Strony

wtorek, 27 listopada 2018

"Gwiazdeczka" - Maja Jaszewska




"... rzeczywistość wygląda tak, jak ją ukształtujesz swoim nastawieniem."

 
Pochodząca z podlaskiej prowincji, a dokładniej z Białkowej, Józia, zaledwie od trzech miesięcy samotnie zajmuje warszawską kawalerkę. Uczęszcza na nielubianą przez nią jogę, gdzie poznaje uroczego Michała, stosuje dietę, której nie cierpi - najchętniej upajałaby się smakiem maminych i babcinych tradycyjnych potraw i stara się dopasować strojem do kobiecego otoczenia. Czuje, że nie pasuje do tego wielkiego świata, ale próbuje dostosować się do niego. Pracuje w redakcji magazynu psychologicznego dla kobiet, która to przygotowuje się do świątecznego wydania numeru. Atmosfera jest dość napięta, głównie przez osobę szefowej zwanej Gromowładną. Ta zleca Józi przeprowadzenie wywiadu ze znanym coachem - Jackiem Sobiepańskim. Ten od razu wpada w oko dziewczynie, a ich częste spotkania sprawiają, że młoda kobieta przechodzi niejako przemianę. Ze zwykłej, zamkniętej w sobie Józi, staje się pewniejszą siebie i śmielszą Dżozi. Dostrzega też to, co dotąd przysłaniały jej różowe okulary...
 
"Gwiazdeczka" to moje pierwsze spotkanie z piórem Mai Jaszewskiej, które niestety wypadło słabo i mało interesująco. Sięgając po ową powiastkę i sugerując się okładką, spodziewałam się opowieści ciepłej, subtelnej i otulonej świąteczną aurą, a jednocześnie - jak głosi blurb - przybierającej znamiona komedii romantycznej. Nie będę ukrywać, że klimatu bożonarodzeniowego kompletnie nie poczułam, pomimo iż fabuła skupia się na przygotowaniach do grudniowego wydania czasopisma. Nawet nie pomógł widoczny bliżej finału ukazanej historii akcent świąteczny w postaci przemierzania przez bohaterów wystrojonymi ulicami mieniącej się światełkami stolicy. Choć aspekt świąt był widoczny i niejednokrotnie wspominany, to okazał się za mało wyrazisty i zupełnie nieodczuwalny. A szkoda...

Drugim rozczarowaniem był brak większego naznaczenia emocjonalnego. Jedyną emocją, która towarzyszyła mi w trakcie lektury owej książki liczącej  niespełna sto dziewięćdziesiąt stron była nuda przez duże "n". Żadnego porywu od pierwszej strony, żadnego zaciekawienia i skupienia uwagi. Prawdę mówiąc czytałam, bo czytałam, nierzadko wybiegając gdzieś myślami i koncentrując owe na chwilami przyziemnych rzeczach i czynnościach. Po czym wracałam do przedstawianej historii i zastanawiałam się, czy jest sens jej kontynuowania. Myślałam, żeby zrezygnować i ją odłożyć. Ale postanowiłam dać jej szansę, tym bardziej, że nie należy do obszernych, a i finał miał być zaskakujący według informacji ujętej na okładce.

I cóż, fabuła mnie nie zaskoczyła, a zwłaszcza zakończenie owej powiastki, które było do bólu przewidywalne od samego początku. Kłębek fabularny toczył się w ślimaczym tempie i krążył wokół niezbyt nurtujących rozmów głównej bohaterki z redakcyjnymi koleżankami. Jakież to było monotonne, pozbawione koloru, humoru i energii. Ale najgorsze i zarazem najbardziej sztuczne były "randki" pracownicy redakcji z podstępnym, snobistycznym i zbyt pewnym siebie coachem. Naiwność Józi i cwane zachowanie mężczyzny były nazbyt irytujące. Dobrze, że ta historia liczyła tylko sto pięćdziesiąt siedem stron. Przez większą ilość kartek bym nie przebrnęła.

Pozostałą część "Gwiazdeczki" stanowiły smacznie i pachnąco się zapowiadające przepisy bohaterów. Pojawiły się między innymi receptury na sałatkę z kwiatami nasturcji, szarlotkę mamy Krysi, nalewkę wiśniową, paprykę nadziewaną pieczarkami, cebulą, ryżem i cukinią, lemoniadę malinowo-lawendową, jagodzianki mamy Krysi oraz prowansalskie wariacje z kaszą gryczaną. I muszę przyznać, że ów niewielki dział był najmocniejszą stroną tegoż woluminu.

Blurby głoszą: Zaskakująca i pyszna jak słony karmel, zakręcona jak... warszawski słoik. Poznaj zaskakujący finał tej przepełnionej humorem komedii romantyczno-satyrycznej! Cóż, moim zdaniem "Gwiazdeczka" nie jest zaskakująca, a przewidywalna, nie jest pyszna, a mdła, nie jest zakręcona, a jednostajna i nużąca. I z pewnością nie można mówić o niej jako o komedii pełnej humoru - mnie jakoś do śmiechu nie było...
 
 
"(...) - Czasem warto się troszkę wysilić, żeby potem cieszyć się czymś przyjemnym 
i niezwykłym (...)."
 
 
Tytuł: "Gwiazdeczka"
Autor: Maja Jaszewska
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2018
Ilość stron: 192
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
 
 

3 komentarze:

  1. Dobra książka, by poczuć klimat świąt. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam świąteczny klimat w książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Króciutka, więc nie powinno być problemu, by znaleźć na nią czas :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.