Strony

niedziela, 21 sierpnia 2016

Eden. Nowy początek - M. Sheridan




"Czasami odnosiłem wrażenie, że wiele piękna w życiu rodzi się z brzydoty. 
I jak odnaleźć w tym sens? 
Jak można być za coś wdzięcznym, skoro otrzymanie tego kosztowało tak wiele? 
A może właśnie to decydowało o prawdziwym pięknie - nadejście światła po czasie mroku? 
Może właśnie o to chodziło? Jeśli szuka się piękna jedynie tam, gdzie to oczywiste, 
tylko w najbardziej sprzyjających okolicznościach, to być może nie szuka się piękna wcale."


"Eden. Nowy początek" jest kontynuacją pierwszego tomu "Calder. Narodziny odwagi" i jednocześnie zakończeniem historii. Na początku oczywiście muszę wspomnieć o okładce, która bardzo rzuca się w oczy, tym bardziej, że widnieje na niej piękna, niesamowita, pełna miłości i pozytywnych uczuć kobieta, idealnie odzwierciedlająca postać Eden. Natomiast tak, jak w przypadku pierwszej części powieści byłam pod ogromnym jej wrażeniem oraz nieustannie odczuwałam napięcie, wykazywałam zainteresowanie. Tak w przypadku drugiego tomu mam niestety mieszane odczucia, co nie zmienia faktu, że książka była równie emocjonująca. Jednak historia opowiedziana w drugim tomie była jak dla mnie zbyt przewidywalna, a momentami odczuwałam nawet lekkie znudzenie.

O czym zatem opowiada książka?

W Akadii wydarzyło się to, co od dłuższego czasu przepowiadał Hector, nastąpiła powódź. Niemal wszyscy jej mieszkańcy zginęli, poniekąd na własne życzenie, bowiem ufali, że odnajdą ukojenie i spokój w Elizjum, o którym tak często opowiadał im ich przywódca. Jedynymi osobami, które przeżyły i wydostały się z piekła byli Eden, Calder i Xander. Gdy Eden udaje się opuścić zawalający się budynek, jest przekonana, że Calder również zginął. Postanawia zatem uciec jak najdalej od miejsca tragedii i udaje się na dworzec autobusowy, skąd wyrusza do Cincinnati. Tam kieruje się do najbliższego sklepu jubilerskiego, w którym zamierza sprzedać cenną biżuterię, aby zdobyć jakiekolwiek pieniądze i móc za nie przeżyć kilka dni. Jest zrozpaczona, pewna o śmierci swojego ukochanego. Właściciel sklepu - Feliks ofiarowuje dziewczynie dach nad głową oraz wyżywienie, a z czasem i pracę - dziewczyna uczy jego wnuczkę gry na fortepianie. Mężczyzna nie wypytuje Eden o przeszłość i jej samopoczucie. Po prostu się nią opiekuje, traktuje jak córkę. Po jego śmierci, dziewczyna niestety musi opuścić dom, w którym mieszkała przez ostatnie lata. Feliks zostawia jej na koncie sporą sumę pieniędzy oraz list, w którym przekazuje informacje o miejscu pobytu jej matki. Eden postanawia zatem udać się pod wskazany przez niego adres. Okazuje się, że jej matka przez te wszystkie lata na nią czekała. Dziewczyna przeprowadza się do domu matki, w którym również poznaje swoją kuzynkę Molly, z którą się zaprzyjaźnia. Ta któregoś dnia proponuje Eden, aby wybrały się na wystawę pewnego malarza...
Tymczasem Calder zostaje uratowany przez swojego przyjaciela Xandra, który w ostatniej chwili wyciąga go z piekła. Początkowo przebywają u przyjaciółki Xandra, bowiem Calder jest ranny i zbyt słaby. Po latach jednak każdy z nich postanawia ułożyć sobie życie na nowo, choć po tak traumatycznych i przerażających wydarzeniach to nie jest takie proste. Z czasem Calder staje się znanym malarzem, ukrywającym się pod pseudonimem. Pewnego dnia, w jednej z galerii chłopak wystawia swoje prace. Nagle wśród zaproszonych gości dostrzega Eden...

Jak Eden i Calder zareagują na swój widok? Czy uczucie niegdyś ich łączące przetrwa? Czy będą gotowi na wspólną przyszłość? Jak poradzą sobie z traumatycznymi przeżyciami? Czy odnajdą się we współczesnym świecie? Co wykaże prowadzone przez nich śledztwo? Kim okaże się być Hector? Z czym jeszcze będą musieli się zmierzyć? Czy Calder pozna swoją prawdziwą tożsamość? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? 

Na początku drugiego tomu poznajemy pierwsze lata życia Eden i Caldera po tragicznym wydarzeniu w Akadii. Każdy z nich stara się poradzić sobie z traumą, bólem po stracie bliskiej osoby, bowiem są pewni, że stracili siebie nawzajem na zawsze. Eden zaszywa się w domu jubilera, wręcz nie opuszcza swojego pokoju, tym samym nie wychodzi na zewnątrz. Nadal obawia się ludzi, nieustannie odczuwa strach, niepewność jutra. Nie potrafi pogodzić się z przeszłością, a jednocześnie nie ma pomysłu na przyszłość. Tkwi w martwym punkcie. Mimo, iż udało jej się uciec z piekła, to nadal nie czuje się wolna. Śmierć Feliksa pogłębia jej smutek i rozpacz. Przywiązała się do mężczyzny, który uratował jej życie. Był dla niej jak ojciec, którego jej brakowało w dzieciństwie. Gdy uzyskuje informacje o swojej matce, pojawia się dla niej nadzieja na lepsze i szczęśliwsze życie. Przez wszystkie lata nieustannie o niej myślała, tęskniła. Niestety Hector zapewniał ją, że jest sierotą. Zatem, gdy pewnego dnia zjawia się w domu rodziców jest niezmiernie szczęśliwa. Wreszcie może poczuć się bezpieczna i kochana. Dowiaduje się, że jej ojciec, krótko po jej zaginięciu i ujawnieniu problemów finansowych firmy, popełnił samobójstwo. Nie poradził sobie z utratą jedynej córki. Matka cały czas czekała na ten dzień, kiedy będzie mogła wziąć w ramiona swoją malutką córeczkę. Świadomość, że kiedyś jej córka się odnajdzie, utrzymywała ją przy życiu. Eden zaprzyjaźniła się z kuzynką Molly, która zamieszkała z jej matką. Doceniała jej pomoc, wspólne rozmowy, wsparcie. Dzięki mamie i Molly, poniekąd zaczęła żyć na nowo. Łatwiej jej było poradzić sobie z przeszłością, z przerażającymi wspomnieniami. 
Calder początkowo w ogóle sobie nie radził. Przepełniony był bólem. Topił smutki w alkoholu. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Twierdził, że jego życie bez Eden nie ma sensu. Nie wiadomo, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie bliski przyjaciel Xander. To on namówił Caldera do powrotu do malowania, kupował mu nawet przybory. Pragnął, aby mężczyzna zajął się czymś pożytecznym, co choć na chwilę mogłoby oderwać go od przykrych myśli i wspomnień. Sugerował także, aby mężczyzna związał się z inna kobietą, co też uczynił.
Jednak, gdy w galerii Eden i Calder wymieniają się spojrzeniami, wszystko do nich wraca. Ich serca się radują, oboje odczuwają spokój, a jednocześnie obawę przed tym, co nastąpi. Minęło bowiem kilka lat, kiedy widzieli się ostatni raz. Stali się już dorosłymi, dojrzałymi, a przede wszystkim innymi ludźmi. Decydują się jednak przejść przez życie razem, wspierając się nawzajem, darząc głębokim uczuciem, walcząc ze złymi przeżyciami, które pozostawiły trwałe ślady w ich sercach. Próbują zacząć życie od nowa, powoli stawać kroki ku przyszłości i uczyć się funkcjonować w świecie pełnym zupełnie obcych ludzi, nowoczesnych technologii oraz niezwykłych miejsc. Czy poradzą sobie? Czy będą potrafili zaufać? Czy ich miłość jest na tyle silna, aby pokonać wszelkie przeszkody i trudności, z którymi będą musieli się jeszcze nie raz zmierzyć?

Przyznaję, że "Eden. Nowy początek" jest powieścią równie emocjonującą, co pierwszy tom. Jednak w przypadku tej części są to zupełnie inne uczucia. Przede wszystkim, od początku wszystko staje się przewidywalne. Wiadome jest, że drogi Eden i Caldera w pewnym momencie się pokrzyżują, co wynika również z opisu z tyłu okładki. Ponadto byłam przekonana, że prędzej czy później będą razem, bowiem ich miłość jest na tyle silna, że poradzi sobie ze wszystkimi napotkanymi trudnościami. Prawdę mówiąc, od momentu, kiedy rzeczywiście się spotykają, historia nie wywołuje już na mnie większego wrażenia. Owszem ich uczucie, relacja, przyjaźń, odwaga i determinacja są pełne podziwu i mogą stanowić wzór do naśladowania. Ale momentami odnosiłam wrażenie, jakby dalsza część opowieści była trochę naciągana, wymuszona. Były chwile, kiedy po prostu odczuwałam znudzenie. Myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy. I się pomyliłam. Scena, w której Calder poznaje swoje pochodzenie i dowiaduje się, jakim sposobem trafił do Akadii, zwyczajnie mną wstrząsnęła. W tym jednym momencie łzy pojawiły się w moich oczach. Nagle poczułam ból, smutek, a jednocześnie wściekłość i niezrozumienie. Niewyobrażalne i niewytłumaczalne, a nawet niewybaczalne jest dla mnie krzywdzenie bezbronnego dziecka, pragnącego miłości, ciepła i opieki. 

"Eden. Nowy początek" jest przyjemną, napisaną łatwo przyswajalnym, lekkim i nieskomplikowanym piórem powieścią. Opowiada o miłości, nadziei na lepsze jutro, radzeniu sobie z przeszłością oraz tragicznymi wspomnieniami, walce ze swoimi lękami i strachem, a także o spełnianiu marzeń, nawet tych, które początkowo wydają się niemożliwe do zrealizowania. Uświadamia, że zawsze można zacząć życie od nowa. Jednak nie ukrywam, że książka mnie nie porwała. O wiele większe wrażenie wywarł na mnie pierwszy tom "Calder. Narodziny odwagi", który niesamowicie mnie ujął i poruszył.


"To prawda, co powiedziałam kiedyś o gwiazdach - że niektóre rzeczy lepiej widać w świetle... 
a niektóre łatwiej dostrzega się w ciemności. 
Bo gdzieś w mrokach tamtej nocy Calder przytulił mnie i zgodziliśmy się, milcząco i w słowach, 
że świat jest ohydny i zły, a miłość - niedorzecznie ryzykowna i absurdalnie niebezpieczna... 
ale że będziemy kochać i tak. Że nie zamkniemy przed sobą naszych odważnych, wrażliwych serc. 
Było to naiwne, nierozsądne i słuszne. I było to najdzielniejsze, co kiedykolwiek uczyniliśmy."



 
Tytuł : "Eden. Nowy początek"
Autor : Mia Sheridan
Wydawnictwo : Editio Red/Septem
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 312



 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej HELION.