Strony

piątek, 28 lipca 2017

"Mała księgarnia samotnych serc" - Annie Darling [recenzja]




"(...) Bookends miał dla niej znaczenie. Należała do tego miejsca całym sercem.
 Było jej schronieniem. Miejscem radości.
I jeśli Bookends by zniknęła, została zrównana z ziemią,
gdyby ona i Sam nie mieszkali, nie śmiali się i nie kochali w tym samym miejscu, 
w którym robili to ich rodzice, wspomnienia o nich zbladłyby 
i ulotniły jak pył w czasie niszczenia budynków."


Książka "Mała księgarnia samotnych serc" ściągnęła moją uwagę interesującym połączeniem księgarni oraz miłości w tytule, a ten z kolei sugerował przyjemną i pasjonującą lekturę. Ponadto mój wzrok zatrzymał się na niej ze względu na żywą i barwną oprawę. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję. Mianowicie po rozpakowaniu przesyłki od wydawnictwa, moja niespełna czteroletnia córka zainteresowała się ową powieścią, zapewne za sprawą właśnie uwzględnionej na okładce kolorystyki. Sądziła, że książka jest dla niej. Zarzuciła mnie pytaniami, a kiedy usłyszała, że to historia o księgarni, to prosiła, ażebym jej poczytała :) Cóż. Musiałam zatem jej wytłumaczyć, że to nie jest opowieść dla niej, niemniej często i tak po nią sięgała i czyni to nadal oraz nieustannie o nią wypytuje. "Mała księgarnia samotnych serc" stanowi debiut literacki Annie Darling. Jakie wrażenie na mnie wywarł? Czy moje pierwsze spotkanie z piórem autorki zaliczam do udanych? Zapraszam na recenzję.

Annie Darling mieszka w Londynie w malutkim mieszkaniu pełnym książek. Jej dwie największe pasje to czytanie i Mr Mackenzie, kot brytyjski krótkowłosy. "Mała księgarnia samotnych serc" to jej debiut literacki. (źródło: okładka recenzowanej książki)

Posy Morland pracuje w małej podupadającej księgarni na ulicy Rochester. Odkąd parę lat temu zginęli jej rodzice, przejęła opiekę nad swoim młodszym bratem Samem. Zajmują oni mieszkanie nad Bookends, a właścicielką budynku jest starsza pani, która po tragicznym wydarzeniu wyciągnęła do rodzeństwa rękę i okazała wsparcie w trudnych dla nich chwilach. Pewnego dnia Posy otrzymuje przykrą wiadomość o śmierci Lavinii Thorndyke. Dziewczyna jest zrozpaczona i jednocześnie przerażona. Obawia się, że w zaistniałej sytuacji straci nie tylko pracę, ale także dach nad głową. Po pogrzebie prawnik zaprasza ją na rozmowę. Posy przekonana, iż wraz z bratem będą musieli opuścić ukochane miejsce, udaje się na spotkanie, w trakcie którego dowiaduje się, iż Lavinia zostawiła jej w spadku bankrutującą księgarnię z zastrzeżeniem, że jeśli Morland w ciągu najbliższych kilku miesięcy nie rozwinie Bookends i nie odniesie sukcesu, wówczas firma przejdzie w ręce irytującego Sebastiana (wnuka Lavinii). Zaskoczona, a zarazem pełna nadziei i spokoju Posy postanawia obmyślić plan ratujący rodzinną księgarnię... Niestety w realizacji pomysłu nieustannie przeszkadza jej młody Thorndyke, w którym kobieta od dawna skrycie się podkochuje... 

Nie ukrywam, że mam dość ambiwalentne odczucia po lekturze "Małej księgarni samotnych serc". To z jednej strony lekka, chwilami błyskotliwa, czasami wzruszająca, niekiedy melancholijna oraz na pewno przepełniona zapachem książek, papieru, drewna i kurzu podróż czytelnicza. Przebywa się ją w ekspresowym tempie, co stanowi zarówno jej zaletę, jak i wadę. Z drugiej strony to powieść przewidywalna, sztampowa, niezajmująca, nieangażująca i nierzadko przywołująca monotonię. W opowieści dominuje wątek książkowo-księgarniany, jeśli tak mogę go nazwać. Od początku do samego końca omówione są poszczególne etapy ciągłych koncepcji ratowania upadającej księgarni, której prowadzenie od dawien dawna jest rodzinną tradycją. Dokładnie opisany jest wystrój Bookends, wspomniane są ciekawe pozycje zajmujące miejsce na półkach zwyczajowych regałów, wśród których można znaleźć powieści klasyczne, kryminalne, obyczajowe, poradniki, książki kucharskie i inne, a poza tym pojawiają się wzmianki o niegdyś przylegającej do księgarenki herbaciarni, która kilkanaście lat temu odniosła nawet spory sukces. Uwzględnione są także dzieje firmy, ukazane są osoby, które przez lata ją obsługiwały i dla których okazywała się ona miejscem spokoju, radości, miłości, oddania, a przede wszystkim pasji. Następnie śledzimy zarówno losy księgarni, nad którą pieczę objęła Posy, jak i bohaterów zaangażowanych w sterowanie nią. Wszyscy poszukują słusznych i prostych rozwiązań problemów małej księgarni, za pomocą burzy mózgów próbują znaleźć najlepszy sposób na odbicie się jej od dna. Mają nadzieję, że ich wkład emocjonalny, interesujący i oryginalny pomysł oraz indywidualne podejście do każdego klienta okażą się jedyną szansą na sukces. W tym oto miejscu w powieść wkradły się niestety marazm i jednostajność. Miałam wrażenie, że bez przerwy czytam o tym samym, ale w innym ujęciu. Jawiła się powtarzalność myśli postaci oraz ich wypowiedzi i codzienności, utkana tylko innymi słowami. Odczuwałam zatem kilka momentów znużenia. Pozbawiona zaskoczeń, tajemniczości oraz większych i głębszych uniesień historia się toczyła, a ja razem z nią. Choć trzeba jej oddać fakt, że tempo było szybkie. Lektura książki zajęła mi jedno popołudnie.

Drugim i oczywistym wątkiem powieści był ten miłosny, ale przedstawiony w kompletnie innym kontekście, mniej schematycznym, aniżeli to zazwyczaj bywa w powieściach obyczajowych z romansem w tle. Albowiem nie napotykamy tutaj przesłodzonych czy nawet erotycznych scen. Co to to nie. Praktycznie cała romantyczność pomiędzy głównymi bohaterami opiera się na słownych przepychankach zgodnie z zasadą "kto się czubi, ten się lubi". Pałają do siebie uczuciem, które skrzętnie przed sobą wzajemnie ukrywają. Naprawdę rzadko wymieniają się pozytywnymi gestami względem siebie. Wyczuwa się między nimi swego rodzaju wibracje, napięcie i pożądanie. I tyle. Ich utarczki poniekąd urozmaiciły ową książkę, dodając jej pieprzyku i sprowadzając do tego, że ta nie była aż taka mdła. Ponadto ich potyczki owszem wywoływały uśmiech na ustach, niejednokrotnie zresztą, ale w pewnym momencie, już bliżej końca książki, zaczęły już niejako przeszkadzać. Tym bardziej, że ciągle kręciły się wokół jedynego i tego samego zagadnienia, czyli stworzenia planów mających na celu przywrócenie dobrej pozycji księgarni na brytyjskim rynku. Poza uśmiechem, motyw ten nie wyzwolił we mnie intensywniejszych emocji.

Natomiast z pewnością zdarzyło mi się po wielokroć wzruszyć, podczas obserwacji wzajemnej relacji Posy i jej brata Sama. Oboje mieli tylko siebie, kochali się, wspierali, szanowali, choć, jak to w rodzeństwie bywa, między nimi miały też miejsce kłótnie, aczkolwiek małego formatu i często bez większego sensu i znaczenia. Na zasadzie uszczypliwych uwag, ale prawdziwych. Niewątpliwie ta miłość siostrzano-braterska powodowała, że na sercu robiło się cieplej. Piękna, wyjątkowa, oddana więź zdecydowanie może stanowić wzór do naśladowania. Aż miło było się owej parce przyglądać. 

W powieści przewija się kilka postaci, a wiedza o życiu wielu z nich jest ogólna, a czasami nawet  znikoma. Na pierwszy plan wysuwają się: dobra, wrażliwa, opiekuńcza i pomimo upływu lat nie mogąca pogodzić się ze śmiercią rodziców Posy, kochająca książki romantyczne, pisząca do szuflady (co i o czym? - nie powiem) i nietolerująca kotów; poukładany i lubujący się w nowinkach technicznych  i programach komputerowych Sam oraz irytujący, uszczypliwy, zadufany w sobie, przekonany o swoich racjach, ale niebywale przystojny Sebastian. Drugie skrzypce odgrywa personel księgarni, a zarazem przyjaciele głównej bohaterki, a mianowicie: prostolinijna Nina, skryty Tom i introwertyczka Verity oraz pewna siebie i cytująca na okrągło wszelkiego rodzaju książki  Pippa. Wszyscy (czasowo poza Sebastianem) świetnie się ze sobą dogadują i darzą sympatią, a gdy wymaga tego sytuacja stoją za sobą murem. Poza tym jest jeszcze pewien mężczyzna - czarny charakter tegoż utworu. Kim on jest? Co bądź kto będzie celem jego planu? Tego oczywiście nie zdradzę...

Powieść napisana jest lekkim i przystępnym językiem. Czyta się ją szybko za sprawą zarówno dużej czcionki, jak i przeważających dialogów. Co prawda te ostatnie bywają zabawne, jednak czasem nie tylko bezwartościowe i bezsensowne, ale również regularne, to znaczy opowiadają o tym samym, tylko inaczej. Atutem z pewnością są częste nawiązywania do rozmaitej literatury, różnych autorów i stworzonych przez nich dzieł. O kilku tytułach dotychczas nie słyszałam, zatem sobie je wynotowałam i w wolnej chwili przyjrzę się im bliżej. Podejrzewam, że dzięki co poniektórym moja lista czytelnicza się znów wydłuży.

Podsumowując, "Mała księgarnia samotnych serc" to opowieść o miłości do książek, pasji, radzeniu sobie ze śmiercią najbliższych, spełnianiu marzeń, stopniowym wprowadzaniu życiowych zmian, potrzebie bycia kochanym i akceptowanym, o nadziei, poszukiwaniu szczęścia i wewnętrznego spokoju. To lekka, niewymagająca, przenosząca do przyjemnego świata książek, przepełniona zapachem papieru i drewna, wzbogacona nutką humoru i odrobiną romantyzmu powieść obyczajowa. Idealna lektura na letnie słoneczne popołudnie. 


Cytaty:

"Nagle Posy poczuła, że nie wytrzyma w sklepie ani chwili dłużej. 
Zawsze była tu szczęśliwa, to miejsce stało się jej gwiazdą przewodnią,
pocieszycielką z drewna i papieru, ale teraz kolejne półki ją przerażały.
To była tak wielka odpowiedzialność, a ona nie radziła sobie najlepiej z odpowiedzialnością."


" - (...) Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego ktoś miałby chcieć tutaj zaglądać
lub kupować książki.
O wiele łatwiej jest ściągnąć je na czytnik.
Nie gromadzi się na nim tyle kurzu. Powinnaś spróbować, Morland."


" - (...) Lecz Bookends to nie tylko sprzedaż książek. 
Ważne są też przeżycia i wiedza, którą mamy do zaoferowania.
Nie sprzedajemy książek jak puszek z fasolą w sosie pomidorowym lub kostek mydła.
Kochamy książki i to się wyczuwa w naszym podejściu do klienta."


" - Wiem, że realne życie nie przypomina powieści romantycznej - (...) -
- Mój Boże, jak dobrze o tym wiem. Ale nadal chcę wierzyć, że to jest prawdą."


"Stały na półkach. 
Każda z nich czekała, aby ktoś ją kupił, dał się jej porwać, pokochał ją.
Być może słowa wydrukowane na ich stronach okażą się tymi słyszanymi od dawna, 
które ktoś skrywał w głębi duszy i nie był w stanie ich wypowiedzieć na głos?
Każda z nich obiecywała, że bez względu na to, jakie próby i udręki przyniesie życie, 
zawsze znajdzie się jakieś szczęśliwe zakończenie. 
Nawet jeśli znajdowało się ono tylko w książce."


Tytuł: "Mała księgarnia samotnych serc"
Autor: Annie Darling
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 400
Kategoria: literatura obyczajowa
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Moja ocena: 6/10


13 komentarzy:

  1. Ale się rozpisałaś! Chociaż mnie czasami też takie wywody wychodzą :) Za obyczajówkami nie przepadam, wręcz w sumie nie lubię, więc niestety książka nie dla mnie :(


    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha :) Naprawdę? To jeszcze nie jest długa wypowiedź (bywały dłuższe na blogu) :) Dziękuję :) Rozumiem :)

      Usuń
  2. Ja na razie muszę sobie tę lekturę odpuścić. Chociaż gdyby kiedyś wpadła w moje ręce z ciekawości przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie po nią sięgnę i przeczytam :O)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka cudowna okłada, taka bajkowa :) A sama fabuła zdaje się mieć w sobie wszystko to, co lubię w książkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest ładna, zgadzam się :) Fabuła łączy ze sobą kilka elementów, w tym miłość i książki :) Zapowiadało się ciekawie :) A wyszło... Cóż... Realizacja mnie rozczarowała, spodziewałam się czegoś bardziej intrygującego i w pełni angażującego.

      Usuń
  5. Faktycznie to dosyć przewidywalna książka, a słowne utarczki między bohaterami chociaż ciekawe, to z czasem wydawały mi się nieco przerysowane. Ale wspominam ten tytuł miło - jako lekką, przyjemną lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Byłyby do zaakceptowania, gdyby nie ciągnęły się przez całą powieść. Ponadto koncentrowały się ciągle na tym samym, dając wrażenie powtarzalności i jednostajności.
      Lekka lektura na popołudnie :)

      Usuń
  6. Potwierdzamy! Ta książka to idealny tytuł na wakacje i zdecydowanie warto zabrać go ze sobą np. na plażę. Lekka, przyjemna opowieść o jednak nie to końca błahych sprawach. Przyłączamy się do poleceń! :) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  7. Lekkie i przyjemne zaczytanie, tak na wakacyjną przygodę z książką. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak najbardziej posiadanie kota to bardzo ciekawa sprawa i ja również myślę o tym aby mieć takiego pupila. Zaintrygował mnie artykuł https://glos24.pl/jak-widzi-kot gdzie interesująco zostało rozpisane to jak widzi kot. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.