Strony

czwartek, 14 czerwca 2018

"Na pożółkłym papierze" - Aleksandra Bartosik




"(...) Część swoich błędów zrozumiałam zbyt późno.
Niewiele spaliłam w swoim życiu mostów, ale wszystkie z nich były tymi najważniejszymi."

 
Co kryje się za klimatycznie i sentymentalnie brzmiącym tytułem "Na pożółkłym papierze"? Jakimi tajemnicami i emocjami przesiąknięty jest tytułowy papier? Jaką historią owiana jest lapidarna powiastka? A nade wszystko, czy na ponad siedemdziesięciu stronach można zawrzeć intrygującą i wartościową opowieść? Te i inne pytania nurtowały mnie od momentu ujrzenia utworu Aleksandry Bartosik. Musiałam uzyskać na owe odpowiedzi, dlatego z ciekawością, ale też pewnym dystansem sięgnęłam po tę lekturę. Czy było warto?
 
Młoda kobieta postanawia odejść od narzeczonego, nie informując go o tym, nie zostawiając żadnego śladu, nawet w postaci kartki. Pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do jednego plecaka i wyrusza na północ kraju w celu rozpoczęcia nowego życia. Ucieka nad morze, gdzie w jednej z miejscowości tuła się od domu do domu prosząc o pomoc i nocleg. Jednak nikt nie daje wiary jej słowom i czystym intencjom. Do czasu, gdy dziewczyna trafia do domu starszej kobiety. Ta nie tylko od razu rozgryza zachowanie nowo przybyłej, ale oferuje jej dach nad głową, a z czasem i pracę. Siedemnaście lat później dojrzała już kobieta decyduje się pisać i wysyłać listy do dawnego ukochanego, którego porzuciła bez słowa wyjaśnienia. Targana wyrzutami sumienia pragnie podzielić się z mężczyzną swymi uczuciami, nie licząc na jakikolwiek odzew z jego strony...

Esencjonalna powiastka utkana z dziewiętnastu niezwykle osobistych i pełnych emocji listów wyzwoliła we mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony mnie ujęła i wprawiła w refleksyjny i melancholijny nastrój, a z drugiej pozostawiła w poczuciu niedosytu. Na pewno urzekła i wzruszyła mnie subtelna, pełna miłości i ciepła dedykacja, co nie zdarza się często w literaturze. Niewątpliwie porwała mnie absorbująca nitka fabularna, której nadano intensywny i głęboki ton. To sprawiło, że pochłonęłam ją z przyjemnością, tkliwością i poruszeniem. Ów utwór podejmuje istotne zagadnienia, życiowe aspekty i dylematy, pokazuje istotę i konsekwencje dokonanych wyborów, uświadamia wiele ważnych kwestii, skupia uwagę na sprawach niby oczywistych, ale nierzadko niedostrzegalnych, wzbogaca wewnętrznie, skłania do przemyśleń, i co najważniejsze, zostawia z niejednym przesłaniem, niejedną myślą i niejednym skrawkiem ekspresji emocjonalnej. To zdecydowanie czyni tę jakże epistolarną historię wartościową i godną uwagi, choć niepozbawioną pewnych mankamentów...

Owe choć nie wpływają aż nadto na moją ogólną opinię, to jednak są zauważalne i należy o nich wspomnieć. Pierwszym jest mnogość tematów ukazanych w tejże powiastce, przez co żaden z nich nie został wykorzystany w pełnym tego słowa znaczeniu. Rozmaitość problematyczna wyzwalała szereg przeróżnych refleksji kotłujących się w głowie i nie mogących odnaleźć wspólnego jednego toru. To powodowało w trakcie lektury galimatias myślowy, który dopiero po jej odłożeniu się ujarzmił i pozwolił na spokojnie oddać się jego pojedynczym nurtom. O ile meritum ukazanych spraw jest cenne i warte uwagi, o tyle jego złożoność może być przeszkodą i budzić poczucie przesytu. Natomiast drugim defektem zwięzłej opowieści jest brak rozwoju co poniektórych wątków potraktowanych zbyt lakonicznie. Szersza analiza uczuciowa, nadanie ukazanym scenom mocniejszego charakteru, rozbudowanie fabuły z zaakcentowaniem najważniejszych wydarzeń, a być może nawet pokazanie stanowiska drugiej strony z pewnością uczyniłyby ten utwór lepszym i pełniejszym. Ledwo wciągnęłam się w smakowanie zawiłych i bolesnych losów bohaterki, a już musiałam się z nimi pożegnać. Pozostał tylko swego rodzaju głód. I myśl, że chciałoby się więcej, wnikliwiej i dokładniej...

"Na pożółkłym papierze" to melancholijna, prawdziwa, kontemplacyjna i emocjonalna historia o przyjaźni, samotności, tęsknocie. O podążaniu własną drogą, naiwnym spoglądaniu w przyszłość, popełnianiu błędów z czasem rodzących żal. O zawiedzionych oczekiwaniach, rozczarowaniu życiem, przeszłości burzącej spokój i wyzwalającej poczucie winy. O zapomnieniu o sobie, własnych potrzebach i pragnieniach. O determinacji, walce o życie drugiego człowieka, ogromnym bólu i pustce w sercu, trosce i poświęceniu. O emocjonalnym oczyszczeniu, odwadze w wyjawieniu swych uczuć skrywanych na dnie duszy, ujawnieniu prawdy. O chwilowej bezradności, zazdrości i naprawianiu przeszłych omyłek. O beztrosce, żalu za utraconym, realizowaniu - wydawać by się mogło - błahych marzeń. O przedwczesnej, niesprawiedliwej śmierci. I wreszcie o przebaczeniu i zawierzeniu sobie, a także o nadziei na to, że będzie lepiej, łatwiej i lżej...

Aby móc docenić życie i cieszyć się widokami na przyszłość, trzeba najpierw wyzwolić się z otchłani przeszłości... Między innymi o tym właśnie jest utwór autorstwa Aleksandry Bartosik, do lektury którego zachęcam.
 
 
"(...) Każdego ranka, budząc się, wiedziałam, po co wstaję z łóżka.
Miałam swój cel. I to on nadawał mojemu życiu sens."


"Jako człowiek jestem gigantem. Jako kobieta przegrałam wszystko.
Jestem wypalona psychicznie i zmęczona - ciągłe obcowanie ze śmiercią
i wyścig z czasem dają o sobie znać. 
Jestem jednak zbyt odpowiedzialna, by zrezygnować z zobowiązań,
których się kiedyś podjęłam. I to jest moim przekleństwem."

 
Tytuł: "Na pożółkłym papierze"
Autor: Aleksandra Bartosik
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 2018
Ilość stron: 76
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
 
 

8 komentarzy:

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.