niedziela, 21 maja 2017

"Morze spokoju" - Katja Millay (Book Tour)




"Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."


Pewnego dnia ubiegłego roku na jednym z blogów (już nie pamiętam dokładnie na którym) zapoznałam się z recenzją "Morza spokoju", która mnie na tyle zaintrygowała, że zapragnęłam poznać historię przedstawioną w powieści. Ale przed ostateczną decyzją o ewentualnym zakupie owej książki, postanowiłam jeszcze poczytać opinie na lubimyczytac.pl. Byłam niesamowicie zaskoczona, bowiem nie tylko napotkałam wiele niezwykle pochlebnych przemyśleń (wręcz zachwytów) czytelników po jej lekturze, ale też dostrzegłam bardzo wysoką notę. To utwierdziło mnie w przekonaniu, aby sięgnąć po tę opowieść. Rozpoczęłam wówczas poszukiwania książki w księgarniach (stacjonarnych i internetowych), ale gdziekolwiek bym nie zajrzała, wszędzie była niedostępna (poza allegro - ale cena mnie powaliła, więc się nie liczy). Myślę sobie - trudno. Może kiedyś zostanie wznowione wydanie lub gdzieś natrafię na nią jakimś cudem. I wtem Angelika (Tylko magia słowa) poinformowała mnie, że Wiktoria (Wiktoria czyta razem z wami) organizuje Book Tour właśnie z ową powieścią. Oczywiście, od razu napisałam do Wiktorii, która przyjęła moje zgłoszenie. Pozostało mi tylko czekać na książkę i rozpocząć spotkanie z piórem autorki... Będąc już kilka dni po skończeniu powieści muszę stwierdzić, że zdecydowanie to nie była najlepsza książka New Adult, z jaką miałam dotychczas do czynienia. Zapraszam na recenzję.

Katja Millay dorastała na Florydzie, a następnie przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie uczęszczała do szkoły filmowej (New York University). Pisuje historie siedząc przy stole w kuchni, ignorując wówczas czekającą na nią stertę prania. "Morze spokoju" jest jej debiutem literackim. Owa powieść uzyskała nagrodę Alex Award przyznawaną przez American Library Association oraz uznana została za jedną z najlepszych książek 2013 roku przez School Library Journal. Obecnie mieszka z rodziną na Florydzie. (źródło: http://www.goodreads.com)

Pewnego dnia życie młodej i pełnej pasji Nastyi zamienia się w piekło. Jedno wydarzenie sprawia, że wszystkie jej marzenia, pragnienia i wyobrażenia zostają zdeptane na zawsze. Od ówczesnego dramatycznego wydarzenia mijają dwa i pół roku, a dziewczyna nadal nie może się emocjonalnie pozbierać. Miewa koszmary, nieustannie w jej głowie przewijają się smutne i mroczne obrazy. Postanawia przemilczeć pewien czas i obiecuje sobie, że kiedyś zrealizuje swój plan. Dziewczyna przeprowadza się do ciotki i zapisuje się do tamtejszej szkoły. W nowym środowisku może pozwolić sobie na dość wulgarny image, który zdecydowanie zwraca uwagę rówieśników. Któregoś dnia podczas przerwy dostrzega chłopaka samotnie zajmującego jedną z ławek. Widuje go codziennie, raz nawet ten staje w jej obronie. Okazuje się, że to Josh, od którego ludzie trzymają się na dystans, obawiają się do niego zbliżyć i nawiązać jakąkolwiek relację. Nastyi wydaje się on niezwykle intrygujący. Podczas jednej z nocnych przebieżek, w garażu mieszczącym się nieopodal dostrzega światło. Udaje się tam i zaskoczona zauważa właśnie Josha. Postanawia dotrzymać mu towarzystwa i poobserwować jego pracę, a dokładniej tworzenie wyjątkowych mebli. Ten jeden wieczór staje się poniekąd początkiem ich przyjaźni, a może nawet czegoś więcej... Tylko, że to nie jest takie proste...

Gdybym miała jednym słowem wyrazić moje wrażenia po lekturze "Morza spokoju", użyłabym niestety określenia "rozczarowanie". Miałam wobec tej książki chyba zbyt ogromne oczekiwania. Wszelakie opinie pełne zachwytów i wzruszeń zachęciły mnie do tego, aby poznać ukazaną w powieści historię. Ponadto blurb na okładce zapewnia, że sięgając po tę książkę doświadczę pięknego i poruszającego spotkania. Co więcej - gwarantuje, że owa książka nie tylko złamie mi serce, ale nawet sklei takowe na nowo. Cóż... Z przykrością muszę stwierdzić, że niczego takiego nie zaznałam. Pewnie będę się powtarzać, ale każdy, kto regularnie zagląda na mego bloga wie, że jestem wrażliwą osobą i naprawdę łatwo się wzruszam (choć ostatnio coraz rzadziej) i aż za bardzo przeżywam pewne historie. Niestety w przypadku owej opowieści nie odnotowałam momentów, które miałyby wywołać we mnie burzę emocji. Co prawda, zdarzyło się w połowie lektury, że w mych oczach lekko wezbrały łzy, ale tylko dlatego, że wyobraziłam sobie, jaki ewentualnie obrót mogłoby przybrać zakończenie. Opisana historia jest rzeczywiście smutna, ale nie na tyle, ażeby złamać mi serce bądź sprawić, aby łzy lały się strumieniami. Dotychczas przeczytałam kilka książek z gatunku New Adult i tylko bodajże jedna (o ile pamięć mnie nie myli) doprowadziła mnie do tego, iż pół nocy przepłakałam i nie mogłam dojść do siebie. I nigdy nie zapomnę tamtej opowieści. Natomiast "Morze spokoju" to w moim odczuciu - jak do tej pory - najsłabsza tego rodzaju powieść.

Uważam, że fabuła niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie jest nadzwyczajna, porywająca, a wręcz w pewnym sensie przewidywalna, chwilami monotonna, pozbawiona wartkiej akcji oraz niezwykłych uniesień emocjonalnych. Przyznaję, że w którymś momencie (w okolicach setnej strony) miałam ochotę ją odłożyć, aczkolwiek tego nie uczyniłam. Dlaczego? Albowiem intrygował mnie jeden wątek. Dokładniej rzecz ujmując, byłam ciekawa przeszłości głównej bohaterki i tego tajemniczego zdarzenia, do którego doszło w jej życiu i które owe odmieniło na zawsze. Pragnęłam poznać jego rozwiązanie oraz uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. I tylko to było powodem kontynuowania przeze mnie lektury owej książki. Bo już motyw miłosny jakoś aż nadto do mnie nie przemówił. Zakończenie kompletnie mnie nie powaliło, a tym bardziej nie wbiło w fotel. Okazało się być zbyt oczywiste i bez oczekiwanego naiwnie przeze mnie efektu "wow".

Historia została przedstawiona z perspektywy głównych bohaterów: Nastyi i Josha. Zastosowano narrację pierwszoosobową. Dzięki temu zabiegowi dokładnie zaznajamiamy się z życiem młodych ludzi, mierzących się z przeciwnościami losu, wspomnieniami z przeszłości oraz swymi uczuciami. Poznajemy ich myśli, pasje, marzenia, cele, które chcą osiągnąć, emocje, które nimi zawładnęły, porażki i rozczarowania, których doświadczyli, dramatyczne sytuacje, które wywarły wpływ na ich dalsze życie, a także radosne chwile napełniające ich nadzieją. W powieści przewija się również kilka innych postaci, które odgrywają niewielkie lub znaczące role, m.in.: Drew (przyjaciel Josha, arogancki i bezczelny, czasami zabawny), Margot (ciotka Nastyi, pielęgniarka), rodzice i brat Nastyi, mama i siostra Drew. Wielu z nich od początku obdarzyłam sympatią, bowiem zwyczajnie nie da się ich nie lubić. Co poniektórzy wykazują się szczerością (czasami aż do bólu), wrażliwością, empatią, spokojem, cierpliwością. Czasami jednak ich zachowania nie zasługiwały na pochwałę. Niekiedy ich postawy i sposoby postępowania wzbudzały moją irytację, niezrozumienie, a nawet wzburzenie.

Powieść napisana jest lekkim, prostym, a nawet powiedziałabym potocznym językiem niepozbawionym wulgarnych zwrotów. Zauważyłam mnóstwo powtórzeń konkretnych wyrazów - zastanawiałam się wielokrotnie, czy było to zamierzone, czy też wynikało z niepoprawnych tłumaczeń bądź też braku umiejętnego zastąpienia ich innymi słowami. Dodatkowo momentami brakowało mi przerw pomiędzy poszczególnymi fragmentami, mianowicie opisywana była dana scena, po czym nagle następowało przejście do kolejnej bez jakiegokolwiek większego powiązania. Ponadto w książce odnotowałam sporo błędów literowych. Co prawda, nie wpłynęło to znacząco na mój odbiór owej pozycji, ale nie dało się ich zwyczajnie nie zauważyć. Moim zdaniem również powieść zdecydowanie mogłaby być krótsza - mniej więcej o jakąś połowę. Uważam, że pewna treść była zbędna, kompletnie nic niewnosząca, bezsensowna. Krótko mówiąc - takie urywki o niczym, byle zapełnić stronę bądź osiągnąć właśnie efekt obszernej książki. Poza tym wiele dialogów sprawiało wrażenie prymitywnych i niewartościowych, często z podtekstem seksualnym (co być może jest zrozumiałe w slangu młodzieżowym, tym samym w przypadku powieści New Adult), aczkolwiek chwilami mi to już przeszkadzało. Ściślej rzecz ujmując, historia ukazana w książce na pewno nie jest pięknie napisana, a takową informację znajdziemy na okładce. 

Podsumowując, "Morze spokoju" to opowieść o samotności, zmaganiu się z traumatycznymi wspomnieniami z przeszłości, radzeniu sobie z bólem emocjonalnym, poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa i przystani zapewniającej spokój i szczęście, zdobywaniu zaufania, o przyjaźni, akceptacji, trudnej miłości, wybaczaniu, a także o nadziei. To nie jest - moim zdaniem - powieść, która porywa, budzi zachwyt, stwarza magiczny klimat, czaruje, rozbija serce na milion kawałków, rozkłada emocjonalnie, wzrusza, wywołuje ocean łez czy zapada w pamięć na długo. To po prostu jedna z wielu książek, która zaspokoiła moją ciekawość. I tyle. Sięgając po nią liczyłam na niesamowitą, a nawet fenomenalną lekturę, która sprawi, że całkowicie się rozpadnę. Cóż... Nadal jestem w jednym kawałku.
 

Cytaty:

"(...) głośne dźwięki doprowadzają mnie do szału.
Nie dźwięki jako takie, ale ich natężenie.
Głośne dźwięki sprawiają, że nie słyszę tych cichych, a cichych dźwięków należy się bać."


"(...) Czasami rzeczywistość tak mocno przyciska mnie do ziemi,
że dziwię się, jakim sposobem nadal jestem w stanie oderwać od niej stopy." 


"Czuję się tak, jakbym czekała. Czekała na coś, co jeszcze się nie zdarzyło.
Czego jeszcze nie ma. Ale to wszystko, co czuję, więcej nic.
Nawet nie wiem, czy istnieję. A potem ktoś naciska wyłącznik i światło znika,
ten pokój znika, nieważkość znika.
Chcę poprosić o odroczenie, bo jeszcze nie skończyłam, ale nie mam szans,
Żadnych łagodnych perswazji. Żadnych dyskusji. Zero wyboru.
Coś szarpie mną brutalnie, moja głowa odskakuje do tyłu. 
Otaczają mnie ciemności, wszystko jest bólem. Zbyt wiele impulsów naraz.   
Zakończenie każdego nerwu płonie. Jak szok narodzin. A potem migawki.
Pojawiają się i nikną. Kolory, głosy, szum maszyn, ostre słowa. 
Ból nie znika. Jest stały, niezmienny i nieskończony.
To jedyne, co wiem. Nie chcę się więcej obudzić."


" - (...) czasami łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku niż zmierzyć się z faktem,
że nic nie jest takie, jakie być powinno, ale nic nie możesz z tym zrobić."


"Dziwi mnie, że ludzie tak bardzo boją się, co może ich spotkać w ciemnościach,
a w ogóle nie myślą o swoim bezpieczeństwie w ciągu dnia,
jakby słońce dawało wystarczającą ochronę przed całym złem tego świata. A nie daje.
Szepcze, mami ciepłem, by potem wepchnąć cię twarzą w błoto.
Światło dnia przed niczym nie może cię ochronić.
Złe rzeczy dzieją się na okrągło, nie czekają aż zjesz kolację."


"(...) Nie powiedziałem tego, by wprawić ją w zakłopotanie, ale chyba jest zakłopotana,
bo zapada ta charakterystyczna cisza.
cisza, którą wszyscy próbują wypełnić, ale nie potrafią,
ponieważ gorączkowo próbują odnaleźć odpowiednie słowa.
I kiedy tak siedzą i myślą, cisza rozciąga się coraz bardziej i w końcu nie zostają już żadne słowa,
które potrafiłyby zmienić sytuację w mniej żenującą.
Wszystkie odpowiednie słowa rozpuściły się w ciszy, kiedy tak intensywnie myśleli."


" - (...) Chcesz coś powiedzieć, uzasadnij.
Jak nie umiesz, nie mów, bo wtedy twoje argumenty są słabe.
Jak ludzie, którzy wierzą w Boga."


" - (...) Ludzie mówią, że miłość jest bezwarunkowa, ale to nieprawda,
a nawet gdyby była, to nigdy nie jest za darmo.
Zawsze wiąże się z jakimiś oczekiwaniami. Wszyscy chcą czegoś w zamian.
Jakby wymagali, że ta druga osoba była szczęśliwa, przez co automatycznie staje się 
odpowiedzialna za ich szczęście, bo nie mogą być szczęśliwi, póki ona nie będzie szczęśliwa.
Musi być taka, jak tego po niej oczekują i czuć to, co, jak uważają, powinna czuć, 
ponieważ ją kochają; a kiedy ona nie może dać im tego, czego chcą, czują się beznadziejnie
i wtedy ona też czuje się beznadziejnie, i wszyscy czują się beznadziejnie.
Po prostu nie chcę takiej odpowiedzialności."




Tytuł: "Morze spokoju"
Autor: Katja Millay
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 456
Moja ocena: 6/10

  
Za możliwość przeczytania książki w ramach Book Tour serdecznie dziękuję 
Wiktorii prowadzącej blog Wiktoria czyta razem z wami.

4 komentarze:

  1. Może byłaś nastawiona na efekt wow, a może zwyczajnie książka aż taka wow nie jest. Tak czy siak szkoda, że jednak się rozczarowałaś. Morze spokoju było jak widać za spokojne:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również od książki oczekuję jakiejś większej dawki emocji, wrażeń, po prostu takiego wow. Szkoda, że tu tego nie znalazłaś :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.