"Wiem, że nie chcę być tylko matką, córką, lekarką, ogrodniczką, sprzątaczką.
CHCĘ BYĆ KOBIETĄ!
Prawdziwą, taką do kochania, przytulania, miętoszenia, taką do szeptania czułych słówek,
do uwielbiania, do noszenia na rękach.
Przecież to niemożliwe, żebym miała to wszystko już za sobą.
Ja chcę się zakochać! Chcę być dla kogoś całym światem!
Chcę miłości! I będę ją miała! A teraz chcę nad morze!"
Gdybym miała wskazać powody, dla których sięgnęłam po książkę "Nigdy nie jest za późno", to na pewno wyróżniłabym: opis, który mnie w pewnym sensie zaintrygował; tajemniczy tytuł, pobudzający wyobraźnię (bynajmniej moją) oraz bardzo pozytywne opinie zamieszczone na jednym z portali. Przyznaję, że decydując się zatem na przeczytanie i zrecenzowanie tej powieści, spodziewałam się pięknej i wzruszającej historii miłosnej, a poniekąd też przyjemnej lektury na jesienne wieczory. W najmniejszym nawet stopniu, nie sądziłam jednak, że książka ta wzbudzi we mnie tak skrajne, mieszane odczucia i będzie stanowić niejako świetną rozrywkę na ponure, szare, pochmurne i deszczowe dni. Dlaczego? Zapraszam na recenzję :)
Pewnego dnia Zuzanna, mająca dość swego nudnego życia, postanawia wybrać się na samotny urlop nad Bałtyk. Tam spędza czas głównie spacerując po plaży, zachwycając się i delektując pięknymi krajobrazami, wdychając świeże powietrze, a czasem udając się na rowerowe wycieczki. W trakcie jednej z nich ulega wypadkowi, którego sprawcą jest poniekąd Maks Weber. Mężczyzna odwozi kobietę do szpitala, a następnie decyduje się nią zaopiekować, pozostając z nią w jej pokoju hotelowym. Umawiają się na kolację następnego dnia. Jednak Zuzanna otrzymuje wiadomość, że jej syn uległ wypadkowi. Kobieta zatem podejmuje decyzję o wyjeździe, pozostawiając w recepcji hotelu krótką informację dla Maksa. Ten zjawia się wieczorem w hotelu, gdzie dowiaduje się, że Zuzanna wyjechała i nie przekazała dla niego żadnej wiadomości. Mija kilka dni, kobieta cały czas czeka na kontakt ze strony Maksa, jednak nic takiego nie ma miejsca. Tymczasem z Zuzanną kontaktuje się jej przyjaciółka mieszkająca w Niemczech i proponuje kobiecie pracę w sanatorium na wyspie Fohr. Zuzanna, nie namyślając się długo, przystaje na ofertę przyjaciółki. Na niemieckiej wyspie dochodzi do nieoczekiwanego spotkania Zuzanny i Maksa...
Zacznę może od tego, że niestety nie udało mi się znaleźć jakichkolwiek informacji na temat samej autorki, jak i jej twórczości. Nasunął mi się zatem jeden konkretny wniosek. Mianowicie, podejrzewam więc, że "Nigdy nie jest za późno" jest debiutem literackim Pani Katarzyny Janus.
Co do okładki - podoba mi się kolorystyka, tym bardziej, że odcienie brązu, szarości oraz kolor miodowy należą do moich ulubionych barw. Ponadto przedstawia piękny widok: latarnia morska, wzburzone morze, fale, klify. Jednak najbardziej rzucającą się w oczy jest postać kobiety ubranej w sukienkę o intensywnym czerwonym kolorze, spoglądającej na fale obmywające plażę i odbijające się od tamtejszych skał. I tutaj mam pewne "ale". Umieszczenie tej kobiety na moście (albo tarasie?) wydaje się być za bardzo sztuczne, jest ona jakoś dziwnie pochylona i moim zdaniem całkowicie zbędna, nie do końca wpasowująca się w ten wspaniały krajobraz. Takie jest moje odczucie. Nie zmienia to faktu, że oprawa książki bardzo dobrze współgra z przedstawioną w niej treścią.
Główną bohaterką powieści jest Zuzanna - kobieta czterdziestopięcioletnia, lekarka - reumatolog, rozwódka oraz matka dorosłych bliźniaków, studentów: Jagny oraz Antka. Z mężem rozstała się, kiedy poinformował ją, że zdradza ją od jakiegoś czasu. Od tamtego pory, Zuzanna wiedzie samotne życie, poświęca się pracy i realizuje jako lekarka. Jest bardzo lubianą osobą, wzbudzającą sympatię, serdeczną, ciepłą i miłą. Czuje się jednak bardzo samotna, pragnie zaznać szczęścia i miłości, spotkać mężczyznę, którego mogłaby obdarzyć zaufaniem i głębokim uczuciem. Odnosi wrażenie, że jej życie jest nijakie, pozbawione uniesień. Decyduje się wówczas wybrać na urlop nad morze, aby przemyśleć swoje dotychczasowe życie i być może coś w nim zmienić. Nie spodziewa się, że ta samotna wyprawa odmieni jej życie na zawsze, za sprawą poznanego tam w niefortunnych okolicznościach przystojnego Maksa.
Zuzanna to postać, która wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony to osoba bardzo samotna, doświadczona, zraniona, przyjazna, uprzejma, empatyczna, opiekuńcza, ale z drugiej strony niejednokrotnie sprawiała wrażenie naiwnej, zbyt ufnej, niedojrzałej, uległej, niezdecydowanej. Momentami zwyczajnie jej nie rozumiałam, ale zdarzało się, że jej współczułam, że było mi jej po prostu żal. Natomiast Maks, w którym się zadłużyła to człowiek bardzo irytujący. Jego zachowanie było bardzo infantylne, niekiedy nawet aż nadto dziecinne. Nie radził sobie ze swoimi uczuciami, nie potrafił wyzwolić się i uwolnić od swojej byłej żony, która zwyczajnie nim manipulowała i wykorzystywała do swoich wielu różnych celów. Był rozdarty między niezwykłą i zachwycającą urodą byłej partnerki, a pięknym wnętrzem i osobowością Zuzanny. Gdy była żona po raz kolejny go wystawiła, ten postanowił przeprosić i prosić o wybaczenie Zuzannę, uświadamiając sobie, że to jednak z nią chce spędzić życie. A gdy już stanowili parę i wydawać by się mogło, że tworzą udany związek, to Maks zaczął ją od siebie odsuwać, unikać. Zamykał się w sobie, nie okazywał uczuć, nie rozmawiał, nie dzielił się z nią swoimi problemami i myślami, a potem znowu ją do siebie przyciągał i przepraszał. Nie ukrywam, że w pewnym momencie to stało się denerwujące i irytujące.
"Kiedy wyszedł z jej domu, sam nie wiedział dlaczego.
Teraz myśli, że po prostu stchórzył.
Zaczęło mu zależeć, a to wiąże się z ryzykiem.
Łatwiej dryfować przez życie, nie angażując się w nic poważnie.
Jakby się stało obok i oglądało film."
Fabuła - muszę przyznać - od pewnego momentu była niezwykle wciągająca, ale przede wszystkim nieprzewidywalna. Przez pierwsze siedemdziesiąt stron, akcja toczyła się powoli, jednostajnie, nie wywołując większych wrażeń. Myślałam, że tak pozostanie do końca, że mam do czynienia z przyjemną lekturą, opowiadającą o miłości, która będzie miała szczęśliwe zakończenie. Aż tu nagle ogromne zaskoczenie. Bowiem pojawiły się wątki sensacyjno - kryminalne, które aż za bardzo ubarwiły całą opowieść, a nawet wywołały uśmiech na mojej twarzy. Dlaczego? Pewne sytuacje były po prostu nierealne, a poniekąd sprawiały wrażenie sztucznych i wymuszonych. Jedna ze scen, a dokładniej rzecz ujmując, kiedy to pewna osoba mierzyła z pistoletu do głównej bohaterki, a ta w tym czasie chwyciła za fotel i rzuciła nim w okno, spowodowała we mnie wybuch śmiechu. Przecież to byłoby w tamtej sytuacji kompletnie niemożliwe (bynajmniej tak uważam). Jednak, prawdę mówiąc, od tegoż momentu czytałam książkę z wielkim podekscytowaniem oraz niedowierzaniem. Zastanawiałam się, co jeszcze się wydarzy, bo że coś się będzie działo to byłam niemal pewna. I miałam rację. Akcja goniła akcję i naprawdę świetnie się bawiłam. Nie byłam w stanie przewidzieć, co zastanę w kolejnym rozdziale. Pewne jest, że ani przez moment się nie nudziłam. Najlepsze było zakończenie, które mnie po prostu zszokowało. Ale to nie wszystko. Powieść bowiem ma dwa zakończenia, i to drugie dopiero okazało się być tym prawdziwym. Pierwszy raz spotkałam się z takową sytuacją.
Muszę też wspomnieć o scenach intymnych, które miały kilkukrotnie miejsce w książce. Powiem krótko, były zwyczajne, proste, ubogie, nijakie, pozbawione emocji. Kompletnie nie rozbudziły moich zmysłów, a tym bardziej nie wznieciły jako takiego pożądania.
Na pewno atutem powieści jest ukazanie historii zarówno z perspektywy Zuzanny, jak i Maksa. Tym sposobem możemy dokładniej zapoznać się z ich uczuciami, wrażeniami, przemyśleniami, refleksjami czy spostrzeżeniami. Ponadto wrażenie wywarły na mnie piękne i plastyczne opisy nadmorskich krajobrazów i widoków. Niewątpliwie wpływały na wyobraźnię i zachęcały do tego, aby natychmiast się spakować i wyruszyć nad morze, bez względu na porę roku.
Podsumowując, uważam, że pomysł na książkę był bardzo ciekawy, ale gorzej z jego realizacją. Wątki kryminalne według mojej oceny, były niedopracowane, a w niektórych przypadkach nawet powiedziałabym, że niepotrzebne. Powieść napisana jest prostym, zrozumiałym i przystępnym językiem oraz lekkim, łatwym w odbiorze stylem. Nie dopatrzyłam się żadnych błędów stylistycznych czy literowych. Raz tylko spostrzegłam trzykrotne powtórzenie jednego wyrażenia "jestem przerażona" w kolejnych kilku zdaniach pod rząd.
"Nigdy nie jest za późno" to opowieść o miłości, przyjaźni, samotności, tajemnicach, strachu, lękach, niepewności, odrzuceniu, radzeniu sobie ze smutną przeszłością, zagrożeniu życia oraz poszukiwaniu drogi do szczęścia i spokoju, a także nadziei na lepsze jutro. Powieść jest sklasyfikowana jako literatura kobieca. Uważam, że jest ona połączeniem powieści obyczajowej z kryminałem oraz elementami komedii. To książka wywołująca mnóstwo emocji: współczucie, żal, smutek, radość, złość, niedowierzanie, podekscytowanie, rozdarcie, zaskoczenie. Zdecydowanie mogę przyznać, że zarówno ujęta w niej historia oraz ukazani bohaterowie na długo pozostaną w mojej pamięci. I mimo, iż wiele kwestii wzbudziło moją irytację i wywarło negatywne wrażenie, to niewątpliwie jest w tej powieści coś, co sprawia, że po pierwsze nie można się od niej oderwać, a po drugie o niej zapomnieć. Polecam tę pełną wrażeń lekturę na szary, zimny, jesienny wieczór.
"Gnałam przez całe życie nie wiedzieć dokąd.
Ciągle chciałam czegoś innego.
Czegoś, co będzie później, nie skupiając się na teraźniejszości.
Nie ciesząc się chwilą.
Wiecznie ze wszystkiego niezadowolona, albo zadowolona inaczej.
Tyle czasu tylko dla mnie, tyle myśli, które donikąd się nie śpieszą.
Tyle refleksji i tęsknoty. I całkowita, chociaż chwilowa wolność."
Tytuł : "Nigdy nie jest za późno"
Autor : Katarzyna Janus
Wydawnictwo : Novae Res
Gatunek: literatura kobieca
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 320
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Dla mnie ta książka, była dobrą rozrywką, czyta się bardzo szybko ze względu na bardzo przystępny styl w jakim autorka napisała książkę oraz na wartką akcję. Podobały mi się postacie, szczególnie postać Zuzy, która jako kobieta dojrzała prezentowała swoje różne oblicza. Lekka, łatwa i przyjemna, idealna, kiedy chce się zrelaksować po pracy:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że ta książka jest świetną rozrywką i idealną propozycją na jesienne deszczowe wieczory :)
UsuńNie, nie, nie i nie. To książka absolutnie, ABSOLUTNIE nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: okładka do mnie krzyczy, że będzie to obyczajówa z połaczeniem romansu, czyli dwóch gatunków, które mnie odstraszają xD
Okładka w ogóle mi się nie podoba (po prostu lubię nowocześniejsze), tytuł nie intryguje, a już nie wspomnę o opisie xD
O autorce też niestety nie słyszała, więc nie pomogę w rozwiązaniu zagadki, czy to debiut, czy jak :D
Niezbytnio jestem przekonana. Może innym razem.
OdpowiedzUsuń:)
Usuń