniami do czasu, kiedy to wcielała się w rolę kobiety pragnącej popełnić samobójstwo. Zatem przeszłość przeplatała się z teraźniejszością, co chwilami wprowadzało lekkie zamieszanie.

"Najpierw mnie pocałuj" to thriller psychologiczny. Hmmm... Zgadzam się jedynie co do aspektu psychologicznego. Natomiast thrillerem bym tej powieści nie nazwała. Thriller zawsze kojarzył mi się z intrygującą i tajemniczą fabułą, nieustannym napięciem, niepokojem, wartką akcją, przyspieszonym biciem serca, niepewnością, lekkim dreszczykiem (może się mylę?). Niestety w przypadku lektury tejże książki niczego takiego nie doświadczyłam i nie doznałam. Ani mnie nie porwała, ani nie zachwyciła, ani nie wciągnęła, ani nie zmiażdżyła, ani nie powaliła. Uważam też, że tytuł kompletnie nijak się ma do treści (w pewnych okolicznościach pada kilka razy hasło: najpierw mnie pocałuj i tyle) i niewątpliwie bardziej sugeruje na jakiś romans czy powieść obyczajową z romansem w tle aniżeli na thriller psychologiczny.

Podsumowując, "Najpierw mnie pocałuj" to powieść, która moim zdaniem nie jest ani znakomita (warsztat pisarski wymaga dopracowania, daleko mu do perfekcji), ani tym bardziej elektryzująca (zastanawiam się w którym momencie?), ani przepełniona emocjami - a takowe określenia odnajdujemy na tylnej okładce książki. W moim przypadku pełniła funkcje usypiające (przynajmniej raz zasnęłam o normalnej porze). Nie ukrywam, że po jej lekturze poczułam ogromną ulgę i ucieszyłam się, że mogę ją wreszcie odłożyć na półkę. Czas przeznaczony na czytanie tej książki zdecydowanie mogłam spożytkować w inny, ciekawszy, lepszy sposób. Nie polecam, ani też nie odradzam. Decyzja należy do Was. Być może akurat komuś z Was przypadnie do gustu. 


Cytaty:


"(...) Nie miałam w zwyczaju jej oszukiwać, ale jedną z lekcji, 
jakie wyciągnęłam z tego doświadczenia, jest to, 
że czasami trzeba ukryć prawdę na rzecz wyższego dobra."


"- (...) Wierzę, że podejmowanie decyzji co do czasu i miejsca własnej śmierci 
to ostateczny wyraz władzy nad sobą.
Dla mnie to raczej oczywiste, że ktoś, 
kto deklaruje wiarę w osobistą wolność,
nie może być przeciwny samobójstwu.
Wolność wyboru, jak umrzeć i kiedy umrzeć,
to nasze fundamentalne prawo."


"(...) Po prostu nie widzę sensu w powtarzaniu wszystkiego bez końca,
w robieniu się coraz bardziej niewidzialna,
w kładzeniu się spać i wstawaniu,
bez zaufania we własne instynkty,
czując się albo w połowie tylko żywa, albo bez kontroli nad sobą.
Po prostu nie chcę już tego więcej."


"(...) Wyobrażałam to sobie, jakby ona wciąż jeszcze żyła
i to się działo naprawdę; jakby była postacią,
która naprawdę wyruszyła po tę przygodę, na tę "wyprawę w nieznane".
Jakby nie wiedziała, że to ja steruję jej losem."


"(...) Nie istnieje coś takiego jak bratnie dusze,
po prostu jest tak,
że ludzie potrzebują od siebie wzajem pewnych rzeczy,
żeby powołać do istnienia nowy komplet genów.
Miłość to tylko taka koncepcja służąca do podtrzymania życia."


"(...) Chyba zacznę akceptować to, że życie nie jest czarno-białe,
że nie ma odpowiedzi na każde pytanie.
Są takie obszary, które zawsze pozostaną szare,
i być może nie ma w tym nic złego."



Ostateczna wersja okładki


Premiera książki zaplanowana jest na 28 lutego 2017.


Tytuł: Najpierw mnie pocałuj
Autor: Lottie Moggach
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 336


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.
 
 

13 komentarzy:

  1. Szkoda, że summa summarum się zawiodłaś. Czasami tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałabym tę książkę ze względu na destrukcyjny wpływ Internetu na nasze życie. Szkoda tylko, że cała reszta zawodzi. Mam nadzieję, że następnym razem trafisz na prawdziwa perełkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perełkę to ja już przeczytałam dwa tygodnie temu :) A jest nią książka "Bogowie tanga" :)

      Usuń
  3. Temat brzmi bardzo ciekawie, więc czemu nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja byłam pewna, że to jakiś romans :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie to nie jest książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Początkowy cytat bardzo zachęcający. Jednak ufam Twojej opinii i po "Śliskim interesie" Ćwirleja nie zamierzam sięgać po coś, co być może będę znowu męczyć...
    Dzięki za oszczędzenie moich nerwów i czasu (nerwów, bo się złoszczę, jak nie mogę przejść przez jakąś książkę, a mam problem z niekończeniem książek)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem na świeżo po lekturze i muszę powiedzieć szczerze, że czuje niedosyt... Czegoś mi zabrakło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.