Strony

środa, 5 kwietnia 2017

"Siedem Sióstr" - Lucinda Riley




"Każdą z nas wybrał, gdy byłyśmy w wieku niemowlęcym. 
Adoptował nas w różnych częściach świata i przywiózł do domu, pod swoją opiekę.
I każda z nas - jak lubił mówić - była szczególna, każda inna...
Byłyśmy jego córeczkami. 
Każdej nadał imię jednej z Siedmiu Sióstr, jego ulubionej gromady gwiazd.
Maja była pierwszą i najstarszą."


Książka "Siedem Sióstr" zwróciła moją uwagę, gdy swego czasu przeglądałam zapowiedzi wydawnictwa. Niezwykle zaintrygował mnie opis tejże powieści, który sprawił, że zapragnęłam poznać ukazaną w niej historię. Tym razem również okładka przykuła mój wzrok, ale nie z powodu kolorystyki czy przepięknego obrazu, a raczej tajemnicy, jaką w sobie zawiera. Z drugiej jednak strony miałam lekkie obawy przed wyborem owej pozycji, bowiem po pierwsze przerażała mnie jej objętość, po drugie nachodziły mnie myśli typu: a jeśli będzie po prostu nudna bądź nieciekawa i zwyczajnie jej nie podołam? A po trzecie nigdy nie miałam okazji zapoznać się z twórczością Lucindy Riley, zatem nie wiedziałam, czego tak naprawdę mogę się spodziewać. Postanowiłam jednak zaznajomić się z opiniami o jej poprzednich powieściach, okazało się, że każda z nich jest wysoko oceniana. To w pewnym stopniu przyczyniło się do tego, iż sięgnęłam po ową powieść. Ale nie ukrywam, że podjęcie ostatecznej decyzji o lekturze owej książki zajęło mi kilka dni, coś mnie do niej ciągnęło, niewidzialna siła, przeczucie... Trudno jest mi to sprecyzować. Po prostu to "coś"  mi nakazało ją przeczytać i tym samym podpowiadało, że to będzie doskonała opowieść... Zapraszam na moją opinię.

Przedpremierowo: "Carpe diem" - Diane Rose




 "Najważniejszy w życiu jest czas. 
Co ci po miłości, rodzinie, przyjaciołach, studiach, skoro nie możesz się nimi długo w pełni cieszyć? 
Ktoś właśnie odebrał mi coś najcenniejszego. 
Bez czasu nigdy nie skończę studiów, nie powiem więcej Jamesowi, jak bardzo go kocham, 
nie zakocham się, nie założę rodziny... 
Bez czasu jestem nikim."


Powieść "Carpe diem" miałam ogromną przyjemność przeczytać kilkanaście dni temu, a prawdę mówiąc, nadal odczuwam wszystkie emocje, jakie wówczas mną targały, nie utraciły one bowiem swej intensywności. Na samo wspomnienie ukazanej w owej książce historii, w mych oczach pojawiają się łzy wzruszenia. Opowieść całkowicie mną zawładnęła, poruszyła najczulsze struny mej duszy, głęboko zakorzeniła się w mym sercu, a przede wszystkim pozostała w mych myślach. Nieustannie w mej głowie rodzą się pewne pytania, które nurtują mnie każdego dnia i na które dotychczas nie znalazłam odpowiedzi - bynajmniej nie na wszystkie. Powieść ta skłoniła mnie do wielu przemyśleń, ale również uświadomiła wiele kwestii i pozwoliła inaczej spojrzeć na życie, przewartościować je, skupić się na priorytetach, a także w inny sposób spoglądać na otaczający mnie świat, a ponadto sprawiła, że poniekąd zaczęłam stosować zasadę "carpe diem", bynajmniej bardzo się staram... Zapraszam na moją opinię.