"Ślady wilka" to najnowsza propozycja z serii z
Żurawiem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szczerze mówiąc, do
sięgnięcia po ową powieść zachęciły mnie trzy elementy: debiut literacki
autora, tajemniczy opis fabularny oraz ciekawość pióra twórcy
teatralnego i zaprezentowanej przez niego struktury opowiedzianej
historii. Ponadto, nie będę ukrywać, że skusiłam się na tenże wolumin
również ze względu na frapujący tytuł oraz
jedno z uwzględnionych w nim słów, a mianowicie - wilk. Kolekcjonuję
wszystko to, co wiąże się z tymi cudownymi zwierzętami, począwszy od
fotografii, zakładek do książek, poprzez torby, obrazki, a skończywszy
na literaturze zarówno naukowo-przyrodniczej, jak i obyczajowej,
współczesnej i pięknej - pod warunkiem, że pojawia się w nich wilczy
aspekt. Czy zatem spotkanie z prozą Rolanda Schimmelpfenniga uważam za
udane? Jakie wrażenia wywarła na mnie owa podróż czytelnicza?
Strony
▼
sobota, 30 grudnia 2017
czwartek, 28 grudnia 2017
"Cydr z Rosie" - Laurie Lee [recenzja]
"Po raz pierwszy w życiu znalazłem się poza zasięgiem ludzkiego wzroku.
Po raz pierwszy też byłem zupełnie sam w świecie, w którym niczego nie potrafiłem ani przewidzieć,
ani sobie wyobrazić - w świecie ćwierkających ptaków, cuchnących roślin i owadów,
które śmigały bez ostrzeżenia."
Bajeczność i niezwykłość okładki
rozpromienionej za pomocą ciepłych i jednocześnie żywych barw,
przywołującej wspomnienia z dziecięcych lat spędzanych na wsi i będącej
niejako wyrazem tęsknoty za minionymi beztroskimi latami zdecydowanie
przykuły moją uwagę. Zachęciły nie tylko do bliższego przyjrzenia się
zapakowanej w przyjemną i olśniewającą krajobrazowo oprawę publikacji,
ale przede wszystkim do zajrzenia w jej wnętrze, do zagłębienia się w jej
zawartość, jak się okazało, ukazaną zarówno za pomocą słów, jak i
ilustracji, zresztą jakże wyjątkowych. Musiałam zatem zasmakować
wyśmienicie zapowiadającej się lektury w postaci "Cydru z Rosie" i
poniekąd zaspokoić swą ciekawość związaną z tymże enigmatycznym tytułem.
A ponadto czasem lubię sięgać po książki stanowiące zapis wspomnień
mniej lub bardziej znanych osobowości, zwłaszcza, jeśli opowieści
wychodzące spod ich pióra są szczere i wypływają prosto z serca. Tak jak
to ma miejsce w przypadku "Cydru z Rosie"...
sobota, 23 grudnia 2017
Hiszpański ¡No hay problema! - mobilny kurs językowy SuperMemo
Nauka języków obcych
zawsze była dla mnie ogromną przyjemnością, swego rodzaju zaciekawieniem, z
łatwością owe przyswajałam. Potrafię władać językiem rosyjskim i
angielskim. Niegdyś zasmakowałam również francuskiego i niemieckiego,
niestety nie kontynuowałam z nimi znajomości, albowiem jakoś mi nie
przypasowały i miałam wrażenie, że nieustannie plącze mi się język przy
wymawianiu poszczególnych słów czy sformułowań. Zatem po pewnym czasie
sobie odpuściłam. Moim marzeniem było opanowanie mowy i zagadnień
gramatycznych języka hiszpańskiego, z którym swego czasu co prawda się
osłuchałam (przyznaję, oglądałam telenowele :)) i wiele rozumiałam,
jednak z powtórzeniem całych zdań miałam problem. Dlatego postanowiłam
się tegoż języka nauczyć od podstaw, wzbogacić słownictwo, poznać
pisownię, zrozumieć jego struktury i zasady gramatyczne. I w tym roku
dwukrotnie doświadczyłam owej szansy, dzięki testowaniu kursów do nauki
języka hiszpańskiego na poziomie podstawowym (A1-A2). Dziś chciałabym
pokrótce podzielić się moją opinią o jego wersji mobilnej ¡No
hay problema! proponowanej przez SuperMemo - unikalnej, inteligentnej i
wielokrotnie nagradzanej metodzie przyswajania wiedzy. Zapraszam do
lektury tekstu.
czwartek, 21 grudnia 2017
"Światło w Cichą Noc" - Krystyna Mirek [recenzja]
"- (...) Czasem lepiej spojrzeć prawdzie w oczy, bo choć na początku boli,
to jednak daje szansę na zmianę."
"Światło w Cichą Noc" - powieść,
której mieniąca się srebrzysto-złotymi drobinkami okładka skutecznie
przyciągnęła moją uwagę. Przepiękna oprawa stanowiła zapowiedź
świątecznej, przytulnej i ciepłej podróży czytelniczej, w którą
zapragnęłam się zgłębić. Ponadto impulsami do sięgnięcia po ową opowieść
była chęć poznania pióra Krystyny Mirek, ciekawość stylu opowiadanych
przez autorkę historii, a także informacja jakoby najnowsza publikacja
stanowiła pierwszy tom serii Willa pod kasztanem. Jakie wrażenie wywarła
na mnie książka pisarki całkiem niedawno ukazana na rynku wydawniczym?
Jak przebiegło moje pierwsze spotkanie z prozą znanej z tworzenia
kobiecych powieści obyczajowych Krystyny Mirek? Jakie emocje
towarzyszyły mi podczas smakowania owej lektury? Zapraszam na recenzję.
poniedziałek, 18 grudnia 2017
"Baśń" - Janusz Niżyński [recenzja]
"Życie jest piękne i takim niech sobie trwa. Choćby i we śnie..."
Moją pierwszą przygodę z twórczością Janusza Niżyńskiego stanowiła
powieść obyczajowa okraszona kryminalną nutą o intrygującym tytule
"Master Stengraf i synowie. Oblicza miłości". Okazała się nie tylko
zaskakującą, ale nade wszystko doskonałą prozą o istocie miłości.
Dostąpiłam wówczas zaszczytu napisania rekomendacji na okładkę książki, z
czego jestem ogromne dumna. Kiedy całkiem niedawno autor zwrócił się do
mnie z propozycją zrecenzowania jego najnowszej powieści pt. "Baśń",
sprawił mi tym wielką przyjemność, a ponadto poczułam się doceniona.
Zgodziłam się zatem od razu, z niecierpliwością wyczekując przesyłki.
Krótko po jej otrzymaniu zabrałam się za pochłanianie klimatycznej i
tajemniczej książki. Od czasu zaznajomienia się z jej zawartością minęło
raptem kilkanaście godzin, a ja nadal o niej myślę... Moje drugie
spotkanie z piórem pisarza uważam nie tylko za nad wyraz udane, ale w
głównej mierze za niesłychanie cenne. Zapraszam na recenzję.
piątek, 15 grudnia 2017
"Smaki życia" - Anita Scharmach [recenzja]
"(...) Trzeba wziąć życie za rogi, zmierzyć się z nim, stawić mu czoła
i głośno powiedzieć: "Hej, ja tu rządzę"!"
"Smaki życia" to drugi tom dylogii autorstwa Anity
Scharmach. Jej pierwszą cześć miałam okazję recenzować pół roku temu.
Ostatecznie owe spotkanie uznałam za udane, mimo to nie omieszkałam
nadmienić o jego mankamentach. Nie skupiłam się aż nadto na części
merytorycznej, jedynie napomniałam o jej drobnych moim zdaniem
elementach. Głównie natomiast odniosłam się do aspektu emocjonalnego,
którego w moim mniemaniu wówczas zwyczajnie zabrakło. Jak było tym
razem? Jak oceniam moją trzecią przygodę literacką z piórem autorki? I
czy owa powieść zaspokoiła mnie czytelniczo? Zapraszam na recenzję.
wtorek, 12 grudnia 2017
"Królik w lunaparku" - Michał Biarda [recenzja]
"(...) Miała rację. Jestem złym człowiekiem. Całe życie myślałem, że jestem ten spoko,
który nigdy nie skrzywdzi żadnej bliskiej osoby,
a tymczasem okazałem się kolejnym z szerokiego grona nic niewartych palantów,
którymi od zawsze gardziłem."
Książka "Królik w lunaparku" niejednokrotnie przewijała się przed
moimi oczyma, nie budząc jakiegokolwiek zainteresowania. Nie widziałam
potrzeby zapoznania się z jej opisem fabularnym. Prawdę mówiąc, ani
okładka, ani też tytuł owej powieści nie przypadły mi do gustu i w dużej
mierze właśnie te czynniki sprawiły, że nie szukałam w ogóle okazji do
bliższego przyjrzenia się owej pozycji. Cóż, przyznaję, że po
dostrzeżeniu tychże elementów od razu oceniłam powieść, będąc
przekonaną, iż kompletnie nie jest w moim klimacie i zwyczajnie
odrzuciłam myśl o zaznajomieniu się z nią. Ale pewnego dnia otrzymałam
wiadomość od autora z propozycją zrecenzowania "Królika w lunaparku".
Już miałam ułożyć odmowną odpowiedź, ale pomyślałam: chociaż sprawdzę,
jaką historię skrywa owa proza i do jakiego gatunku literackiego
przynależy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po pierwsze dowiedziałam
się, że to powieść obyczajowa (a nie fantasy, jak początkowo
myślałam), a po drugie wysoko oceniana przez czytelników. Ponadto,
sugerując się intrygującą notką, doszłam do wniosku, że to naprawdę może
być ciekawa przygoda czytelnicza. I wtem podjęłam decyzję, pozytywną.
Pragnęłam się przekonać, czy i na mnie wywrze rewelacyjne wrażenie. I
czy rzeczywiście ów debiut literacki można zaliczyć do udanych i godnych
uwagi. Co wynikło z mojego spotkania z piórem Michała Biardy? Zapraszam
na recenzję.
piątek, 8 grudnia 2017
"Pan Przypadek i kobietony" - Jacek Getner [recenzja]
"- Bo ludzie są banalnie przewidywalni, szczególnie tacy,
którzy częściej używają mięśni zamiast szarych komórek."
Pierwszą, jakże fascynującą i frapującą randkę z
Panem Przypadkiem odbyłam ponad rok temu. Swoją przygodę w jego
towarzystwie rozpoczęłam od piątego tomu serii obyczajowo-sensacyjnej z
ujmującym akcentem humorystycznym, zatytułowanego "Pan Przypadek i
mediaktorzy". Ukazane w nim historyjki tak bardzo przypadły mi do gustu,
iż zapragnęłam zaznajomić się z poprzednikami tegoż woluminu, które
sukcesywnie nadrabiałam do lutego bieżącego roku. Potem nastała
kilkumiesięczna przerwa stanowiąca wielkie oczekiwanie na szósty tom i
tym samym budząca ogromne zniecierpliwienie. Aż wreszcie nastał ten
dzień, kiedy to dostąpiłam zaszczytu poznania dalszych losów
nieustraszonego i pełnego tajemniczego uroku detektywa, które ujęto w
prozie o intrygującym tytule "Pan Przypadek i kobietony". Jak przebiegło
moje szóste spotkanie z Przypadkiem? Czy owe również zaliczam do
udanych? Zapraszam na recenzję.
wtorek, 5 grudnia 2017
"Tam, gdzie czekał anioł" - Dorota Schrammek [recenzja]
"- Niepodsycana miłość gaśnie i po pewnym czasie nie da się rozpalić jej na nowo.
Wystarczy mała obca iskra, by płomień wybuchł na nowo. Obca - podkreślił."
Poznawanie powieści Doroty Schrammek zawsze jest dla mnie czystą
przyjemnością. Dlaczego? Po pierwsze autorka w swych woluminach
podejmuje istotne zagadnienia życiowe przekładając owe w lekkim stylu.
Po drugie ukazuje poszczególne zdarzenia ludzkie na tle historii i
faktów z przeszłości. Po trzecie przedstawione opowieści
niejednokrotnie wprowadzają w stan zadumy, który trwa długo po
zamknięciu danej książki. Po czwarte powiastki przesiąknięte są
niezwykłą i poniekąd enigmatyczną aurą, przenoszą do innego, często
nieznanego świata, pozwalając niekiedy zapomnieć o otaczającej
rzeczywistości bądź całkiem inaczej spojrzeć na obecne życie i docenić
jego wartości. Po piąte autorka osadza akcje w różnych miejscach, pokazując ich walory turystyczne i
historyczne. I wreszcie po szóste i najważniejsze, powieści pisarki
wyzwalają rozmaite emocje, które zakorzenione głęboko w sercu i w
myślach tkwią jeszcze przez pewien czas od zakończenia ich lektury. W
związku z tym nie mogłam sobie odmówić wgłębienia się w istotę
najnowszej prozy Doroty Schrammek. Czy i tym razem ujął mnie kłębek
fabularny powieści? Jakie wrażenie wywarła na mnie książka "Tam, gdzie
czekał anioł"? Zapraszam na recenzję.
czwartek, 30 listopada 2017
"Mroczny spadek" - Małgorzata Mossakowska-Górnikowska [recenzja patronacka]
"Otworzyła oczy i popatrzyła na ulicę przed sobą. Zrobiła krok do przodu.
Poczuła się silniejsza niż kiedykolwiek. Czuła się samotna, ale silna.
Przecież tyle spraw już jej się udało.
A skoro tak, to może naprawdę najwyższy czas pomyśleć inaczej o swojej przyszłości."
Pióro Małgorzaty Mossakowskiej-Górnikowskiej
miałam przyjemność poznać przy okazji smakowania pięknej i emocjonującej
oraz niezwykle subtelnej w swoim wyrazie biografii zatytułowanej "Pani
Nela z Saskiej Kępy". Dlatego też bez wahania wyraziłam chęć
zaznajomienia się z najnowszą powieścią autorki. Ponury i
enigmatyczny tytuł oraz wyzwalający ciekawość i pobudzający
wyobraźnię opis fabularny z pewnością przyciągają uwagę i zachęcają do
zagłębienia się w świat stworzony przez pisarkę. Jakie zatem wnętrze
kryje się za intrygującym i zagadkowym opakowaniem? Czy podróż nazwana
"Mrocznym spadkiem" okazała się udana i niezapomniana? Zapraszam na
recenzję.
wtorek, 21 listopada 2017
"Randka z homo sapiens" - Penny Reid [recenzja przedpremierowa]
"Czułam się jak czajnik nastawiony na herbatę.
W każdej chwili mogłam zacząć bulgotać i piszczeć od nadmiaru szczegółów."
Zanim otrzymałam propozycję zrecenzowania pierwszego tomu serii "Kółko Singielek Miejskich", postanowiłam sobie, że do końca bieżącego roku nie podejmę się już lektury żadnej nowości czy też zapowiedzi wydawniczej (jasne!), albowiem stos książek czeka na swą kolej i mam wrażenie, że zamiast się kurczyć, to on nieustannie rośnie. Moje postanowienie wzięło w łeb w momencie otworzenia wiadomości od Wydawnictwa Poradnia K z zapytaniem, czy zechciałabym napisać recenzję powieści Penny Reid "Randka z homo sapiens". Pierwsza myśl, nie biorę. Ale po chwili nadeszła kolejna - chociaż się zaznajomię z opisem. Taaa... zapoznałam się i udzieliłam odpowiedzi - pozytywnej, a jakże. Dlaczego? Przekonało mnie stwierdzenie, że ów wolumin stanowi "tabletkę szczęścia i antidotum na jesień", a właśnie tego było mi wtenczas trzeba. Ponadto sam tytuł, jakże intrygujący i niejako zabawny, również skłonił mnie do poznania historii niejakiej Janie Morris, a i opis fabularny poniekąd zachęcił. Jedynie notka, iż książkę tę pokochają miłośnicy "Seksu w wielkim mieście" czy też dzienników Bridget Jones do mnie nie przemówiła. Cóż, ja do większych zwolenników owych nie należę, ale przyznaję, że obejrzałam serial i film. Jak wspomniałam, zdecydowałam się zatem na lekturę powieści Penny Reid, a gdy już dotarła, nie mogłam się powstrzymać i od razu do niej zajrzałam, i... Właśnie, i co dalej? Jakie wrażenia wywarła na mnie owa opowieść? I czy rzeczywiście jest "tabletką szczęścia i antidotum na jesień", jak zapewnia wydawca?
niedziela, 19 listopada 2017
Ostanowka: Rossija! - kwartalnik nr 24/październik-grudzień 2017
Serdecznie zapraszam na krótką prezentację najnowszego numeru magazynu: "Ostanowka:
Rossija!" - kwartalnik nr 24 (październik-grudzień 2017), który skierowany
jest głównie do osób uczących się języka rosyjskiego, aczkolwiek stanowi
również idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcą sprawdzić swoje
umiejętności językowe po dłuższej przerwie, tak jak to jest w moim
przypadku. To już moje czwarte spotkanie z kwartalnikiem "Ostanowka: Rossija!" i z pewnością czas spędzony z
jego lekturą uważam za udany. Co znajdziemy w najnowszym
numerze?
czwartek, 16 listopada 2017
"Mój pomysł na życie" - Elżbieta Kosobucka [recenzja]
"Mój świat się rozsypał. W uszach mi dzwoniło i docierające do mnie dźwięki brzmiały,
jak zza ściany. Czułam jakby wszystko, co mnie otaczało było nierealne.
To nie mogła być prawda, to nie dotyczyło mnie, to nie było moje życie!
Czułam się oderwana od otaczającej mnie rzeczywistości.
Świat wydawał mi się obcy, jakbym znalazła się za szybą.
Byłam ja i coś, co oglądałam ze swojego samochodu, co przyswajałam jako obrazy z niemego kina,
przesuwające się przede mną nieprzerwanym nurtem. Mój mózg był odrętwiały,
przesuwające się przede mną nieprzerwanym nurtem. Mój mózg był odrętwiały,
a ja czułam się lokatorką w obcym ciele, oglądającą swoje życie, niczym obserwator."
"Mój pomysł na życie" to powieść, która
mnie niesamowicie intrygowała, a to głównie za sprawą niejako
tajemniczego tytułu. Zżerała mnie ciekawość, co też on w sobie skrywa i
jaką historię opowiada. Z drugiej strony, decydując się na lekturę owej
książki, nie ukrywam, że poniekąd spodziewałam się lekkiej prozy
obyczajowej przebiegającej według
oczywistych szablonów. Jakież było moje zdziwienie gdy zanim
otworzyłam tę powieść, w recenzjach dostępnych na rozmaitych portalach
twierdzono, że fabuła odbiega od przyjętych i znanych standardów i że
myślenie, iż to kolejna zwyczajna powiastka z romansem na pierwszym
planie, jest błędem. Tym bardziej zapragnęłam dowiedzieć się, o co tak
naprawdę chodzi i czym owa pozycja wyróżnia się na tle pozostałych
książek ukazujących się nieustannie na rynku wydawniczym. I teraz,
zaledwie dwa dni po lekturze, już wiem. Co więcej, cieszę się, że dano
mi szansę zaznajomić się z owym woluminem autorki. Smakowanie powieści było nie tylko czystą przyjemnością, ale nade wszystko wartościową
podróżą w głąb siebie.
wtorek, 14 listopada 2017
"Dylematy Laury" - Marta Matulewicz [recenzja przedpremierowa]
"(...) Hmm, umiem płakać na zawołanie,
umiem śmiać się jak szalona,
umiem zarumienić się na kolor buraczkowy
również na zawołanie, ale mdleć na zawołanie
nie umiem - jeszcze.
A szkoda, bo teraz byłaby doskonała okazja,
by taką umiejętność wykorzystać."
Sięgam po debiuty literackie, albowiem wnoszą do świata książkowego coś nowego, świeżego, chwilami zaskakującego i
nieoczywistego. Zazwyczaj z ogromnym dystansem i dozą niepewności
podchodzę do ich lektury, aby uniknąć ewentualnego rozczarowania.
Zdarzało się, że miałam przyjemność poznać naprawdę dobre pozycje
książkowe, ale bywało też tak, że okazywały się owe niewypałem,
nietrafionym spotkaniem. Czasem w trakcie ich lektury zachwycałam się,
wzruszałam, wylewałam morze łez, a innym razem po prostu zasypiałam
znużona monotonią. Jak było tym razem? Czy debiut Marty Matulewicz
uważam za udany? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Zapraszam.
niedziela, 12 listopada 2017
Zapowiedź: "Tajemnice starego domu" - Ilona Gołębiewska
Czasami wystarczy jedna chwila, by na
kawałki rozpadł się na pozór idealny wizerunek rodziny, a jej mroczne
tajemnice sprowadziły problemy na kolejne pokolenia. „Tajemnice starego
domu” Ilony Gołębiewskiej, autorki, która podbiła serca polskich
czytelniczek, w księgarniach już 22 listopada.
piątek, 10 listopada 2017
"Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce" - Susan Richards [recenzja]
"Miłość bez echa to podzwonne dla duszy.
Jednak ciało bez duszy niemądrze rośnie i tak, wkracza w przyszłość bez swojego jądra,
swojej jaźni, skurczone jak drzewko bonsai przez pozbawioną echa miłość."
Najpierw to okładka książki zdecydowanie przyciągnęła moją uwagę i
zachęciła do tego, aby bliżej się przyjrzeć ukrytej w jakże pięknym i
urzekającym opakowaniu historii. Następnie dostrzegłam podtytuł "Jak
znękana klacz uleczyła sponiewierane serce", który tym bardziej zachęcił
mnie do zapoznania się z najnowszym woluminem Susan Richards. A
kolejnym elementem, który przekonał mnie do owej opowieści było jedno
zdanie: "Przepiękna, rozdzierająca serce opowieść." uwzględnione na
tylnej stronie oprawy. I mimo iż rzadko bądź w ogóle nie wierzę blurbom,
albowiem wielokrotnie przekonałam się, że stanowią zwykły chwyt
marketingowy, to jednak ten w jakiś sposób mnie ujął. Musiałam zatem
sama się przekonać, ile w nim prawdy, a ile czystej bezzasadnej zachęty?
I teraz, będąc już po lekturze książki, mogę z pełną świadomością
przyznać, że zgadzam się z każdym słowem zawartym w owym stwierdzeniu. I
że każde z nich jest prawdziwe.
środa, 8 listopada 2017
"Pałac w chmurach" - Myra Johnson [recenzja]
"- Największym ślepcem jest ten, kto nie chce widzieć."
Zachęcająca oprawa, dotąd nieznana mi seria o pięknej nazwie Kwiaty
Edenu, urzekający i absorbujący tytuł, frapujący opis fabularny i
wynikająca z niego informacja, iż akcja rozgrywa się w Kenii to
elementy, które stały się niejako magnesem przyciągającym moją uwagę i
wyzwalającym ciekawość poznania historii ujętej w powieści "Pałac w
chmurach". Wspominałam już wcześniej, iż z wielką chęcią sięgam po
książki, które w jakimś stopniu opowiadają o Afryce, bez względu na to,
do jakiego gatunku literackiego przynależą. Uwielbiam ten kraj pełen
kontrastów, skrajności i niesamowitych krajobrazów. Dlatego też
najnowszej prozy Myry Johnson nie mogło zabraknąć w mojej biblioteczce.
Ponadto nie miałam przedtem okazji zaznajomić się z jej piórem, w
związku z tym "Pałac w chmurach" stanowił moje pierwsze spotkanie z
twórczością pisarską nagradzanej autorki. Jak owe wypadło? Czy
zaspokoiło mnie czytelniczo? Czy zachwyciło ukazaną opowieścią?
Odpowiedzi na te pytania w dalszej części tekstu. Zapraszam.
wtorek, 7 listopada 2017
Zapowiedź: "Randka z homo sapiens" - Penny Reid
"RANDKA Z HOMO SAPIENS"
- tabletka szczęścia i antidotum na jesień
Są trzy rzeczy, które musicie wiedzieć o Janie Morris:
- nie jest w stanie prowadzić normalnej konwersacji bez zasypywania rozmówcy NNF (nadmiarem nieistotnych faktów), szczególnie, kiedy jest zestresowana;
- nic nie stresuje jej bardziej niż obecność Quinna Sullivana (znanego również jako Pan Ciacho);
- nie jest fanką szydełkowania.
sobota, 4 listopada 2017
Dachołazy" - Katherine Rundell [recenzja]
"(...) Nigdy nie przekreślaj możliwego."
Cudowna, oryginalna i niezwykle klimatyczna okładka,
niesamowicie intrygujący i zagadkowy tytuł oraz poruszający i
wyzwalający emocje opis fabularny sprawiły, że zapragnęłam sięgnąć po
najnowszą powieść Katherine Rundell. Przyznaję, że miałam względem tejże
prozy ogromne oczekiwania, które były z pewnością uzasadnione, co
wynikało z faktu, iż
twórczość autorki była wielokrotnie doceniana i nagradzana. Spodziewałam
się zatem angażującej, ciepłej, fascynującej, porywającej, pięknie
napisanej, nieszablonowej i świeżej historii. Jednak prawdę mówiąc
otrzymałam znacznie więcej...
wtorek, 31 października 2017
"Dwór w Czartorowiczach" - Monika Rzepiela [recenzja]
"(...) - Ale w życiu nie zawsze jest tak, jak by się chciało. Czasami jest zupełnie przeciwnie.
Każdy musi dźwigać swój krzyż."
Gdy tylko ujrzałam "Dwór w Czartorowiczach", niemal od razu owa
książka znalazła się na mej liście tych, po które zdecydowanie muszę
sięgnąć. Jedno spojrzenie na okładkę, niezwykle urokliwą, klimatyczną i
ujętą w mych ulubionych barwach wystarczyło, aby pobudzić moją
wyobraźnię, w której przeniosłam się do staropolskiego dworku.
Intrygowało mnie, jaka dokładnie historia kryje się za tą przepiękną
oprawą. Ponadto do wyboru tejże pozycji zachęcił mnie fakt, iż stanowi
ona pierwszy tom sagi polskiej, które uwielbiam i z ogromną
przyjemnością po takowe wyciągam rękę. Prawie zawsze przesiąknięte są
one emocjami, tajemnicami i intrygami rodzinnymi oraz miłością, a także
skrywają niebywale ciekawe opowieści. Oczekiwałam zatem zajmującej,
porywającej, a nade wszystko w pełni oddającej ówczesny klimat powieści.
Dodatkowo frapował mnie styl, jakim posłużyła się autorka, tym
bardziej, że to było moje pierwsze zetknięcie z jej piórem. Czy owe
spotkanie zaliczam do udanych? Odpowiedź na to pytanie odnajdziecie w
dalszej części tekstu. Zapraszam.
poniedziałek, 30 października 2017
Zapowiedź: "Dylematy Laury" - Marta Matulewicz
"Lecę do Wielkiej Brytanii i mam zamiar być tam szczęśliwa, bogata i szczupła - myślała Laura wchodząc do samolotu."
Niestety te trzy życzenia wykluczają się wzajemnie, skoro facet marzeń zaprasza na burger-giganta, sowicie okraszonego angielskim piwem, a pierwszy dzień na londyńskiej ziemi kończy się pożarem.
Na dodatek to dopiero początek problemów bohaterki, która ze złamanym obcasem przemierza londyńskie ulice w poszukiwaniu pracy i wymarzonego księcia z bajki.
Laura opuszcza rodzinny Szczecin i wyrusza do Londynu, by spróbować czegoś nowego. Rzuca sobie wyzwanie i musi ponieść konsekwencje tej decyzji.
piątek, 27 października 2017
"Przypadki Agaty W." - Sandra Borowiecka [recenzja przedpremierowa]
"Czuję nic. Nic nie czuję.
Czy ten stan to właśnie śmierć?
Błoga lekkość,
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
Ciemność, która otacza mnie zewsząd,
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
Myślę że tego właśnie oczekiwałam. Wolności. Spokoju.
Braku rozczarowań,
które tak bardzo zatruwały moje życie."
które tak bardzo zatruwały moje życie."
"Przypadki Agaty W." to moje pierwsze spotkanie z piórem Sandry Borowieckiej i z całą pewnością nie ostatnie. Wystarczyły zaledwie dwa elementy, abym zapragnęła zaznajomić się z jej najnowszą książką. Po pierwsze jedno krótkie sformułowanie widoczne na okładce "(...) w jej żyłach płynie Agape", a po drugie zwięzły opis fabularny, tak naprawdę niewiele mówiący i zdradzający. Podeszłam jednak do jej lektury z pewnym dystansem, sceptycyzmem i nieufnością, nie nastawiając się jakoś szczególnie, aby uniknąć rozczarowania. Tym bardziej, że zanim po nią sięgnęłam zdążyłam poczytać co poniektóre jej recenzje, zresztą bardzo pozytywne. I również z tego powodu po trosze odwlekałam moment zetknięcia się z nią. Któregoś popołudnia jednak nadszedł wreszcie czas, aby zacząć podróż do świata Agaty. Otworzyłam, rzuciłam okiem na prolog i... Właśnie, co dalej? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Zapraszam.
czwartek, 26 października 2017
"We dwoje" - Nicholas Sparks [recenzja]
"Gdy człowiek próbuje doszukać się sensu w bezsensownej historii, od czego ma zacząć?
Od początku? Tylko gdzie jest początek?
Kto to wie?"
Z niecierpliwością i ogromnym podekscytowaniem wyczekiwałam najnowszej
powieści Nicholasa Sparksa. Uwielbiam jego twórczość przepełnioną
emocjami, subtelnością, szczerością i nade wszystko podejmującą istotne
życiowe zagadnienia. Każda historia wychodząca spod pióra autora sprawia
wrażenie autentycznej, dzięki czemu nadaje jej jedyny w swoim rodzaju
klimat, przekazuje istotne wartości i zmusza do wielu przemyśleń. W
mojej biblioteczce jedną z półek regału zajmuje cała kolekcja N.
Sparksa. Nie mogło na niej zatem zabraknąć książki "We dwoje" z cudowną
okładką oraz frapującym opisem fabularnym. Każdą poprzednią prozę
pisarza pochłaniałam w ekspresowym tempie. Tym razem natomiast w towarzystwie
najnowszego utworu spędziłam aż osiem dni. Dlaczego? O tym w dalszej części tekstu. Zapraszam.
czwartek, 19 października 2017
"Jeśli tylko..." - Karolina Klimkiewicz [recenzja]
"- Mamy nasz skrawek nieba.
- Mamy. - (...) - Ale obiecaj, że to będzie tylko nasze niebo! - zażądałem.
- Leo - zaśmiała się, wypowiadając pieszczotliwie moje imię.
- Obiecaj! - ponowiłem prośbę.
- Dobrze, obiecuję, że nigdy nikomu nie oddam naszego nieba
i tylko z tobą będę się w nie wpatrywać."
Przepiękna, nastrojowa, przywołująca przyjemne
wspomnienia, romantyczna, subtelna, a nade wszystko skupiająca uwagę
okładka oraz niesamowicie tajemniczy, frapujący, a także zachęcający i
budzący ciekawość opis fabularny sprawiły, że zapragnęłam sięgnąć po tę
powieść. Zanim jednak się na nią zdecydowałam, kilka dni przyglądałam
się tej książce, czytywałam opinie o niej, zresztą bardzo skrajne,
niekiedy wręcz - łagodniej mówiąc - negatywne. Nie ukrywam, że te
różne oceny jeszcze bardziej skłaniały mnie ku tej pozycji stanowiącej
debiut literacki Karoliny Klimkiewicz. I pewnego dnia widząc ogłoszenie o
poszukiwaniu recenzentów na BookParadise.pl, postanowiłam spróbować, i
zostałam wybrana. Bardzo się ucieszyłam i czekałam z niecierpliwością na
przesyłkę. Na początku tylko tę książkę przeglądałam, wpatrywałam się w
tę niezwykłą oprawę, aż nadszedł czas, aby rozpocząć przygodę z piórem
autorki. Przyznaję, że podeszłam do niej nieco z dystansem, aby uniknąć ewentualnego rozczarowania.
Zupełnie nie byłam przygotowana na to, z czym dane mi było się zmierzyć.
Nie spodziewałam się, że owa powieść okaże się istnym ładunkiem
emocjonalnym i że nawet po kilku dniach od przewrócenia ostatniej strony
ja nadal będę o niej myśleć, i co więcej, będę chcieć ponownie się jej
oddać...
wtorek, 17 października 2017
Innowacyjny kurs od podstaw z serii "Nie gryzie!" [język rosyjski, język hiszpański]
Dziś przychodzę do Was z propozycją
książek do samodzielnej nauki języków obcych, wydanych przez Wydawnictwo
Edgard. Stanowią one innowacyjne kursy na wybranych poziomach
zaawansowania. Z przedstawionej na stronie internetowej tegoż
wydawnictwa oferty, dokonałam wyboru dwóch pozycji: "Rosyjski nie
gryzie!" oraz "Hiszpański nie gryzie!" (obie na poziomie A1-A2). Na
pierwszą z nich zdecydowałam się, ponieważ chciałam sprawdzić swą
znajomość języka, z którym stykałam się czternaście lat (począwszy od
szkoły podstawowej, a skończywszy na ostatnim roku studiów
magisterskich), ale też w celu przypomnienia sobie podstawowych zasad
gramatyki oraz samego słownictwa. Z kolei po tę drugą sięgnęłam dlatego,
albowiem nauka języka hiszpańskiego od dłuższego czasu jest moim
marzeniem, a właśnie ów podręcznik miał mi niejako przybliżyć tenże
język, i być pierwszym etapem do poczynienia dalszych kroków co do
pozyskania umiejętności posługiwania się nim. Co zawiera każda z
publikacji? I co sądzę o owych kursach? Zapraszam na moją krótką
prezentację.
niedziela, 15 października 2017
"Uzdrowiciel" - Marek Vadas [recenzja]
"(...) na niebie żyje multum aniołów, bielutkich jak świeże fufu,
ale nie ma wśród nich ani jednego z naszej krainy. A diabły są czarne jak noc, jak ja.
Bóg zsyła na nie swój gniew. To wszystko nie miało według mnie sensu.
Dlaczego w niebie są sami biali i dlaczego zło jest czarne jak moja twarz?"
"Uzdrowiciel" Marka Vadasa to pozycja, obok której
nie mogłam przejść obojętnie. Dlaczego? Po pierwsze, ze względu na
tajemniczy i intrygujący tytuł, rodzący ciekawość i wzniecający chęć
uzyskania odpowiedzi na pytanie, co dokładnie skrywa się za słowem
"uzdrowiciel" i czy należy je rozumieć aż nadto dosadnie. Po drugie, z
racji ujęcia w opisie fabularnym zagadnień afrykańskich. Nie ukrywam, że
podróż do Afryki i poznanie każdego jej zakątka jest moim ogromnym
marzeniem. Stąd też od pewnego czasu kolekcjonuję książki poruszające
ową tematykę i przybliżającą ów region. Sięgam zarówno po publikacje
podróżnicze, jak i powieści z zakresu literatury obyczajowej, pięknej
czy współczesnej, w których akcja rozgrywa się w dowolnym afrykańskim
mieście. Afryka mnie pasjonuje i fascynuje różnorodnością kulturową i
obyczajową, urzekającą i nieokiełznaną przyrodą, a także zachwycającymi i
dzikimi krajobrazami. I wreszcie po trzecie, do jej lektury skłoniła
mnie informacja o trzynastu przebytych wyprawach autora na ów kontynent. Czy wybór
tegoż utworu był trafiony? Czy moje pierwsze spotkanie z piórem Marka
Vadasa okazało się satysfakcjonujące? Zapraszam na recenzję.
sobota, 14 października 2017
"Consolation" - Corinne Michaels [recenzja]
"Moje życie właśnie się skończyło. Moje serce jest martwe.
Zostałam wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat."
Kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę książki "Consolation" już
wiedziałam, że muszę poznać skrywającą się za nią historię. Ma ona w
sobie coś niesamowitego, co sprawia, że przyciąga uwagę, i co więcej nie
pozwala oderwać wzroku. Niby prosta, ukazująca dwoje zakochanych w
sobie ludzi, ale bije od niej niezwykłe ciepło. Poza oprawą moje zainteresowanie ową powieścią spotęgowała
również notka wydawnicza sugerująca emocjonującą, porywającą i
wzruszającą opowieść. Zanim jednak zabrałam się za lekturę tej książki
okrzykniętej przez New York Times bestsellerem, zaznajomiłam się z
wieloma opiniami o niej, praktycznie samymi pozytywnymi, a niekiedy i
pełnymi zachwytów. Nawet mówiono mi: "nie czytaj!" (oczywiście w
pozytywnym sensie). I nie ukrywam, że wówczas zaczęłam się obawiać.
Czego? Rozczarowania. Dlaczego? Albowiem nadane owej powieści
wysokie noty sprawiły, że moje podejście do niej cechował aż nadto spory
optymizm i całkiem niezłe podekscytowanie. W związku z tym troszkę
odwlekałam moment otworzenia książki i zapoznania
się z jej zawartością. Ale ten stan nie mógł przecież trwać długo i
wreszcie trzeba było się za nią zabrać. I... No właśnie, jak potoczyło
się moje pierwsze spotkanie z piórem Corinne Michaels? Czy pierwszy tom
serii "Consolation Duet" mnie urzekł i oczarował? I przede wszystkim,
czy sięgnę po jego kontynuację? Zapraszam na recenzję.
wtorek, 10 października 2017
"Ameryka po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia" - Anu Partanen [recenzja przedpremierowa]
""Ciesz się Ameryką" - powiedział, uśmiechając się szeroko.
"Mam nadzieję, że ci się tu spodoba"."
Zapewne wielu zaskoczę wyznaniem, iż Ameryka Północna, a konkretnie
Stany Zjednoczone, nigdy nie były kierunkiem moich marzeń. Mnie raczej
zachwycały i fascynowały bardziej egzotyczne, niekiedy niebezpieczne i
przede wszystkim nieoczywiste destynacje. Z racji tego nie sięgałam po
książki obrazujące życie akurat w Ameryce. Wiedza nabyta w czasie
edukacji, czy też zaczerpnięta z czasopism, magazynów podróżniczych czy
nawet programów telewizyjnych (w tym filmów czy seriali), zupełnie mi
wystarczała. Nie czułam potrzeby zagłębiania się w dokładniejsze
poznanie owego kraju. Dlaczego zatem zdecydowałam się na lekturę
"Ameryki po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia"? A no z bardzo prostego powodu. Mianowicie
zaintrygowało mnie owe tytułowe zestawienie, a także ogromnie ciekawiło
mnie ujęcie tegoż zagadnienia i nade wszystko ukazanie kontrastów i
podobieństw Ameryki i krajów skandynawskich, a zwłaszcza Finlandii, skąd
pochodzi autorka. Ponadto powodem poniekąd przemawiającym również za
zabranie się za tę publikację była rekomendacja Pani Joanny
Szymkowskiej-Bartyzel z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych
UJ, a ściślej rzecz ujmując jej następujący fragment: "(...) Napisana
lekkim językiem, dowcipna i pouczająca - świetna i jako lektura
wakacyjna, i jako tekst do analizy oraz dyskusji na zajęciach
akademickich." Czy zgadzam się z tymże stwierdzeniem? Jakie wrażenia
wywarła na mnie owa publikacja? Zapraszam na recenzję.
sobota, 7 października 2017
"Żółte oczy prowadzą do domu" - Markéta Pilátová [recenzja]
"(...) Podróżowanie to piękna sprawa, ale człowiek powinien mieć tam, gdzie się urodził, miejsce,
gdzie zawsze może odłożyć swoją laskę i położyć się na świeżo pościelonym łóżku."
gdzie zawsze może odłożyć swoją laskę i położyć się na świeżo pościelonym łóżku."
Sięgając po książkę "Żółte oczy prowadzą do domu" miałam świadomość
tego, iż jest to literatura wymagająca. Jednak nie spodziewałam
się, że za niepozorną i wyróżniającą się prostotą oraz lekkością okładką
kryje się tak piękna i poruszająca zarówno najdalsze zakamarki duszy,
jak i co poniektóre zmysły historia. Nie ukrywam, że dzięki owej
powieści odbyłam niezwykłą i niezapomnianą podróż, nie tylko do
klimatycznej Pragi i dalekiej oraz egzotycznej Brazylii, ale przede
wszystkim do serc ludzi przepełnionych tęsknotą za utraconym i
nieznanym, a nade wszystko nadzieją na spokojną przyszłość i
odnalezienie swego, tak długo wyczekiwanego i upragnionego, miejsca na
ziemi. Zapraszam na recenzję.
środa, 4 października 2017
"Couchsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie Persów" - Stephan Orth [recenzja]
"(...) - To w co wierzysz?
- W prawa człowieka. W miłość, uczciwość. Islamu nienawidzę, ale to tajemnica.
Gdybym się go wyrzekł, to..."
Trzeciego października bieżącego roku miała miejsce premiera
fascynującej książki "Couchsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie
Persów", której autorem jest podróżnik Stephan Orth. Przyznaję, że
sięgnęłam po tę publikację z ogromną dozą ciekawości, nutką niepewności,
a nade wszystko chęcią bardziej szczegółowego poznania owego kraju. Jedyne
informacje, jakie posiadałam na temat Iranu, to były te zaczerpywane z
wszelakich mediów ukazujących ów jako kraj nieprzyjazny, pełen surowych
reguł, procedur i zakazów. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję,
a mianowicie Iran zajmuje czołowe miejsce w rankingu krajów mających
najgorszy wizerunek. Nie ukrywam, że nigdy dotąd nie czułam potrzeby
bliższego przyjrzenia się temu państwu, nie pragnęłam zagłębić się w
jego struktury. Odkrywanie walorów turystycznych, zwyczajów, tradycji,
czy też prawdziwej mentalności ludności Iranu nie interesowało mnie na
tyle, ażeby poddać się temu zajęciu. Z perspektywy czasu wiem, że to był
błąd. Tym bardziej się cieszę, że dane mi było zaznajomić się z książką
Stephana Ortha, która nieustannie mnie zaskakiwała i wprawiała w
zadumę. Opowieść ta poniekąd otworzyła mi oczy i pozwoliła spojrzeć na
Iran zupełnie inaczej... Zapraszam na recenzję.
poniedziałek, 2 października 2017
"Moja dusza pachnie Tobą" - Aleksandra Steć [recenzja]
"To niesamowite. Wymarzyłam sobie Ciebie, a Ty naprawdę istniejesz."
Miłość to z pewnością piękne, o ile nie najpiękniejsze uczucie
łączące ludzi. Miłość jednoczy, wyzwala szczęście, wznosi na szczyty,
dodaje skrzydeł, pozwala płynąć z nurtem rzeki, ułatwia spełnianie
marzeń, napawa euforią i wywołuje uśmiech na ustach każdego dnia.
Pierwszą miłość zapamiętuje się na zawsze, ale to dojrzałe uczucie
przyjmuje miano wyjątkowego. Miłość niestety czasem też dzieli ludzi,
sprawia ból i cierpienie, wprowadza w rozpacz, gasi zapał, demotywuje,
osłabia ducha i nierzadko jest przyczyną spływających lawinowo po
policzkach łez. Miłość jest przedmiotem nałogowo poruszanym w
literaturze, ujmowana w rozmaitych postaciach i przyjmująca różne
oblicza. Nie każdy jednak potrafi o niej opowiadać, wyrażać ją i ubierać
w odpowiednie słowa. Nie każdy posiada umiejętność nazywania,
przekazywania za pomocą liter, a następnie przelewania na papier swych
emocji. Nie każdy chce się nimi dzielić, bowiem bywają aż nadto osobiste i
intymne. Aleksandra Steć - autorka ujmującej książki "Moja dusza pachnie
Tobą" potrafi pisać o miłości, czyni to niezwykle subtelnie i
emocjonalnie. Postanowiła otworzyć swe serce oraz pokazać najdalsze i
najczulsze zakamarki swej duszy. Pozwoliła nie tylko wypłynąć swym
myślom i uczuciom, ale nade wszystko owe trafnie zdefiniować i spisać,
ażeby ostatecznie w formie cudownego tomiku przedłożyć je czytelnikom.
sobota, 30 września 2017
"Obsesja" - Katarzyna Berenika Miszczuk [recenzja]
"- Niektórzy ludzie nie zasługują na to, żeby żyć."
Ponad dwa tygodnie temu miałam przyjemność recenzować jedną z książek
Katarzyny Bereniki Miszczuk zatytułowaną "Szeptucha", która stanowiła
moje pierwsze zetknięcie z pisarską twórczością autorki. Owe okazało się
niewątpliwie udane, ale nade wszystko intrygujące, angażujące, a przede
wszystkim odbiegające od tych dotychczas odbytych przeze mnie spotkań
literackich. To nie była bowiem powieść obyczajowa, którą w
szczególności preferuję. "Szeptucha" przynależy do kategorii książek
fantastycznych, których przecież zwyczajnie unikam (choć zdarzały się
wyjątki). Jednak ciekawość zwyciężyła i w pełni oddałam się jej
lekturze. Zarówno w jej trakcie, jak i tuż po, postanowiłam nie tylko
kontynuować serię "Kwiat paproci", ale także sięgnąć po inne utwory
pisarki. Zatem gdy pojawiła się informacja o najnowszej książce
Katarzyny Bereniki Miszczuk, bez chwili zastanowienia zdecydowałam się
na nią, nawet nie wnikając skrupulatnie w opis fabularny. Prawdę mówiąc,
wystarczyły dwa czynniki, abym zapragnęła poznać historię kryjącą się
za jednym, aczkolwiek bardzo wyrazistym i dosadnym słowem. Mianowicie
tytuł "Obsesja" oraz wcześniej poniekąd przyswojony styl autorki, który
przypadł mi do gustu. Z niecierpliwością oczekiwałam przesyłki, a gdy
już do mnie dotarła, niemal od razu się za nią zabrałam. Jak tym razem
wypadła owa podróż czytelnicza? Zapraszam na recenzję.
wtorek, 26 września 2017
"W słońcu i we mgle" - Dorota Schrammek [recenzja]
"- (...) - Człowiek czasem działa pod wpływem emocji.
- Bywają sytuacje, że emocje okazują się niewłaściwymi doradcami."
Ponad pół roku temu po raz
pierwszy miałam styczność z piórem Doroty Schrammek przy okazji lektury
"Niepełki", którą nie tylko pochłonęłam z wielką przyjemnością, ale
która przede wszystkim okazała się niebywale wartościową powiastką
zarówno dla młodych, jak i dojrzałych czytelników. Styl pisarki oraz
poruszanie ważnych zagadnień ujętych w przystępny sposób bardzo
przypadły mi do gustu. Wówczas postanowiłam sobie, iż w wolnym czasie
nadrobię trylogię pobierowską oraz sięgnę po kolejne książki autorki.
Niedługo potem światło dzienne ujrzała powieść "W słońcu i we mgle".
Ciekawość tego, co kryje się za tymże tytułowym wyrażeniem oraz opis
złożony z zaledwie kilkunastu słów i owiany niejedną tajemnicą sprawiły,
że zapragnęłam zaznajomić się z najnowszą publikacją wspomnianej
autorki i tym samym poznać ukazaną w niej historię. Zapowiadało się
zagadkowo, emocjonalnie, refleksyjnie i czarująco. Ale czy tak było?
Cóż, owe spotkanie ostatecznie uważam za udane, aczkolwiek przyznaję, że
początki były trudne. Dlaczego? Zapraszam na recenzję.
Książki Wilka lubię za...
Już niedługo, albowiem 1 października 2017 roku ukaże się najnowsza powieść Jarosława Wilka "P@n Wilk tam i z powrotem". W związku z owym wydarzeniem, postanowiłam poprosić wybrane blogerki o dokończenie zdania: "Książki Wilka lubię za...". Pięknie dziękuję dziewczynom za wypowiedzi oraz poświęcony czas na ich zredagowanie. Serdecznie zapraszam zatem do zapoznania się z głosami wiernych czytelniczek powieści autora: Doroty, Ani, Kasi, Marzeny i Gosi.
niedziela, 24 września 2017
"Życie za życie" - Katarzyna Janus [recenzja]
"(...) Czasem człowiek się pomyli.
Wydaje ci się, że kogoś dobrze znasz, że jesteś go pewna, że możesz na nim polegać,
a później się okazuje, że się zupełnie myliłaś. Ot, samo życie."
Powieść "Życie za życie" już od pewnego czasu zajmuje miejsce w mojej
biblioteczce. Dokonałam jej wyboru ze względu na intrygujący, piękny i
emocjonalnie brzmiący tytuł. Zachęciła mnie też jej okładka stanowiąca
kompozycję subtelności, tęsknoty, tajemniczości, smutku i swego rodzaju
niepewności. Kilka dni temu postanowiłam wreszcie po nią sięgnąć, i po
zaledwie kilku kartkach zupełnie przepadłam. Zapraszam na recenzję.
piątek, 22 września 2017
"Pędzle w kieliszku" - Patryk Beniamin Grabiec [recenzja]
"(...) Czasem nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak codzienne wybory,
w naszych oczach mało znaczące, wpływają na całe nasze życie. Krusząc nadzieje.
Niszcząc perspektywy. Zabijając naszego ducha."
Interesujący tytuł stanowiący połączenie malarstwa i alkoholizmu,
ciekawa i zwracająca uwagę okładka oraz frapujący opis zapowiadający
zajmującą lekturę sprawiły, iż postanowiłam sięgnąć po debiut literacki
Patryka Beniamina Grabca. Nie ukrywam, że po omówionej w nim historii,
poruszającej bez wątpienia niezwykle ważny temat, oczekiwałam
zaintrygowania, zaangażowania, refleksyjności, szczegółowego i
sensownego ujęcia problematyki oraz zobrazowania owej pod względem
psychologicznym, a nade wszystko ogromu emocji związanych z przeżyciami
osoby zmagającej się z chorobą alkoholową. Tymczasem, będąc już kilka
dni po spotkaniu z piórem autora, przyznać muszę, że, może nie jedynymi,
ale głównymi przymiotami określającymi moje wrażenia są niedosyt i w
pewnym sensie rozczarowanie. Natomiast pozytywną stroną owej powiastki z
pewnością jest to, iż nadal o niej myślę. W jakim dokładnie kontekście?
Zapraszam na moją krótką opinię.
niedziela, 17 września 2017
"Tańcząc z delfinami" - Bonnie Leon [recenzja]
"- (...) Czasem, gdy się jest w ciemności, trudno jest dostrzec jakiekolwiek światło."
Moje pierwsze i jakże udane spotkanie z piórem autorki
miało miejsce całkiem niedawno, przy okazji lektury książki "Sięgając
chmur", która wywarła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie. Skradła nie
tylko moje myśli, ale przede wszystkim serce. Urzekła, niejednokrotnie
wprowadzała w stan zadumy i zapewne zostanie w mej pamięci na długo. Po
tychże cudownych chwilach zaznajamiania się z historią ujętą we
wspomnianej prozie, postanowiłam, że z ogromną chęcią i przyjemnością
poznam pozostałe powieści pisarki, a jest ich ponad dwadzieścia. Gdy
zatem ujrzałam "Tańcząc z delfinami", od razu się na nią zdecydowałam,
bez jakiegokolwiek zagłębiania się w opis fabularny. Intuicyjnie czułam,
że i tym razem się nie zawiodę i że najnowsza książka Bonnie Leon
również wyzwoli we mnie mnóstwo emocji, pozwoli wyłuskać cenne wartości,
a także z innej perspektywy spojrzeć na otaczający nas świat i docenić
jego piękno oraz każdą chwilę życia. Nie pomyliłam się, moje przeczucie
mnie nie zawiodło. Zapraszam na recenzję.
środa, 13 września 2017
"Szeptucha" - Katarzyna Berenika Miszczuk [recenzja]
"- Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją."
"Szeptucha" - to jedno słowo wystarczyło, aby wzniecić nie tylko
moje zainteresowanie, ale też wzbudzić chęć poznania historii kryjącej
się pod owym tytułem. Jednak pomimo zżerającej mnie ciekawości, nie
sięgnęłam od razu po książkę Katarzyny Bereniki Miszczuk. Dlaczego? Albowiem przynależy ona do gatunku, przed którym wzbraniam się od lat (co prawda,
przeczytałam dwie publikacje tego rodzaju, ale nie do końca wpisałabym
owe w ten gatunek). Z jednej strony mnie do niej ciągnęło, ale z drugiej
jej skategoryzowanie do literatury fantastycznej zdecydowanie
hamowało mnie przed wyciągnięciem po nią ręki. Do czasu, kiedy ujrzałam
informację o Book Tour organizowanym przez Sandrę prowadzącą bloga Rosa Czyta. Wówczas pomyślałam "a co mi tam, spróbuję, najwyżej odłożę po
kilku stronach, nie przeczytam, odeślę dalej". Zgłosiłam się i
wyczekiwałam książki, zarówno z niecierpliwością, jak i pewną obawą.
Wahałam się nadal. Chwilami nawet żałowałam, że się zdecydowałam i
nachodziła mnie myśl, aby odmówić. Naprawdę. Na szczęście tego nie
uczyniłam. I tym sposobem "Szeptucha" okazała się moim pierwszym
spotkaniem z prawdziwą fantastyką, które uważam za udane.
Zapraszam na recenzję.
wtorek, 12 września 2017
Zapowiedź: "Geniusz ptaków" - Jennifer Ackerman
Od dziś „ptasi móżdżek”
nabiera nowego znaczenia!
Autorka
przedstawia najnowsze odkrycia naukowe dotyczące niezwykłych ptasich zdolności,
ubarwiając opowieść licznymi anegdotami. Jak się okazuje, poza doskonałą
orientacją w terenie czy umiejętnością korzystania z narzędzi, zwierzęta te
wykazują ogromną inteligencję społeczną. Potrafią zwodzić, manipulować i
podsłuchiwać. Wzywają świadków, gdy odkryją śmierć swoich pobratymców, opłakują
zmarłych i całują na pocieszenie. A niektóre potrafią nawet rozpoznać swoje
odbicie w lustrze. To idealna lektura nie tylko dla miłośników ptaków, ale
także dla wszystkich ciekawych otaczającego nas świata.
sobota, 9 września 2017
"Melodia zapomnianych miłości" - Dorota Gąsiorowska [recenzja]
"- Człowiek nie może się wyrzec tego, co kocha, bo wtedy staje się nikim,
imitacją samego siebie."
Dotychczas tylko słyszałam o książkach
Doroty Gąsiorowskiej, nie miałam okazji przyjrzeć im się bliżej pod
względem fabularnym. Ich
przecudowne okładki nierzadko przewijały się też przed moimi oczyma.
Aczkolwiek
nigdy jakoś nie czułam chęci, aby sięgnąć po jakąkolwiek z nich, aż do
teraz. "Melodia zapomnianych miłości" okazała się powieścią stanowiącą
początek mojej przygody z twórczością autorki. Ukazana w niej subtelna,
jakże piękna, melancholijna i magiczna historia nie tylko mnie zajęła,
ale całkowicie mną zawładnęła. Nie chciała pozwolić mi się
oderwać choćby na chwilkę, ale gdy już to następowało, to z kolei nie
dawała o sobie zapomnieć i usilnie namawiała mnie do powrotu, co
zresztą z ogromną chęcią czyniłam. Zapraszam na recenzję.
środa, 6 września 2017
"Master Stengraf i synowie. Oblicza miłości" - Janusz Niżyński [recenzja]
"(...) A miłość to taka piękna rzecz."
Dotąd nie miałam przyjemności zasmakować pióra literackiego Janusza
Niżyńskiego, choć jego nazwisko było mi znane przede wszystkim za sprawą
powieści "Trzydzieści krótkich opowiadań o miłości", która znalazła
miejsce na półce w mojej biblioteczce, ale z którą jeszcze się nie
zaznajomiłam (teraz wiem, że muszę to czym prędzej nadrobić). Zatem
"Master Stengraf i synowie. Oblicza miłości" to moje pierwsze zetknięcie
z twórczością pisarza, ale jakże niezwykle udane i jednocześnie
zaskakujące. Wyśmienita proza, w towarzystwie której miło spędziłam
czas. Zapraszam na recenzję.
poniedziałek, 4 września 2017
"Przebudzenie Lukrecji" - Laura Adori [recenzja]
"Rozkładasz nogi, zamykasz oczy i próbujesz odpłynąć. Widzisz ocean pokryty taflą lodu.
Jesteś zupełnie sama. Jeśli po przebudzeniu wątpisz, czy w ogóle spałaś,
a patrząc w lustro, zastanawiasz się, czy ta wyblakła twarz należy do ciebie,
zostaje ci na pocieszenie motto
a patrząc w lustro, zastanawiasz się, czy ta wyblakła twarz należy do ciebie,
zostaje ci na pocieszenie motto
ciotki Aurelii: Możesz być szczęśliwa z każdym mężczyzną, pod warunkiem że go nie kochasz..."
Piękna, ciepła, klimatyczna i w stonowanych barwach okładka oraz
intrygujący i budzący nutkę tajemniczości opis fabularny z pewnością
zachęciły mnie do sięgnięcia po powieść "Przebudzenie Lukrecji" i tym
samym zaznajomienia się z jej zawartością. Do wyboru owej książki bez
wątpienia skłoniły mnie również inne elementy. Po pierwsze ciekawość
poznania wydawanych przez nowe wydawnictwo na rynku publikacji. Po
drugie informacja, iż wspomniana pozycja jest nie tylko debiutem
autorki, ale też pierwszym tomem cyklu. A po ostatnie, notka porównująca
tę opowieść do znanych i zapewne przez wielu lubianych przygód Bridget
Jones. Ogromnie mnie intrygowało owe odniesienie, musiałam się zatem
przekonać, ile w tym prawdy. Czy "Przebudzenie Lukrecji" okazała się
zajmującą i porywającą powieścią? Jakie są moje wrażenia po jej
lekturze? Zapraszam na recenzję.
piątek, 1 września 2017
"Facet do wzięcia" - Bogumiła Roch-Romanowska, Emilia Anna Dominik, Anna Crevan Sznajder [recenzja]
"- Kiepsko jest się zakochać i od razu być na straconej pozycji (...)"
Pewnego dnia zgłosiłam chęć zapoznania się z książką "Facet do
wzięcia" i tym samym wyrażenia opinii o niej. Dlaczego zdecydowałam się
na jej lekturę? A no dlatego, że zaintrygował mnie fakt, iż ta zaledwie
ponad dwustustronicowa powiastka napisana została przez trzy kobiety.
Pióro Ani Crevan Sznajder było mi znane wcześniej, przy okazji poznawania
stworzonej przez nią historii ujętej w tomikach "Niczyja. Kwiat
magnolii" i "Niczyja. Zapach magnolii". Natomiast pozostałe dwa nazwiska
były mi dotąd obce. Frapowało mnie, jaką dokładnie opowieść skrywa
"Facet do wzięcia", jakie style się w niej przeplatają, jakie
zastosowano w niej formy narracji, a także, czy autorki podołały
pomysłowi i poradziły sobie z poprowadzeniem fabuły, a przede wszystkim,
czy trójosobowy skład autorski okazał się sukcesem, a zarazem udanym
zabiegiem? Cóż... Teraz, będąc świeżo po lekturze, mogę śmiało rzec,
posługując się znanym wszystkim powiedzeniem, że "co za dużo, to nie
zdrowo". Zapraszam na moją opinię.
Zapowiedź: "Mroczny spadek" - Małgorzata Mossakowska-Górnikowska [patronat medialny]
Z przyjemnością informuję, że mój blog Wielbicielka książek
objął patronatem medialnym książkę: "Mroczny spadek"
Małgorzaty Mossakowskiej-Górnikowskiej.
wtorek, 29 sierpnia 2017
"Ona" - Monika Gomółka [recenzja]
"(...) Rozejrzała się dookoła. Leżała na szpitalnym łóżku w izolatce,
podpięta do kilku monitorów.
W jej głowie przesuwały się i mieszały różne obrazy.
Szpitalny korytarz, laboratorium, nieznane miejsca, bezimienne twarze.
Po chwili poczuła, że znów zapada w nieokreślony w czasie sen."
Już przy okazji recenzji innej książki wspominałam, że
uwielbiam sięgać
po debiuty, gdyż wnoszą coś świeżego i nowego do czytelniczego świata.
Zawsze podchodzę do nich z pewną dozą zaciekawienia i zaaferowania,
podniecenia, a nawet
z namiastką niepewności. Nie wiem bowiem, czego się
spodziewać bądź czego oczekiwać, jakim stylem operuje autor i czy
przedstawiona przez niego historia mnie zaskoczy i zaintryguje, czy też
zwyczajnie
rozczaruje. Któregoś dnia otrzymałam od Moniki Gomółki propozycję
zrecenzowania jej najnowszej powieści, wraz z kilkustronicowym
fragmentem, który na tyle mnie zafrapował, iż postanowiłam podjąć się
jej zaopiniowania. "Ona" okazała się udanym debiutem, jednakże... No
właśnie. Zapraszam na zapoznanie się z moimi wrażeniami po lekturze
tegoż thrillera.
poniedziałek, 28 sierpnia 2017
"Bilet do szczęścia" - Beata Majewska [recenzja]
" - (...) W życiu zawsze chodzi o wybór.
Gdy tracisz możliwość wyboru, tracisz prawie wszystko.
Zostaje ci jedynie bezradność i bierne oczekiwanie na to, co przyniesie los."
Po powieść "Bilet do szczęścia" stanowiącą kontynuację losów Łucji i Hugona poznanych w "Konkursie na żonę", sięgnęłam bez jakichkolwiek obaw przed rozczarowaniem i tym samym nieudaną "randką" z piórem Beaty Majewskiej. Czekałam na ów tom z niecierpliwością. Pierwszą część pochłonęłam w ekspresowym tempie i niezwykle pozytywnie ją wspominam. Byłam zatem przekonana, że i tym razem proza autorki przypadnie mi do gustu. Nie myliłam się. Z jednej strony chciałam czym prędzej zabrać się za jej lekturę, a z drugiej odwlekałam ten moment jak najdłużej. Wreszcie do niej zasiadłam i z przyjemnością oraz ogromną ciekawością jej uległam. Niesamowicie mnie frapowało, co bądź kto jest tytułowym "biletem do szczęścia". Musiałam się tego dowiedzieć. Zapraszam na moje wrażenia po lekturze.
środa, 23 sierpnia 2017
"Postaw na miłość" - Karolina Kubilus [recenzja]
"(...) człowiek nie jest stworzony do życia w samotności
i nawet jeśli czasem tej samotności potrzebuje, to tylko po to,
by uświadomić sobie cenę miłości i przyjaźni."
Miłość to piękne, o ile nie najpiękniejsze uczucie łączące ludzi. Może być partnerska, rodzicielska, siostrzana, braterska, przyjacielska... Miłość jest szczęśliwa, wyjątkowa, cierpliwa, głęboka, ale bywa również nieobliczalna, toksyczna, uzależniająca, niebezpieczna i ślepa. To miłość sprawia, że człowiek widzi świat w kolorowych barwach, wznosi się ponad szczyty, uśmiecha się od ucha do ucha, nabiera chęci do życia, z werwą realizuje pasje i spełnia marzenia oraz wierzy, że pokona wszelkie trudności i życiowe zakręty, że wszystko się ułoży, bo kocha i jest kochany. Jednak miłość potrafi też wyrządzić ogromną krzywdę, boleśnie ranić, zadać niewyobrażalny, a niekiedy śmiertelny cios, bez skrupułów odebrać wszystko... "Postaw na miłość" to właśnie opowieść o miłości, która przyjmuje różne twarze. O miłości utraconej. O miłości w obliczu choroby. O miłości, która, tak jak róża, najpierw przepięknie rozkwita ukazując cudowne mieniące się płatki, a następnie pokazuje kolce, którymi niejednokrotnie dotkliwie kaleczy. Zapraszam na recenzję.
poniedziałek, 21 sierpnia 2017
"Dance & Sing & Love. Miłosny układ" - Layla Wheldon [recenzja]
" - (...) Warto ryzykować. Na tym właśnie polega życie.
Na ciągłym ryzykowaniu i graniu va banque. O wszystko.
Nie zamykaj swojego serca, ponieważ zostało zranione i złamane.
Może ktoś w przyszłości wejdzie z butami do twojego życia z taśmą klejącą zrobioną z miłości
i wszystko poskleja w całość."
Gdy ujrzałam "Dance & Sing & Love" w zapowiedziach, wiedziałam, że z
pewnością po nią sięgnę. Kondensacja tańca, muzyki, sceny, pasji oraz
miłości zapowiadała piękną, fascynującą, emocjonującą i zarazem
przyjemną opowieść. Nie ukrywam, że wobec owej książki miałam ogromne
oczekiwania, pomimo iż jest ona debiutem pisarskim autorki. Nastawiłam
się naprawdę na wyjątkową i doskonałą lekturę, tym bardziej, że zgodnie z
opisem fabularnym skupiała się też na muzyce, która jest moją miłością,
najważniejszą pasją, poniekąd moim tlenem, dzięki niej w dużym stopniu
ładuję codziennie
akumulatory. Ściślej mówiąc, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Czy
zatem historia ukazana w powieści mnie ujęła i
pobudziła zmysły? Czy wobec tego zostałam czytelniczo i emocjonalnie
zaspokojona? Zapraszam na recenzję.