Strony

czwartek, 2 czerwca 2016

Nie posiadamy się ze szczęścia - K. J. Fowler




"Są takie chwile, gdy historie i wspomnienia są jak mgła - gdy wydaje się, że to, co się zdarzyło, 
jest mniej istotne niż to, co powinno było się zdarzyć. 
Mgła nagle się podnosi - i oto jesteśmy, moi cudowni rodzice i ich wspaniałe dzieci, wdzięczne dzieci, 
które dzwonią ot tak, żeby porozmawiać,  które całują na dobranoc i nie mogą się doczekać, 
kiedy wrócą do domu na święta. 
Dostrzegam, że w rodzinie takiej jak nasza nie ma potrzeby zasłużyć na miłość 
ani nie można jej utracić. Przez krótką chwilę widzę nas takimi - widzę nas wszystkich. 
Przywróconych, poprawionych. Pojednanych. Połyskliwych."


Książkę "Nie posiadamy się ze szczęścia" postanowiłam przeczytać przede wszystkim dlatego, że zaintrygowały mnie jej tytuł oraz opis. Byłam ogromnie ciekawa ukazanej w niej historii. Ponadto spodobała mi się jej okładka, ukazana w ciepłych barwach, kojarząca się z klimatem afrykańskim. Dodatkowo chciałam się przekonać, czy powieść rzeczywiście jest warta otrzymania nagrody Faulknera oraz nominacji w finale Bookera. I muszę stwierdzić, że z całą pewnością zasłużyła na wymienione wyróżnienia. 

Już praktycznie od pierwszej strony powieść mnie bardzo wciągnęła. Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy nagle znalazłam się na ponad jej setnej stronie. Historia w niej przedstawiona jest niepowtarzalna, wyjątkowa, poruszająca wiele istotnych tematów, relacji rodzinnych, miłości ( nie tylko międzyludzkiej ), przyjaźni, tęsknoty, a także ujawniająca etapy radzenia sobie z utratą kogoś bliskiego, ważnego, odgrywającego istotną rolę w życiu.

Główną bohaterką powieści i jednocześnie narratorką jest studentka - Rosemary Cooke. Poznajemy zarówno jej przeszłość, jak i aktualne wydarzenia mające miejsce w jej życiu. Rose wychowała się w rodzinie, która z pozoru wydaje się być normalną, a tak naprawdę to niezwykła, kochająca się a jednocześnie pełna tajemnic amerykańska familia. Ojciec jest nauczycielem akademickim prowadzącym badania w swoim laboratorium, cierpiącym na cukrzycę i nie stroniącym od alkoholu. Matka uwielbia grać w brydża i tenisa. Rose ma również rodzeństwo : siostrę Fern, która zniknęła, gdy ta miała pięć lat oraz brata Lowella, który pewnego dnia po prostu się spakował, rozbił skarbonkę i wyruszył w świat, po czym nigdy już nie wrócił do rodzinnego domu. Po zniknięciu Fern nic już nie było takie samo, matka rozpaczała, a ojciec zaczął się izolować od rodziny. Nie odpowiadał na pytania zadawane przez Rose, a jeśli już cokolwiek powiedział, to nie było to prawdą. Rose również bardzo przeżyła zaginięcie Fern, tym bardziej, że traktowała ja jak siostrę bliźniaczkę, wspólnie spędzały mnóstwo czasu, uwielbiały te same rzeczy i zabawy, świetnie się rozumiały. Okazuje się, że tak naprawdę Fern nie jest prawdziwą siostrą, nie wykazuje podobieństw do żadnego z członków rodziny. Mimo to, była bardzo przez nich kochana i nikt nie mógł tak do końca o niej zapomnieć i pogodzić się z jej zniknięciem...

Kim tak naprawdę była Fern ? Dlaczego zniknęła ? Co tak naprawdę się z nią stało ? Czy Lowell zostanie odnaleziony ? Z jakiego powodu nie wrócił do rodzinnego domu ? Co skłoniło go do ucieczki ?

"Zachód słońca, który widzisz, jest zawsze lepszy niż ten, którego nie zobaczysz. 
Więcej gwiazd to zawsze lepiej niż mniej."

Rosemary, opowiadając swoją historię, kieruje się bezpośrednio do czytelnika. Odniosłam wrażenie, jakby siedziała obok i opisywała najważniejsze zdarzenia, które miały miejsce w jej życiu. Przekazuje emocje, odsłania skrywane sekrety, ujawnia swoje uczucia, ukazuje poszczególne etapy dzieciństwa i wkraczania w dorosłość. Skupia się głównie na relacjach z bliskimi, ale również traktuje o swojej przyjaźni z Harlow, imprezach za czasów studenckich. Czasem wyjawia prawdę, innym razem ją zaciera, aby nie dopuścić do jej całkowitego wyjawienia. Bardzo przyjemnie się czytało tę opowieść i z pełnym zaangażowaniem. W żadnym momencie nie było z mojej strony chwili znudzenia. Zdarzyło się nawet, że się wzruszyłam, kiedy Rosemary przywołała kilka sytuacji, które zapewne niejednokrotnie się dzieją na świecie, może nawet teraz.

"Język właśnie to robi z naszymi wspomnieniami: upraszcza je, utrwala, klasyfikuje, mumifikuje. 
Historia, którą często się opowiada, jest jak fotografia z rodzinnego albumu: 
w ostatecznym rachunku okazuje się bardziej istotna od wydarzenia, które miała utrwalić."

Opowieść na pewno jest wyjątkowa i nie chciałabym za wiele zdradzać szczegółów. Jedno jest pewne, że po przeczytaniu kilkunastu stron czytelnik doznaje zdziwienia i zaskoczenia. Z wielką uwagą śledziłam kolejne strony książki, ażeby dowiedzieć się, jak dalej potoczą się losy Fern i Lowella i co uświadomi sobie oraz do jakich wniosków dojdzie Rosemary. W tej historii nic tak naprawdę nie jest oczywiste.

Powieść jest bardzo dobrze napisana, lekkim piórem, co sprawia, że po prostu z wielką chęcią się ją czyta. Każdy jej rozdział jej niezwykle dopracowany, bogaty w przemyślenia. Widać, że przed jej napisaniem, autorka starannie się do niej przygotowała i posiadła szczegółową wiedzę na jeden z podjętych w niej wątków. To bardzo mądra książka, ukazująca wiele różnych i trudnych tematów, wartości istotnych w życiu człowieka. Historia w niej zawarta jest piękna, a jednocześnie smutna. Naprawdę warto ją przeczytać i poznać losy Rosemary oraz jej rodziny.


"Wypowiedziane słowo zmienia wiedzę indywidualną w wiedzę dzieloną z kimś, 
a jeśli przekroczy się tę granicę, nie ma już odwrotu. 
Dużo wygodniej było nic nie powiedzieć; z biegiem czasu przekonałam się, 
że to zwykle najlepsze rozwiązanie. Niełatwo mi było nauczyć się tego, 
ale jako piętnastolatka głęboko wierzyłam w moc milczenia."

"Kiedy widzimy, jak ktoś cierpi, nasz mózg w pewnym stopniu reaguje tak, 
jakby to nas dotykało cierpienie. Ta reakcja nie jest zlokalizowana jedynie w ciele migdałowatym, 
gdzie przechowywane są wspomnienia emocjonalne, 
ale także w regionach kory mózgowej odpowiedzialnych za analizę zachowań innych. 
Sięgamy do własnych doświadczeń z bólem i rozszerzamy je na osobę, 
która w danej chwili go doświadcza. Tacy to mili jesteśmy."


Tytuł : "Nie posiadamy się ze szczęścia"
Autor : Karen Joy Fowler
Wydawnictwo : Poradnia K
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 344


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.


Ponownie niezamężna - A. Bogońska




"Uświadomiłam sobie, że czasu nie można cofnąć. 
Nie ma sensu żałować czegoś, czego nie można już zmienić. 
Nauczyło mnie to, że człowiek zawsze ma wybór. 
Bywa tak, że ktoś wpędza nas w pewien rodzaj zniewolenia, czasami nawet nieumyślnie, 
ale ostatecznie to my robimy każdy następny krok. 
Problem w tym, żeby nauczyć się słuchać samego siebie. 
Zadać sobie pytanie : "Czy ja tego chcę, czy robię to, żeby zadowolić kogoś innego?"."


Uwielbiam książki przepełnione optymizmem, dużą dawką miłości oraz dające nadzieję, że pomimo przeciwności losu, życie może być jeszcze piękne, a może nawet piękniejsze niż wcześniej. Wystarczy tylko zamknąć za sobą drzwi przeszłości, wyznaczyć sobie nowe cele i wartości, wybaczyć, a następnie z uśmiechem na twarzy zacząć życie na nowo bez zbędnego balastu. Oczywiście to nie jest proste, ale warto spróbować. W końcu każdy ma tylko jedno życie i od niego zależy, jak je przeżyje. 

Maja jest z pozoru szczęśliwą żoną i matką. Wraz z kilkuletnim synkiem - Leonem i teściami mieszka w niewielkiej wsi Chojnówka. Mąż Tomasz jest weterynarzem, pracuje w Kanadzie, co powoduje, że rzadko bywa w domu. Kobieta prowadzi z jego rodzicami piekarnię, która bardzo dobrze prosperuje. Pewnego dnia Tomek za pomocą Skype'a informuje żonę, że poznał inną kobietę, która jest spełnieniem jego marzeń i którą rzeczywiście pokochał. Ta wiadomość sprawia, że Maja traci grunt pod nogami. Całe swoje życie poświęciła mężowi, zrezygnowała z życia towarzyskiego i znajomych, którzy mu nie odpowiadali. Skupiła się tylko na prowadzeniu domu, piekarni oraz wychowywaniu ich syna. Na początku Maja rozpacza po odejściu męża do innej kobiety, jest na niego wściekła, tym bardziej, że okłamywał ją od dłuższego czasu. Zastanawia się też, jak ma się dalej zachować, przecież mieszka z teściami i prowadzą wspólny biznes. Dzięki przyjaciółce - Julce, Majka w końcu bierze się w garść. Za radą Julki zaczyna coraz bardziej angażować się w prowadzenie piekarni, realizuje kolejne pomysły na wypieki, uczestniczy w wielu imprezach towarzyskich i zaczyna dostrzegać pozytywy z zaistniałej sytuacji.

Jak potoczą się dalsze losy Majki ? Czy pojawi się w jej życiu inny mężczyzna ? Czy będzie potrafiła komukolwiek zaufać ?

Bardzo polubiłam główną bohaterkę. To bardzo sympatyczna, wrażliwa i towarzyska kobieta. Cierpiała po otrzymaniu wiadomości o zdradzie męża, ale nie trwało to zbyt długo. Nie użalała się nad sobą. Doszła nawet do wniosku, że to małżeństwo prędzej czy później by się rozpadło. Tak naprawdę chyba nigdy nie łączyła ich prawdziwa miłość. Zdała sobie sprawę, że będąc w tym związku, zamknęła się w sobie. Utraciła kontakt ze znajomymi z czasów studenckich, nie udzielała się towarzysko, nie realizowała swoich marzeń i planów. Po rozstaniu z mężem zaczęła dostrzegać plusy bycia rozwódką. Zdecydowanie pomogły jej w tym przyjaciółki oraz babcia Hela, z której zdaniem bardzo się liczyła. Coraz bardziej udzielała się w piekarni, czerpała z jej prowadzenia satysfakcję, a ponadto ten mały sklepik zapewniał jej poczucie bezpieczeństwa. Z dnia na dzień przybywało w nim klientów. Dzięki temu Maja uwierzyła w siebie i w zmiany na lepsze.

"Patrząc wstecz, widzę, że mój idealny związek był złudzeniem od samego początku. 
Jednak jako młoda i spragniona znalezienia w kimś oparcia dziewczyna uwierzyłam w te ułudę 
i straciłam umiejętność osądu. 
Pozornie wszystko było w porządku, a tak naprawdę zaczęłam żyć w jakiejś mydlanej bańce. Przestałam potrzebować innych, nie miałam im nic do powiedzenia, 
całym moim życiem był mój nieobecny, jak na ironię, mąż. 
Kiedy jest się z kimś w związku, to tworzy się wspólna tożsamość. 
Ponieważ to, co nas łączyło, było toksyczne, w pełni straciłam swoja integralność 
i uzależniłam się od poglądów Tomka. 
Obiecałam sobie zachować trzeźwość umysłu 
i już nigdy więcej nie dać się wmanipulować w coś podobnego."

Książkę "Ponownie niezamężna" czytałam z ogromną przyjemnością. Napisana jest lekkim i przyjemnym piórem. Przepięknie ujęte są opisy wiejskich krajobrazów, idealnie ukazana została miłość do koni, a także w zachęcający sposób zostały przedstawione formy pieczenia chleba czy bułek. Przyznaję, że nabrałam ochoty na tego typu wypieki, wyobrażając sobie ich zapach i smak. Ponadto można poznać receptury na stworzenie mieszanki ziół, które wykazują różne działania, między innymi koją nerwy i poprawiają nastrój.

Autorka stworzyła niesamowity i magiczny klimat w powieści. Pochłonęłam ją w jeden wieczór. I muszę stwierdzić, że dla mnie ta książka jest po prostu za krótka. Poza tym zauroczona jestem jej oprawą, z której biją ciepło, miłość i szczęście. Na pewno okładka ta przyciąga uwagę, tym samym zachęca do zapoznania się z zawartością książki.

Reasumując, "Ponownie niezamężna" to nie jest nadzwyczajna powieść, ale ma w sobie coś, co sprawia, że na długo pozostanie w mojej pamięci. Zawiera mnóstwo ciekawych i pięknych przemyśleń, skłania do refleksji nad życiem oraz uświadamia, że warto zawalczyć o siebie i o swoje marzenia i pasje. Tak naprawdę człowiek jest tylko wtedy szczęśliwy, kiedy czuje się spełniony, kochany, a jednocześnie wolny.


"... istotne nie jest to, co nas spotyka, ale ważne jest, co my z tym zrobimy."


Tytuł : "Ponownie niezamężna"
Autor : Agata Bogońska
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 226


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.