Strony

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

"Ubuntu" - Heather Ellis [recenzja]




"Prawdziwa Afryka. To coś nieuchwytnego, co przyciągnęło wielu podróżników.
Choć ja też przybyłam tu, szukając przygód, moja wyprawa ewoluowała, 
przekształciła się w tropienie trudnego do zdefiniowania, głębszego sensu, 
który powoli zaczynałam odkrywać."


Odkąd pamiętam, marzyłam o  wyprawie do dzikiej, tajemniczej, nieobliczalnej, ale jakże bogatej krajobrazowo i zróżnicowanej etnicznie oraz kulturowo Afryki. Sięgałam po rozmaitą literaturę, zarówno podróżniczą, jak i obyczajową, w celu nabycia szerszej wiedzy na temat tegoż kontynentu (informacje nabyte w okresie edukacji nie były dla mnie wystarczające), jego państw, poszczególnych regionów, plemion, panujących tam obyczajów, zwyczajów, tradycji, walorów krajoznawczych, turystycznych, przyrodniczych czy kulturowych. Przede wszystkim intrygowały mnie też historie ludzi, którzy udali się w niezapomnianą podróż do Afryki, z której albo wrócili bogatsi nie tyle o zaczerpniętą tam wiedzę, co prawdę o sobie, albo zwyczajnie tam pozostali i się osiedlili, gdyż obdarzyli ów kraj od pierwszego spojrzenia ogromną miłością, wiele tam przeżyli, doświadczyli, wynieśli nauki, poznali mnóstwo miejscowych, jak i innych miłośników i pasjonatów wojaży. Od dawna ciągnie mnie do Afryki. Prawdę mówiąc, nie potrafię określić jednoznacznie, co jest tym magnesem. Inność, ciekawość, chęć poznania, ujrzenia, zasmakowania i porównania, a może dzikość, fascynacja, adrenalina, dreszczyk emocji. Trudno powiedzieć. Może kiedyś zaspokoję swoje pragnienie i spełnię marzenie. Jedno wiem na pewno, udam się na tę wyprawę otoczona grupą ludzi. Nigdy nie samotnie i nigdy nie na motocyklu (choćbym umiała się na nim poruszać). Heather Ellis to uczyniła. Wybrała się w samotną motocyklową podróż po Afryce, a swą niezwykłą odyseję szczegółowo opisała w książce "Ubuntu". Zapraszam na recenzję.

Heather Ellis trudziła się niejedną profesją. Pracowała m.in. jako technik bezpieczeństwa, kurier motocyklowy oraz dziennikarka. Obecnie mieszka nieopodal Melbourne z trójką ukochanych dzieci. Dzieli swoje zajęcia pomiędzy tworzenie drugiej części "Ubuntu" oraz pracę dziennikarską jako freelancer. Jest też zawodową mówczynią. Ubóstwia przejażdżki motocyklem. (źródło: www.wydawnictwokobiece.pl)

Heather Ellis wychowywała się w Australii. Mając zaledwie osiem lat po raz pierwszy wsiadła na motocykl i już wtedy zapałała miłością do tegoż środka transportu. Od zawsze marzyła też o podróży do Afryki. Bliżej nieokreślona i niesprecyzowana siła, niewidzialna, ale intensywnie odczuwalna energia powodowały, że zaczytywała się w książkach o tymże cudownym kontynencie, które potęgowały myśl o tym, iż być może w przyszłości wyruszy w tamtym kierunku i odwiedzi poszczególne regiony. Póki co prowadziła spokojne, w miarę stabilne życie, pracowała w kopalni i przez wiele lat krążyła jedynie palcem po mapie, wyobrażając sobie samotną wyprawę po gorącej, pięknej, ale też pełnej czyhających niebezpieczeństw i zagrożeń Afryce. Pewnego dnia podczas grilla z przyjaciółmi, dwudziestoośmioletnia Heather nagle mimochodem rzuca hasło, iż samotnie objedzie motocyklem Afrykę. Wewnętrzny głos podpowiadał jej wówczas, że musi tego dokonać, aby odnaleźć i zrozumieć sens istnienia. Rozpoczyna zatem długie przygotowania do planowanej eskapady, szykuje niezbędne dokumenty, poddaje się szczepieniom, pakuje ekwipunek, zbiera najistotniejsze informacje przydatne w trakcie wyprawy, poszukuje sponsorów, skrupulatnie uczy się obsługi swego motocykla Yamaha TT600 i pozyskuje wiadomości mogące jej pomóc w jego naprawach oraz radzeniu sobie w trudnych sytuacjach, a także zmaga się z nieustannie jawiącymi się wątpliwościami i pytaniami zaprzątającymi jej głowę. Po roku wyrusza wreszcie w wyczekiwaną podróż na Czarny Ląd, w której początkowo towarzyszy jej kolega - Dan. Jednak z czasem ich drogi się rozjeżdżają i odtąd Heather musi sama mierzyć się przeszkodami, które wielokrotnie napotka na drodze...

"Ubuntu" to obszerna relacja kobiety, która samotnie przemierzyła Afrykę, zaczynając od portu w Durbanie i kierując się na północ kontynentu. W ciągu piętnastu miesięcy pokonała 42.000 kilometrów i przekroczyła granice dziewiętnastu krajów. W tym czasie przejechała między innymi przez przełęcz Sani (magiczne miejsce będące marzeniem miłośników samochodów), odwiedziła senną wioskę rybacką Port St. Johns, Parki Narodowe: Mana Pools w Zimbabwe (niebezpieczne spotkanie ze słoniami, lwami i hipopotamami), Jeziora Malawi, Wodospadu Murchisona i Ruwenzori w Ugandzie, a także Rezerwat Masai Mara, zdobyła szczyt Kilimandżaro, poznała uroki życia na pływającej wiosce na rzece Kongo, wybrała się na targ Kurmi - jeden z największych bazarów w Afryce,  doświadczyła gościnności w Maralol, South Horr, Lolyangalani, Kampala, Lodwar, Arua, Beni, Epulu, Kinszasa, Franceville, Ebolowa, Jaunde, Akra, Lagos, Bamako, Nawakszut i wielu innych miejscowościach. Podziwiała otaczające krajobrazy, obszerne pustynne tereny, sawanny, wodospady, dżungle, wschody i zachody słońca, lepianki. Poznawała życie codzienne lokalnych mieszkańców, plemion i ludów (Masajowie, Pigmeje, lud Gabbra, grupa etniczna Bidan). Kosztowała zupełnie dla niej nowych, regionalnych i egzotycznych potraw. Miała okazję zaznajomić się ze smakiem mięsa z dujkiera, kassawy, tapioki, mlecznej herbaty przygotowanej z wody o rybim posmaku, connie, ananasów i papaji oraz okoni nilowych. Spotykała wielu ludzi z różnych stron świata, tak jak i ona podróżujących motocyklem po Afryce. Wielu z nich udzieliło jej wsparcia i pomocy, której niewątpliwie potrzebowała. Wielokrotnie musiała stawić czoła przeciwnościom losu. Uciekała przed niebezpiecznymi bandytami i rebeliantami, tłumaczyła się żołnierzom, radziła sobie z usterkami pojazdu i wymieniała jego części, ulegała wypadkom, z których wychodziła na szczęście bez szwanku, walczyła ze swym organizmem, chorobami i infekcjami (w tym z malarią, szkorbutem, zakażeniem amebą, nawracającą biegunką, czerwonką) oraz głodem. Uczestniczyła w polowaniu, czyniła uniki przed krokodylami w jeziorze, w którym zażywała kąpieli, starała się przetrwać czas na pustyni, zaznała bliskiego spotkania z gorylami i mandrylami, a nawet dopatrywała się podobieństw z okapi. Owa podróż dostarczyła jej mnóstwo skrajnych wrażeń, zapewniła poczucie szczęścia i swego rodzaju wolności, zachwyciła oraz pomogła innymi oczyma spojrzeć na świat oraz swoje dotychczasowe życie, a przede wszystkim zrozumieć istotę afrykańskiej ideologii ubuntu (człowieczeństwo wobec innych). W czasie wyprawy nawiązała nowe przyjaźnie (niektóre przetrwały lata), nierzadko cudem uniknęła śmierci, udowodniła, że bez względu na wszystko jest w stanie przetrwać. Przeprawa przez Afrykę nauczyła ją odporności, wytrwałości, cierpliwości, tłumienia w sobie lęków i strachu, których nie należy w krajach wspomnianego kontynentu okazywać, bowiem to świadczy o słabości człowieka. Udowodniła zarówno sobie, jak i innym, którzy nie wierzyli w nią, iż jest silną i dzielną kobietą. 

Nie ukrywam, że z przyjemnością uległam lekturze owej publikacji. Jej atutami zdecydowanie są lekkie pióro, mnogość kilkustronicowych intrygujących rozdziałów, spora dawka nieprzytłaczających  informacji i ciekawostek (mniej lub bardziej aktualnych, wyprawa miała miejsce w latach 90-tych XX wieku), plastyczność i wyjątkowość opisów, sensowność i mądrość prowadzonych rozmów, precyzyjność i ogromne zaangażowanie autorki w opisanie swej przygody. Miałam nieodparte wrażenie, jakbym chłonęła zapisane kartki wyrwane z pamiętnika młodej kobiety, która pragnęła podzielić się swymi przeżyciami, nabytymi doświadczeniami, myślami, refleksjami, wskazówkami, uwagami oraz spostrzeżeniami, a przede wszystkim targającymi nią nieustannie emocjami i przepełniającymi ją uczuciami. Książka jest w moim odczuciu niezwykle osobistym zapisem podróży w głąb siebie. Autorka poprzez wyprawę sprawdzała swoje możliwości i umiejętności, odkrywała dotąd nieznane sobie cechy, pokazywała swą intymność, testowała swą intuicję, ale również ujawniała wady, w tym naiwność, lekkomyślność czy brak odpowiedzialności. Heather Ellis wytykała sobie błędy, nie ukrywała też, że miała do siebie poniekąd żal, że w pewnych sytuacjach postąpiła tak, a nie inaczej. Spełniła swoje najskrytsze marzenie, ale zapłaciła też za nie dość wysoką - przynajmniej w moim mniemaniu - cenę. Przyznaję, że w czasie studiowania owej relacji, towarzyszyły mi dość ambiwalentne uczucia. I w żadnym wypadku nie mam na myśli kwestii merytorycznych książki, nie mam zastrzeżeń co do stylu pisania czy też formy przedstawienia historii. Moje przemyślenia raczej dotyczą samej bohaterki i jej co poniektórych poczynań. Samotna i tym bardziej motocyklowa wyprawa kobiety (dodatkowo białej) na kontynent pełen skrajności i kontrastów, wszechogarniającego niebezpieczeństwa w dużej mierze ze strony zróżnicowanej pod względem kulturowym, społecznym, politycznym i religijnym ludności (głównie mężczyzn) oraz zagrożeń naturalnych i klimatycznych, budzi we mnie z jednej strony podziw i szacunek, aczkolwiek z drugiej strony wyzwala dozę niezrozumienia wobec postawy polegającej na świadomym narażeniu swego życia i zdrowia. Oczywiście w mojej gestii, w żadnym wypadku, nie jest ocenianie osób podejmujących się ekstremalnych wypraw, a wskazanie tejże kwestii do rozważenia i dyskusji. Zawsze, sięgając po tego typu pozycje i zaznajamiając się wymagającymi odwagi wyczynami ludźmi, zastanawiam się, co tak naprawdę nimi kieruje? Ja na pewno nie podjęłabym się takiego wyczynu. Nigdy w życiu. Może brakuje mi na tyle odwagi? A może to dla mnie aż nazbyt duże ryzyko?

Podsumowując, "Ubuntu" to niezaprzeczalnie frapująca, angażująca, refleksyjna opowieść o determinacji, samotności, tęsknocie, poszukiwaniu i odkrywaniu siebie na nowo, wytrwałości, niebywałym szczęściu, ogromnej pasji oraz spełnianiu marzeń. To książka ukazująca zarówno uroki, jak i anomalie Czarnego Lądu, który fascynuje, intryguje, zachwyca, a zarazem budzi obawy i przeraża. To niewątpliwie prawdziwa, bezpośrednia, skłaniająca do zadumy i wysnuwania konstatacji proza poruszająca ważne zagadnienia i wzbogacona o niejedno cenne przesłanie. Z pewnością pozycja godna uwagi. Polecam serdecznie.


 Cytaty:

 "(...) Jechałam w opalizującym zielenią tunelu ostnicy, 
potem droga wiodła przez porośnięte bujnymi kępami trawy tereny zalewowe, 
a ostatecznie gładki asfalt zanurzył się w gąszcz krzaków. 
TT mruczał, jakby nie miał zamiaru przestać, a ja poddałam się magii jazdy drogą, 
która zdała się nie mieć końca. Oto wolność podróżowania motocyklem. 
Oto wolność życia bez ograniczeń czasowych i zobowiązań, 
kiedy odpowiadasz tylko przed rozciągającą się przed tobą drogą i jej sekretami."


"(...) Byłam tutaj. Siedziałam na dziobie frachtowca,
pod moimi stopami skakały delfiny, na horyzoncie widziałam zarys afrykańskiego wybrzeża.
Mój pomysł przestał być ciągiem słów chlapniętych bez zastanowienia do przyjaciół.
Zrobiłam pierwszy krok i teraz poruszałam się naprzód, napędzana tajemniczą siłą,
której nic nie może powstrzymać."


"(...) - Podróżując po Afryce, odnajdziesz drogę ubuntu. Pomogą ci Afrykańczycy.
To jest ubuntu. To właśnie to, co chcemy, żeby biali zrozumieli.
Możemy pomagać sobie nawzajem, razem możemy sprawić, że RPA będzie wspaniałe.
Ale to bardzo trudne."


"Osiągnęliśmy z Danem coś w rodzaju milczącego porozumienia 
i podróżowaliśmy razem raczej zgodnie, jeśli chodzi o codzienne decyzje, 
ale wciąż nie odzywaliśmy się do siebie, nie dzieliliśmy się przemyśleniami 
kłębiącymi się w głowach po godzinach spędzonych w siodle. 
Nauczyłam się akceptować ten niezręczny dystans. 
Każdego ranka z zapałem pakowałam się i ruszałam w drogę, 
bo gdy tylko kilometry znikały pod oponami TT, mogłam się naprawdę odprężyć 
i zatracić w poczuciu wolności."


"(...) Wyruszyliśmy do Afryki po przygody i je odnaleźliśmy.
Ale odkryłam, że mnie przeznaczone było odnaleźć coś jeszcze.
Coś tajemniczego, co skrywało się w cieniu, poza zasięgiem mojego wzroku.
Nie do końca rozumiałam to uczucie.
Nie umiałam jeszcze określić, co oznacza, ale przynajmniej wiedziałam, że coś tam jest."


"Omal nie straciliśmy życia. 
To sprawiło, że teraz jeszcze bardziej zaczęłam je doceniać.
Jeszcze bardziej zaczęłam doceniać też chłodną bryzę na twarzy, 
promienie zachodzącego słońca odbijające się w wodzie, ludzi, którzy się do mnie uśmiechali. 
Wiara, która tak szybko i łatwo opuściła mnie na pustyni, na nowo odżyła. 
W duchu przyrzekłam wszechświatu i Bogu, że nigdy więcej nie zwątpię.
W ostatecznym rozrachunku los zawsze mi sprzyjał; wystarczającym dowodem na to 
było nasze ocalenie. Nie widziałam powodu, żeby myśleć inaczej. 
Naiwne, ale jaką miałam alternatywę? Zastanawiać się, co złego może mi się przytrafić? Bać się? 
Nie, podjęłam decyzję, że będę wierzyć i ufać, i zobaczę, dokąd mnie to zawiedzie."


"(...) Od czasu cudownego ocalenia nad Jeziorem Rudolfa, nie martwiłam się o to, 
co się wydarzy za godzinę, następnego dnia, za tydzień czy za miesiąc. 
Brak zmartwień to prawdziwy brak ograniczeń. 
Wreszcie czułam się wolna, mogłam dryfować bez celu, podążać tam, 
gdzie zaprowadzą mnie okoliczności i przeczucia. 
Żyłam tu i teraz, jakby nie istniały ani przeszłość, ani przyszłość."


"(...) Podróżując w pojedynkę, miałam okazję zestroić się z moją intuicją;
kierowanie się szóstym zmysłem stało się dla mnie nawykiem - nigdy nie wątpiłam w to, 
co mówił mi wewnętrzny głos, nie kwestionowałam jego słów. 
Wiedziałam, że natknęłam się na uniwersalne prawo, jak ciążenie powszechne czy siłą pływowa 
albo ruch obrotowy Ziemi. Prawo to było potężne i majestatyczne - jak trzy gigantyczne szczyty 
wznoszące się przede mną niczym trzej wartownicy stojący na straży największej tajemnicy świata."


"Uświadomiłam sobie, że w Afryce istniały dwa odrębne rodzaje niebezpieczeństwa: 
to, którego bali się przyjezdni, i to, którego obawiali się miejscowi."


"(...) Postrzegałam Afrykę nie jako zacofany gospodarczo świat, 
lecz jako świat, w którym żyło się dla tego co tu i teraz, dla rodziny i przyjaciół, 
i okazywało się chęć pomocy obcemu leżącemu w błocie pod przewróconym motocyklem. 
Uprzytomniłam sobie, że to jest właśnie ubuntu."


"Każdy dzień, każde nowe doświadczenie w Afryce sprawiały, że czułam coraz większe szczęście. 
Nie mogłam zrozumieć, że inni nie odczuwają tego w ten sam sposób. 
Też musiałam radzić sobie ze skorumpowanymi urzędnikami, złodziejami, 
fatalnymi drogami i nie zawsze przyjaźnie nastawioną miejscową ludnością. 
Ale nie uległam pesymizmowi. Afryka nauczyła mnie odporności i elastyczności, 
nauczyła mnie, że zawsze, nawet gdy wydaje się to absolutnie niemożliwe, 
trzeba wykazać się pozytywnym myśleniem. 
Moje doświadczenia stanowiły owoc głębokiego szacunku wobec Afrykańczyków."


"(...) Odkąd przyjechałam do Afryki Zachodniej, często pytałam młodych ludzi, 
dlaczego - kiedy zarobią trochę pieniędzy - wydają je zaraz na ogromny posiłek, ciuchy i buty, 
dlaczego nie oszczędzają na kolejne posiłki.
Zawsze odpowiadali: "Wygląd to podstawa" albo "Jutro jest za daleko"."


"(...) Kiedy dotarłam na szczyt niewielkiego, piaskowcowego wzniesienia, 
zatrzymałam się i wyłączyłam silnik.
W absolutnej ciszy wpatrywałam się w otaczający mnie bezmiar. 
Spojrzałam na południe i przypomniałam sobie wszystko, co mnie tam spotkało. 
Los zawsze mi sprzyjał. Nie mogłam uwierzyć, że to tylko kwestia szczęścia albo przypadku. 
To musiało coś znaczyć - musiał istnieć powód, dla którego spotykałam na mojej drodze 
tych wszystkich ludzi w tym właśnie czasie. 
I choć wyczuwałam, że na horyzoncie zbierają się czarne chmury, 
wiedziałam, że cokolwiek się zdarzy, przetrwam.
Afryka mnie tego nauczyła."


Tytuł: "Ubuntu"
Autor: Heather Ellis
Tłumaczenie: Maria Białek
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 464
Kategoria: literatura faktu
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Moja ocena: 7/10

12 komentarzy:

  1. Książka wydaje się godna przeczytania i jeszcze ta śliczna okładka. Idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam, naprawdę podziwiam. Muszę koniecznie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam takich ludzi i zawsze chętnie czytam ich opowieści. Sama nie mam takiej odwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również z chęcią sięgam po tego typu książki i także brakuje mi odwagi :)

      Usuń
  4. Piękne zdjęcie. Historia zapowiada się ciekawie, samotna podróż na motocyklu kobiety po Afryce - na takie książki nie trafia się często.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję, że ta książka może być naprawdę inspirująca. Kasia, życzę Ci spełnienia marzenia, o którym piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie jestem po lekturze książki, wciągająca podróż czytelnicza. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem nią zainteresowana, raz że tematyka mi odpowiada to dwa jestem ciekawa jak to przezywa kobieta, bo o mężczyznach kiedyś czytałam coś podobnego. ;)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.