Strony

czwartek, 28 grudnia 2017

"Cydr z Rosie" - Laurie Lee [recenzja]




"Po raz pierwszy w życiu znalazłem się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. 
Po raz pierwszy też byłem zupełnie sam w świecie, w którym niczego nie potrafiłem ani przewidzieć, 
ani sobie wyobrazić - w świecie ćwierkających ptaków, cuchnących roślin i owadów, 
które śmigały bez ostrzeżenia."


Bajeczność i niezwykłość okładki rozpromienionej za pomocą ciepłych i jednocześnie żywych barw, przywołującej wspomnienia z dziecięcych lat spędzanych na wsi i będącej niejako wyrazem tęsknoty za minionymi beztroskimi latami zdecydowanie przykuły moją uwagę. Zachęciły nie tylko do bliższego przyjrzenia się zapakowanej w przyjemną i olśniewającą krajobrazowo oprawę publikacji, ale przede wszystkim do zajrzenia w jej wnętrze, do zagłębienia się w jej zawartość, jak się okazało, ukazaną zarówno za pomocą słów, jak i ilustracji, zresztą jakże wyjątkowych. Musiałam zatem zasmakować wyśmienicie zapowiadającej się lektury w postaci "Cydru z Rosie" i poniekąd zaspokoić swą ciekawość związaną z tymże enigmatycznym tytułem. A ponadto czasem lubię sięgać po książki stanowiące zapis wspomnień mniej lub bardziej znanych osobowości, zwłaszcza, jeśli opowieści wychodzące spod ich pióra są szczere i wypływają prosto z serca. Tak jak to ma miejsce w przypadku "Cydru z Rosie"... 

Laurie Lee - urodził się w Stroud w Gloucestershire w 1914 roku. W wieku dziewiętnastu lat opuścił rodzinną miejscowość i wyruszył w świat. Pieszo dotarł do Londynu, potem wędrował do Hiszpanii. Zanim poświęcił się całkowicie pisaniu, pracował jako dziennikarz i scenarzysta. Do jego najbardziej znanych dzieł należą trylogia: Cydr z Rosie (1959), As I Walked Out One Midsummer Morning (1969) i A Moment of War (1991), zbiory poezji The Sun My Monument (1944) i The Bloom of Candles (1947), słuchowisko radiowe The Voyage of Magellan (1946) oraz zapiski z podróży po Andaluzji A Rose for Winter (1955). Zmarł w 1997 roku. (źródło: www.zysk.com.pl)

Trzynaście esencjonalnych i przyjmujących rozmaite tonacje emocjonalne rozdziałów stanowi skomponowane tematycznie obrazy przywoływane przez autora z czasów jego dzieciństwa i wczesnej młodości. To sentymentalny powrót do przeszłości, do ostatniego letniego dnia pierwszej wojny światowej będącego początkiem nowego życia w maleńkiej angielskiej wiosce, położonej w dolinie, z dala od zgiełku, w pobliżu łąk, pól, lasów. To kompozycja pojedynczych momentów przepełnionych zarówno radością i spokojem, jak i niepozbawionych smutku, lęku, słabości, tęsknoty i goryczy. Zasypianie w otulających ramionach mamy, jej nieodpowiedzialność i roztropność, nieobecność ojca, walka z niejedną chorobą, pierwszy dzień w szkole, relacje z rodzeństwem, zabawy, obserwowanie wrogo nastawionych do siebie sąsiadek, spędzanie rodzinnych wieczorów przy zapalonych świeczkach bądź lampie naftowej, wspólne pikniki i święta, śmierć najbliższych, intymne schadzki, pierwsze przyjaźnie, ciekawe życie wujostwa, małomiasteczkowa codzienność, mentalność i solidarność mieszkańców, morderstwa, pobicia i próby gwałtów. To też zapis przenikających się doznań. Smak chleba z cukrem, owsianki i potrawki z soczewicy. Smak pocałunku. Pierwszy kęs jabłka, pierwszy łyk wina, cydru. Zapach bzu, stokrotek i orchidei. Niepowtarzalne uroki poranków, wschodów słońca i widoki niesfornych wiewiórek. Przenikające dźwięki instrumentów, melodyjne śpiewy ptaków. Srogie, niebezpieczne, ale też zapewniające naturalne atrakcje zimy, pola pokryte bogatą powłoką śnieżną, zamarznięte jeziora, odcięte drogi do miasta. Ciepłe lata pełne dmuchawców, motyli, pszczół, pachnące pieczonymi ziemniakami, smakujące trawą i proszkowanym sorbetem. Susze i powodzie. Upływający czas zmian oraz nieuniknionych przemian. I zbliżający się czas rozstań i pożegnań...

Malowniczość ukazanych krajobrazów, intensywność przekazywanych wrażeń, prawdziwość i żywość przeżyć, wiarygodność i naturalność opisywanych uczuć nadają wspomnianej pozycji wyjątkowości, wprowadzając w cudowny nastrój. Szczerość, chęć dzielenia się doświadczeniami, ujawnianie faktów bez ich zbędnego idealizowania, przelewanie na papier wyobrażeń i realistycznych zdarzeń oraz pokazanie postrzegania bliskiego otoczenia i świata oczami kilkuletniego dziecka sprawia, że tę opowieść chłonie się z ogromną przyjemnością. Czasem zakręci się łezka w oku, niekiedy pojawi się uśmiech na ustach, nierzadko bicie serca przyspieszy lub obierze wolniejszy rytm, a sporadycznie twarz przybierze wyraz zaszokowania bądź niezrozumienia. Poszczególne kartki tworzące swego rodzaju pamiętnik pozwalają przenieść się kilkadziesiąt lat wstecz, pobudzić umysł, poruszyć płaszczyznę wyobraźni, wyzwolić własne wspomnienia, ujrzeć różnice i wyłuskać podobieństwa. Pojedyncze fragmenty słodko-gorzkiego życia pisarza wprawiają w stan zadumy, poruszają wszystkie zmysły i wydobywają szeroką gamę emocji. Nostalgia, melancholia, szczęście, spokój, tkliwość i lekkość to uczucia nawzajem się przenikające i nieustannie towarzyszące lekturze owego woluminu. Urozmaiceniem tej w dużej mierze kojącej, ale obarczonej też smutkiem historii są przepiękne, chwilami hipnotyzujące i nastrojowe czarno-białe ryciny autorstwa Johna Warda.

"Cydr z Rosie" to błyskotliwa, frapująca i fascynująca podróż czytelnicza stanowiąca jedynie zarys prawdziwego młodzieńczego życia dziennikarza i scenarzysty. Owa opowieść przedstawiona w lekkiej i jednocześnie ujmującej formie oraz wzbogacona cennymi przemyśleniami i plastycznymi relacjami jest jedną z tych, które się czuje, którymi się delektuje i do których się powraca. Wiarygodność, prostota i otwartość - to elementy cechujące ową historię ujętą w przecudownym i w pełni odzwierciedlającym jej istotę opakowaniu.

Sięgnij po "Cydr z Rosie", zajrzyj do wnętrza, pozwól przenieść się do angielskiej wioski i czasów po pierwszej wojnie światowej, otwórz swe serce, obudź zmysły i daj się porwać emocjom... Zachęcam! Naprawdę warto!

Gorąco polecam! 

Cytaty:



"(...) Całe moje życie było wojną, wojna była światem. 
Nadszedł więc koniec świata. 
Nijak inaczej tego nie pojmowałem."



"(...) Ciemność była dla mnie niczym 
owoc tarniny, ciężka i dojrzała w dotyku.
Była to ciemność uradowanej 
i prostej akuratności,
kiedy wszystkie krawędzie wydają się zaokrąglone i pasujące, a ta bliskość, nad którą tak biadoliłem 
i za którą tak tęskniłem, nie oddaliła się wcale, jak się okazało, na zawsze."






 
 "Nasz dom i nasze w nim życie jest czymś, o czym nieustannie śnię, 
bezwolnie zapraszany noc po nocy, aby powracać do spokoju 
i jego zmór - do ciężkich cieni w pokojach o kamiennych ścianach wciśniętych pomiędzy 
brzeg a drzewa cisowe, do drewnianych sufitów i dziurawych materacy, 
do okien z krwistym geranium, do zapachów zmoczonego pieprzu i rosnących grzybów, 
do jego chaosu i władztwa kobiet."


"Nasza matka była komediantką, ekstrawagancką i romantyczną, 
i nigdy nie należało traktować jej zbyt poważnie.
A przecież kryły się w niej: delikatny smak, wrażliwość i pogoda ducha, 
które, chociaż nieustannie zaciemniane przez okrucieństwa losu, 
do końca pozostały niewzruszone i nieprzygłuszone. 
Bóg jeden wie, gdzie ich nabyła, podobnie jak tylko On wie, jak jej się udało je zachować. 
Tak czy owak kochała ten świat i spoglądała na niego z nadzieją, 
która nigdy się nie wyczerpała. 
Była artystką, dawczynią światła, oryginałem, z czego nigdy nie zdawała sobie sprawy."


"Ilekroć teraz spostrzegam coś - zmianę pór roku, jaskrawego ptaka w zaroślach,
pąki orchidei, wodę z wieczora, oset, obraz, wiersz - w złocistej obwódce, 
zawsze moja wrażliwość składa króciutki hołd mojej matce. 
Doprowadziła mnie niekiedy na skraj wytrzymałości, ale od chwili urodzenia, co wiem dopiero teraz, 
całą ziemię wchłaniałem za pośrednictwem jej dziarskiego, pełnego wigoru ducha."


"(...) Wszystkie wędrówki przez dolinę podejmowałem teraz samotnie,
w każdym krzaku czaiło się uczucie, każdy powiew wiatru, ruch chmur 
i gwiazd stały się z nagła przeznaczone tylko dla mnie, 
a jakieś dalekie głosy wybierały mnie spośród wszystkich innych mieszkańców 
i wzywały, abym opiewał świat. 
Na co ja pojękiwałem w samotności, czerwieniąc się, ilekroć się potknąłem, 
kochałem obcych przybyszów oraz chleb z masłem, robiłem długie deszczowe wyprawy na rowerze, 
tęsknie wpatrywałem się w oświetlone okna, uśmiechałem się krzywo na myśl o tym, 
jak mało ktokolwiek mnie znał, i żyłem w stanie nieukojonego rozdrażnienia."


Tytuł: "Cydr z Rosie" (tom pierwszy trylogii)
Autor: Laurie Lee 
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2017
Ilość stron: 320
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura piękna
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.



7 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki i chętnie ją przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie ona jakoś nie rusza :(

    www.natalia-i-jej-świat.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, ale nie kusi mnie ta historia :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę,że ten tytuł wymaga nieco uwagi i skupienia,ale jest interesujący.Wytrawny czytelnik na pewno doceni.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.